Słyszeliście o Open Access? Bez wątpienia. Ale idea ta nie odnosi się tylko i wyłącznie do edukacji i nie ogranicza się do udostępniania rezultatów pr...
Słyszeliście o Open Access? Bez wątpienia. Ale idea ta nie odnosi się tylko i wyłącznie do edukacji i nie ogranicza się do udostępniania rezultatów pracy naukowców społeczeństwu. W szerszym kontekście Open Access to wezwanie do swobodnego przepływu wiedzy, szczególnie tej, która została wygenerowana za publiczne, czyli nasze, pieniądze. Dotyczy to więc również wszelkiego rodzaju raportów, analiz i opracowań, które wytwarza państwo lub są dla państwa tworzone. Z dostępem do nich jest niemały problem, który chce rozwiązać Unia Europejska.
Niedawno padła ciekawa propozycja ze strony UE, a dokładniej Komisarz Neelie Kroes, która chce, aby wszystkie państwa członkowskie Wspólnoty zostały zobligowane do digitalizacji i udostępniania ich publicznych danych. Ma to poprawić dostępności obywateli do informacji i zwiększyć przejrzystość samej administracji. Co więcej propozycje nowej dyrektywy mają objąć również częściowo te instytucje, które do tej pory były wyłączone z procesu udostępniania danych, takie jak muzea, biblioteki czy publiczne uniwersytety. Zgodnie z tymi propozycjami musiałyby powstać również specjalne strony internetowe i portale, które by udostępniały informacje, zaś dostęp do nich byłby praktycznie darmowy.
Dlaczego to ma takie znaczenie? Powodów jest naprawdę wiele. Przede wszystkim warto spojrzeć na argumentację samej propozycji, która wskazuje, że większa dostępność do informacji to zachęta dla firm operujących na terenie Unii Europejskiej. Państwo nie dzieląc się informacjami tak naprawdę traci. Digitalizacja i udostępnianie danych publicznych może pobudzać gospodarkę.
Ważny jest również aspekt społeczny. We współczesnych państwach demokratycznych obywatel powinien mieć prawo dostępu do informacji nietajnych, wytwarzanych przecież najczęściej za jego podatki. Nie dotyczy to jednak tylko samej administracji państwowej, ale również tych wszystkich instytucji, agencji i podmiotów, które wytwarzają dane za publiczne pieniądze. Z tym bywa różnie. Państwo zamawia tony ekspertyz, analiz i raportów, za które pośrednio płacą wszyscy podatnicy, a które potem znikają w systemie. Albo ich się nie digitalizuje i dostępne są tylko do wglądu w wersji papierowej, co ogranicza do nich dostęp, albo w ogóle nie ma tego dostępu. Pod reżimem nowych przepisów ta sytuacja może się zmienić.
Czy nowe rozwiązania wejdą w życie i w jaki sposób zostaną one zrealizowane przez państwa członkowie? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Na razie wiadomo, że nowe przepisy mają trafić do Parlamentu Europejskiego a następnie muszą być zaakceptowane przez wszystkie państwa. W najlepszym przypadku nowe normy będą funkcjonować już w 2013 roku. Osobiście jestem zwolennikiem takich rozwiązań, które dają obywatelom jak najszerszy dostęp do informacji i będę trzymał kciuki, aby cała sprawa nie zakończyła się tylko toną zużytego papieru.
Na podsumowanie muszę przyznać, że praca pani Komisarz Neelie Kroes, którą obserwuję od dłuższego czasu (pracę, nie Kroes), robi na mnie spore wrażenie. Ilość inicjatyw i ich rodzaj, choć na razie papierkowych, ale takie są prawa rozbudowanej administracji, wskazują, że na tym stanowisku jest osoba, która ma jakąś wizję na cyfrową Europę. Byle tak dalej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu