Parlament Europejski po burzliwych dyskusjach nad umową CETA, ostatecznie wyraził zgodę na tymczasowe jej wdrożenie od przyszłego kwietnia. O ile same zapisy w umowie są kwestią w dalszym ciągu dyskusyjną, największe wątpliwości budzi fakt, iż rozmowy nad nią odbyły się bez udziału społeczeństwa, które Parlament Europejski niejako reprezentuje. A wspomniane społeczeństwo wyraźnie dawało znaki, że konsultacje w tej kwestii są potrzebne.
Parlament Europejski poparł umowę CETA. Głos społeczeństwa nie liczył się wcale
CETA ma ustanowić nowe, "lepsze" w opinii negocjatorów i ekspertów warunki handlu między krajami, również tymi spoza Unii Europejskiej. W zamyśle osób stojących murem za umową, dojdzie do sytuacji, w której konsument będzie na wygranej pozycji, bo będzie mógł towary nabyć taniej, natomiast firmom będzie łatwiej startować na nowych rynkach. Co ciekawe i zwolennicy i przeciwnicy dużą uwagę przykładają do praw pracowniczych, praw konsumenckich oraz jakości produktów. Ci, którzy popierają umowę, wspominają o utrzymaniu standardów, natomiast przeciwni obawiają się ich obniżenia. Dodatkowo, według osób nie przepadających za CETA, sądy do spraw inwestycji mogą stać się narzędziem w rękach firm celem wywierania nacisków na kraje, w których zapisy prawa mogą być sprzeczne z ich interesami.
CETA jak ACTA
Podobieństwo CETA do ACTA nie kończy się według Dziennika Internautów (oraz kilku innych mediów) tylko na takiej samej liczbie liter w akronimie. Chodzi również o sposób wdrożenia tej umowy w życie. Dobrą praktyką, a nawet obowiązkiem w wszelkich demokratycznych systemach jest to, aby każde ważniejsze prawo konsultować - nie tylko z wybranymi przez siebie ekspertami, ale również ze społeczeństwem, które poza plebiscytami powinno mieć sporo do powiedzenia. Model wprowadzania nowego porządku w kwestii handlu, opierający się na bagatelizowaniu głosu społeczeństwa spowodował, że w środowisku przeciwników umowy pojawiły się opinie, wedle których CETA jest kompletnie nieprzejrzystym prawem.
Ogromne wątpliwości wzbudza również fakt, iż wypracowana umowa, choć była dostępna publicznie, to obejmuje - jak podaje DI - 1600 stron trudnego tekstu utrzymanego w prawniczym tonie, przy czym wśród wielu polityków w Parlamencie Europejskim na próżno jest szukać kompetencji pozwalających przede wszystkim na zrozumienie tak skomplikowanych zapisów. To nie przeszkodził im natomiast w zagłosowaniu za umową, której założeń de facto nie znają.
Koniec wiary w demokrację?
Już sama umowa ACTA, której Antyweb głośno się sprzeciwiał wzbudzała wątpliwości co do demokratycznych standardów w Unii Europejskiej. Obiecywano wtedy, że podobny scenariusz się nie powtórzy, tymczasem mamy dokładnie tą samą sytuację, co sprzed kilku lat. Z tą różnicą, że CETA zdołano wprowadzić w życie i ta umowa będzie obowiązywać. Pytanie tylko, jakie skutki przyniesie nie tylko jej wdrożenie, ale również uczynienie jej obowiązującą bez udziału społeczeństwa.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu