Biznes

Spieszcie się kupować kamery GoPro - firma chyli się ku upadkowi

Maciej Sikorski
Spieszcie się kupować kamery GoPro - firma chyli się ku upadkowi
Reklama

Jaka piękna katastrofa - tak w skrócie można opisać rok 2016 w wykonaniu korporacji GoPro. Nie wiem, jak często CEO firmy prezentuje dzisiaj swój piękny uśmiech, ale z pewnością nie ma zbyt wielu powodów do zadowolenia. Spadają przychody, rosną straty, konkurencja straszy coraz bardziej, a sprzęt płata figle. Efektem są zwolnienia i wielkie przeceny akcji na giełdzie. Kończy się piękny sen?

GoPro ma kłopoty już od dłuższego czasu, nie piszemy o tym po raz pierwszy - nie mówimy o wpadce, jak w przypadku Samsunga, lecz o kryzysie. Coś na kształt działalności HTC: najpierw wielki sukces, chwilę później wielki zjazd. Widać to świetnie na wykresach przedstawiających cenę papierów wartościowych producenta kamer sportowych. Wczoraj ponownie spadła i to dość poważnie. Wszystko za sprawą kiepskich wyników.

Reklama

Przychody firmy w czwartym kwartale 2016 roku były wyższe od zeszłorocznych o około 100 mln dolarów i wyniosły 540 mln dolarów. Analitycy spodziewali się jednak lepszego wyniku. Trzeba też dodać, że w całym roku 2016 przychody wyniosły 1,2 mld dolarów - rok wcześniej było to 1,6 mld dolarów. Różnica jest olbrzymia. Humorów nie poprawiły też prognozy na bieżący kwartał. Co z zyskiem? Tego brak, są za to straty i to sięgające setek milionów dolarów w całym roku 2016. Firma tłumaczy to m.in. inwestycjami, które mają zaprocentować w przyszłości. Przekonamy się, czy te zapowiedzi znajdą potwierdzenie w rzeczywistości.

Niedawno do oferty GoPo powrócił dron Karma. Urządzenie, które musiało spędzać sen z powiek top menedżerom korporacji. To ono (wraz z kilkoma innymi urządzeniami zaprezentowanymi we wrześniu) miało nakręcać wyniki w okresie przedświątecznym, ale okazało się, że sprzęt jest wadliwy:

GoPro wzywa klientów do oddania dronów Karma. To świeży sprzęt, pisałem o nim niedawno, miał być mocnym uderzeniem firmy na koniec roku, w okresie przedświątecznym. W niespełna dwa tygodnie sprzedano tych maszyn 2,5 tysiąca – ktoś powie, że niewiele, ale trzeba mieć na uwadze, że to nie jest produkt za sto dolarów. Zresztą, prawdziwy szał zakupów miał dopiero nadejść. Możliwe jednak, że to marzenie ściętej głowy. Dlaczego sprzęt ma wrócić do producenta? Otóż pojawił się kłopot z jego działaniem. I to nie byle jaki problem, na stronie GoPro można przeczytać m.in. taki fragment: „loss of power during operation”. Przypominam, że mówimy o dronie – gdyby kłopoty z zasilaniem wystąpiły podczas lotu, maszyna mogłaby po prostu runąć na ludzi. Taki scenariusz byłby dla korporacji katastrofą, więc wybrała tymczasowe wycofanie drona z rynku.[źródło]

Nie było hitu pod koniec roku, ciężko stwierdzić, czy teraz będzie - cena nadal do niskich nie należy, a konkurencja nie śpi. Kilka lat temu, po wypadku Michaela Schumachera, pojawiła się wiadomość, że to kamera GoPro spowodowała uszkodzenia mózgu znanego kierowcy - akcje GoPro wówczas taniały, wydawało się, że firma wpadła w tarapaty. To jednak był tylko epizod, prawdziwe problemy miały nadejść. A ich efektem są m.in. duże zwolnienia: tylko pod koniec ubiegłego roku pracę straciło 15% załogi. Mówimy tu o 200 etatach.

Grzegorz pisał niedawno, że najgorszy w tym wszystkim jest styl, w jakim GoPro osuwa się na kolana - firma zaczyna prześladować mniejszych. Łatwiej ugrać coś w sądzie z małą firmą produkującą akcesoria, niż powalczyć na rynku z japońskim gigantem tworzącym drony. Pozostaje mieć nadzieję, że firma jednak weźmie się w garść i spróbuje jeszcze pozyskać klientów. Pojawia się jednak pytanie: czy ci ostatni będą długo rozpaczać, gdyby biznes przestał istnieć?


Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama