Felietony

Umarł Rockmelt, niech żyje Rockmelt. A Mozilla dalej wierzy w Social API

Tomasz Popielarczyk
Umarł Rockmelt, niech żyje Rockmelt. A Mozilla dalej wierzy w Social API
6

Od samego początku duet przeglądarki i sieci społecznościowych wydawał mi się dziwny i niepraktyczny. Z Rockmelta skorzystałem tylko raz w celu testów, a potem szybko zapomniałem o programie. Najwidoczniej nie tylko ja, bo przeglądarka właśnie zakończyła swój żywot. Ale bez obaw - twórcy mają coś, c...

Od samego początku duet przeglądarki i sieci społecznościowych wydawał mi się dziwny i niepraktyczny. Z Rockmelta skorzystałem tylko raz w celu testów, a potem szybko zapomniałem o programie. Najwidoczniej nie tylko ja, bo przeglądarka właśnie zakończyła swój żywot. Ale bez obaw - twórcy mają coś, co wynagrodzi fanom Rockmelta zamknięcie. Ja zaś mam nadzieję, że losy Rockmelta uważnie śledzi Mozilla i wyciąga wnioski.

Rockmelt miał być swoistą rewolucją na rynku przeglądarek. Program od samego początku zaskakiwał daleko idącą integracją z Facebookiem, co czyniło go z jednej strony rozwiązaniem bardzo oryginalnym, ale z drugiej prawdopodobnie też niszowym. Nie każdy potrzebuje aż tak silnej więzi z serwisem Zuckerberga, a dla większości użytkowników ciągłe powiadomienia społecznościowe byłyby raczej udręką niż udogodnieniem.

Rockmelt powstał w 2009 roku. Jak podaje TechCrunch, przeglądarka wzbudziła duże zaufanie inwestorów. W 2011 wyłożono na jej rozwój aż 30 mln dolarów (co wraz z poprzednimi rundami finansowania dało 40 mln dolarów wkładu). Zaowocowało to szybkim powstaniem Rockmelta na iPady oraz iPhone'y, jednak nawet mobilna ofensywa nie uratowała produktu, który z roku na rok tracił. W związku z tym w październiku ubiegłego roku opracowano nowy model, który aktywnie wykorzystywał mechanizmy typu curation. Treści miały znajdować użytkownika, a nie on je. Niestety nawet to nie pomogło Rockmeltowi nawiązać realnej konkurencji z przeglądarkową czołówką. Tymczasem koszty się nie zmniejszały. Aż połowę finansów pochłaniało aktualizowanie do najnowszych wydań frameworka Chromium. W rezultacie Rockmelt ma zakończyć niebawem swój żywot... choć nie do końca.

Funkcje, które do tej pory były dostępne z poziomu aplikacji trafią do... internetu, jako startup. Do wersji beta webowego Rockmelta póki co dostęp mają jedynie użytkownicy przeglądarki lub osoby posiadające odpowiednie zaproszenia. Od strony wizualnej wygląda mi to na kolejny klon Pinteresta i chyba zbytnio się nie mylę. Twórcy mówią, że projekt ma pomagać użytkownikom w skutecznym przeglądaniu sieci. Po podłączeniu kont społecznościowych i wybraniu interesujących nas tematów będziemy mogli śledzić najświeższe informacje na aktualizowanych w czasie rzeczywistym tabliczkach. Kliknięcie na którąś otworzy natomiast okno, w którym zobaczymy artykuł/informację oczyszczony z reklam, zbędnych grafik i innych utrudniających lekturę elementów (zupełnie jak w Pocket czy Readability). Tuż obok, jak przystało na narzędzie typowo społecznościowe, będziemy mogli komentować wydarzenia i dzielić się emocjami.

Czy to się przyjmie? Cóż, nie da się ukryć, że już trochę serwisów tego typu działa w internecie, a Rockmelt wcale nie oferuje niczego aż tak rewolucyjnego. Twórcy mają jednak determinację, by udowodnić, że 40 mln włożonych w rozwój ich projektu nie było pomyłką. Jak na razie nie jestem do końca przekonany, że im to się uda, ale internet zna wiele przypadków, w tkórych niepozorne usługi wyrastały na czołowe przedsięwzięcia w swoich kategoriach.

Jak ma się do tego Mozilla, o której wspomniałem w lidzie? Część z Was pewnie słyszała o Social API, czyli możliwości zintegrowania przeglądarki z sieciami społecznościowymi. Na pierwszy ogień poszedł Facebook, ale kilka dni temu ogłoszono też rozpoczęcie testów kolejnych usług: CliqZ, MSN Now (!) oraz Mixi. Czy to jest droga, którą powinien podążać "Lisek"? Jestem znów sceptyczny i wychodzę z założenia, że przeglądarki powinny być neutralnym, niezależnym od serwisów społecznościowych gruntem. Teraz narzekam na Mozillę, ale możecie być pewni, że będę narzekał też na Google, jeśli tylko zdecyduje się wcisnąć gdzieś do Chrome integrację z Google+. Nie każdy jest "socialoholikiem", a panel ze strumieniem społecznościowym to zwykły gadżet do zabawy i zabijania czasu. Ktoś powie "ale to jest opcjonalne. Nie chcesz, to nie korzystaj!". Trudno się nie zgodzić, ale sęk w tym, że czas i wysiłek poświęcony na rozwijanie Social API można by spożytkować znacznie lepiej.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu