Kryptowaluty

Technopatologie. Twierdzi, że ukopał krypto za 800 $ Teslą, tymczasem...

Krzysztof Kurdyła
Technopatologie. Twierdzi, że ukopał krypto za 800 $ Teslą, tymczasem...
2

W czasach gdy polscy sieciocelebryci reklamują sprzedaż NFT z kreskówkowymi misiami, rewolucja w autokratycznym Kazachstanie uderza w „wolnościowego” BTC, a mafia przemyca karty graficzne, kopanie krypto samochodem nie powinno dziwić. Ta historia ma jednak jeszcze drugie dno...

Kryptogórnicy go nienawidzą?

Wynalazł sposób na zielone kopanie krypto, kryptogórnicy z Kazachstanu go nienawidzą - tak mógłby zatytułować ten artykuł jakiś fan blockchainowych „walut”. Ponieważ jak wiemy, pewną niedogodnością ich kopania jest to, że utrzymanie infrastruktury Bitcoina wymaga zużycia prądu większego, niż robi to cała Argentyna, co kosztuje także w skali mikro, Siraj Raval postanowił znaleźć rozwiązanie.

Niewiele myśląc zainstalował na swoim Macu mini M1 oprogramowanie kopiące Bitcoina i za pośrednictwem falownika podpiął go do gniazda zapalniczki w swojej Tesli Model 3. Następnie, pragnąc zmaksymalizować zyski z tak błyskotliwej inwestycji, w bagażniku podpiął jeszcze dodatkowe karty graficzne bezpośrednio do baterii samochodu.

Aby to zadziałało miał shakować komputer Tesli, łamiąc tym samym warunki gwarancji. Tak przynajmniej powiedział dziennikarzom portalu CNBC. Nasz samochodowy górnik miał zarabiać w ten sposób od 400 do 800 dolarów miesięcznie. Przepytani przez wspomniany portal inni górnicy, którzy dla zabawy również mieli bawić się w hakowanie Tesli dla takich celów, delikatnie mówiąc, powątpiewają w tę historię. Jeden z nich powiedział nawet, że jego Tesla ma opcję darmowego ładowania, ale bardziej opłacalne byłoby zatrudnienie się w McDonaldzie, niż kopanie przy jej pomocy czegokolwiek.

Technologiczny Dyzma

Cała ta historia, czego o dziwo nie wyłapali dziennikarza CNBC, ma jednak drugie, jeszcze ciekawsze dno. Siraj Raval jest bowiem kimś w rodzaju amerykańskiego techno Nikodema Dyzmy. Mieniąc się specem od AI i krypto, a naprawdę plagiatując pracę naukowców (do czego pokrętnie przyznał się na Twitterze), filmy innych youtuberów, koderów etc. zdołał nieźle wypromować swój kanał (700 tys. subskrybentów) a na jego bazie sprzedawać kursy dotyczące AI, a nawet opchnąć jakieś „własne” książki.

Przed aferą zdołał wkręcić się nawet na wywiad do Lexa Fridmana (ostatnio wrzucałem jego rozmową z Elonem Muskiem), został też prelegentem Europejskiej Agencji Kosmicznej. Po wybuchu afery jego „naukowa” kariera oczywiście załamała się, ESA wycofała się ze współpracy, wkręceni naukowcy zerwali kontakty i wywalili wszelkie materiały mogące go promować. W sieci pojawiły się też analizy filmów, które wrzucał na swoim kanale, które również okazywały się „głęboko” inspirowane. Poniżej załączam analizę Trena Blacka, idealnie podsumowującą działalność tego „samochodowego kopacza krypto”.

Co ciekawe, film z rzekomego kopania krypt pojawił się na jego kanale rok wcześniej, ale najwyraźniej Siraj postanowił rozpropagować tę historię ponownie, wzbogacając o ETC i zaskakująco wysokie kwoty zysku. Ciekawe, czy w ogóle jest właścicielem tej Tesli...

Alegoria rynku krypto

Muszę przyznać, że gdy przeczytałem artykuł na CNBC, wydał mi się po prostu zabawną ciekawostką, kolejny raz pokazującą absurdy wszystkiego co związane z kryptowalutami. Jednak historia samego „bohatera”, dodajmy również twórcy... SirajCoina, jest znacznie ciekawsza i idealnie ilustruje cały ten kryptobajzel, od bitcoina zaczynając, na misiowych i kotkowych NFT kończąc.

Obawiam się w tym wszystkim tylko jednego, skoro jego amerykańska kariera została zwichnięta, to taki fachura w zakresie autopromocji może zacząć rozglądać się za pracą za granicą. Zupełnym przypadkiem znam kraj, w którym jego gwiazda, np. w administracji rządowej, mogłaby rozbłysnąć na nowo...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu