Nadarza się dobra okazja ku temu, aby sprawdzić ustawienia prywatności naszych fotografii umieszczonych w Google+. Istnieje bowiem spora szansa, że tr...
Nadarza się dobra okazja ku temu, aby sprawdzić ustawienia prywatności naszych fotografii umieszczonych w Google+. Istnieje bowiem spora szansa, że trafią one do usługi Google Maps. Jest to rezultat nowej polityki firmy, która ma zapewnić mapom dostęp do większej liczby fotografii, panoram i zdjęć sferycznych.
Teoretycznie Google nie robi niczego złego. Na mapach miałyby się bowiem pojawić wyłącznie te fotografie, które zostały przez użytkowników oznaczone jako publiczne (i osadzone w publicznych albumach), a także posiadają geotagi (a właściciel zgodził się na udostępnienie informacji o lokalizacji). Zarządzać tymi wszystkimi treściami, które są wykorzystywane w mapach Google możemy za pośrednictwem specjalnej witryny uruchomionej przy okazji udostępnienia możliwości dodawania zdjęć sferycznych do Map przez użytkowników. Wyświetlane tutaj są wszystkie zdjęcia, które są używane do uatrakcyjniania wybranych lokacji.
Czy jest co potępiać? Google robi co może, aby zapełnić swoją usługę map jak największą ilością wartościowych treści. Zdjęcia panoramiczne czy atrakcyjne scenerie to świetne dopełnienie widoków dostępnych z poziomu StreetView oraz informacji o lokalnych atrakcjach turystycznych. Dzięki temu Google Maps stają się czymś więcej niż tylko serwisem z mapami. Dodajmy bowiem do tego opisywane przeze mnie w ubiegłym tygodniu narzędzie MyMaps i otrzymamy interaktywny przewodnik turystyczny z możliwością efektywnego zaplanowania wakacji.
Sęk w tym, że nie każdy może zdawać sobie sprawę z tego, że jego fotografie są wykorzystywane w celach komercyjnych (bo taką usługą są przecież mapy). Tak, jak nie każdy zdaje sobie sprawę, że zdjęcia wykonywane smartfonem automatycznie lecą do chmury Google'a (przypomnijmy sobie aferę z wyciekiem z iClouda i zaskoczenie niektórych celebrytek). Wszystko to sprawia, że zwykły użytkownik ma coraz mniejszą kontrolę nad swoimi materiałami, choć paradoksalnie usługodawca dostarcza mu wszelkie narzędzia do tego.
Może niepotrzebnie histeryzuję, bo, jak sam wspomniałem, Google wykorzystuje tylko publiczne fotki z geotagami, a wszystko to jest dość szczegółowo opisane na stronach pomocy. Teoretycznie mamy również możliwość ustawienia powiadomień informujących o wykorzystywaniu naszych fotografii na mapach. Patrząc na to z drugiej strony, Google stworzył narzędzie, które jest dla miłośników fotografii oraz profesjonalistów ciekawym sposobem na wypromowanie się i pokazanie światu swojej twórczości. Warto pisać również o tym w ten sposób, a nie jedynie przez pryzmat ochrony prywatności, która, jak pokazuje historia, nie jest jakoś szczególnym problemem dla większości użytkowników.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu