Twitter

Elon Musk przymierza się do kolejnego trzęsienia ziemi. Może wam się nie spodobać

Kamil Świtalski
Elon Musk przymierza się do kolejnego trzęsienia ziemi. Może wam się nie spodobać
1

Elon Musk przymierza się do kolejnej zmiany w X (dawniej Twitter). Tym razem chce poszaleć w kwestii sposobu udostępniania linków.

X (dawniej Twitter) podobnie jak Facebook — dla wielu stał się zastępstwem kanałów RSS i samodzielnego przeglądania ulubionych źródeł. Ludzie zaufali algorytmom i temu, że media społecznościowe najskuteczniej będą im dostarczać newsy. Choć od początku przecierałem oczy ze zdziwienia i nigdy nawet przez sekundę nie rozważałem pożegnania z RSS, taki był wybór milionów internautów. Ale Elon Musk uznał, że serwowanie podglądu artykułów w X to nieco za mało. Zamiast nagłówków, będzie nicość albo wszystko. Nowy właściciel platformy wymyślił sobie, że nie ma sensu wypuszczać ludzi poza serwis. Skoro już subskrybenci mogą dodawać tam długie wpisy, formatować je itd. — to niech z tego skorzystają!

X (dawniej Twitter) bez podglądu linków. Zobaczymy tylko URL i obrazek

Jak informuje redakcja Fortune, kolejną wielką zmianą na jaką chce postawić Elon Musk jest zrezygnowanie z podglądu artykułów, który zaciągany jest dotychczas. Zamiast niego użytkownicy będą widzieć wyłącznie URL do wpisu oraz grafikę z nagłówka. Jeżeli ktoś będzie chciał się podzielić tytułem czy leadem, będzie musiał zrobić to samodzielnie — wpisując je w treść wpisu.

Jaki jest powód takich zmian? Bez wątpienia można do nich zaliczyć chęć przyciągnięcia większej uwagi zarówno publikujących, jak i miłośników ich twórczości. Elon Musk twierdzi, że X zapewni im wolność słowa, a także większe zarobki, jeśli zdecydują się korzystać z jego platformy. Robiąc zatem krok wstecz i wspominając oskarżenia wobec X o spowalnianie przekierowań na strony, których nie lubi właściciel serwisu, nagle wszystko nabiera sensu i tworzy logiczną całość.

To będzie duża zmiana, ale...

Bez wątpienia zrezygnowanie z zaciągania podglądu i nagłówków do linków zamieszczanych w serwisie wprowadzi spore zamieszanie — i minie chwila, nim użytkownicy nauczą się korzystać z udostępniania w serwisie na nowo. Bez wątpienia będzie ich to kosztowało więcej energii i sprytniejszego zarządzania ograniczonym miejscem które tam mają na swoje wpisy — bowiem ręcznie zmuszeni będą przepisywać tytuły i leady. Teraz wszystko dzieje się samoistnie, in pozostaje wyłącznie dopisania własnego komentarza / zapytania itd. Trudno mi jednak sobie wyobrazić, by faktycznie w dłuższej perspektywie dziennikarze zdecydowali się masowo porzucać swoją pracę i na pełny etat publikować artykuły wyłącznie na łamach X. Szczerze mówiąc — dla mnie po wprowadzeniu długich treści, X stał się kompletnym zaprzeczeniem tym, za co przed laty pokochałem Twittera. I choć długie wątki były może i niespecjalnie wygodne, to wciąż wolałem się przedzierać przez nie — jednocześnie czytając nieco odpowiedzi — niż liczące sobie kilkaset słów wypociny. Te zostawmy serwisom internetowym i blogom. Dlatego też niespecjalnie kupuję wizję społecznościówki jako przodownika wolności słowa i wolnej prasy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu