Świat

Po co komu moderacja? Zwolnienia w końcu odbiją się Twitterowi czkawką

Krzysztof Rojek
Po co komu moderacja? Zwolnienia w końcu odbiją się Twitterowi czkawką
Reklama

Twitter Muska będzie zupełnie innym tworem, niż wcześniej. Właśnie został zwolniony zespół odpowiedzialny za oznaczanie dezinformacji.

Korzystając z social mediów łatwo jest narzekać na to, że widzimy treści, które, według naszych przekonań, powinny zostać usunięte. Łatwo też wtedy narzekać na moderacje, która z naszego punktu widzenia nie robi tego, co powinna. Jest to dosyć zabawne, ponieważ widać wyraźnie, że im bardziej ktoś jest zaangażowany w pewne konflikty polityczne bądź ideologiczne, tym bardziej twierdzi, że dany portal społecznościowy wspiera "tę drugą stronę". Jednak jeżeli tylko przyjrzymy się raportom i historiom ludzi, którzy faktycznie pracują jako moderatorzy, zauważymy, jak ciężka i odpowiedzialną pracę wykonują i że bez nich social media zostałyby zalane materiałami, które u większości osób mogłyby wywołać realną traumę. Dlatego też utożsamianie moderacji z "brakiem wolności słowa" jest u swoich podstaw błędne, ponieważ moderacja w większości zajmuje się materiałami dużo poważniej naruszającymi regulamin.

Reklama

Dlatego też zwalnianie ludzi odpowiedzialnych za moderacje to bardzo zły pomysł

Jak donosi Endgadget, żaden z pracowników Twittera nie może być spokojny o swoją posadę, ponieważ Musk wciąż zwalnia pracowników z każdego sektora firmy. W tym wypadku zwolniono kolejną grupę  osób, z których większość miała być odpowiedzialna za pilnowanie, by na Twitterze nie pojawiały się materiały dezinformacyjne. Jak w wywiadzie podała Ella Irwin, Twitter przeprowadza redukcje zatrudnienia w obszarach, w których firma nie widzi wystarczającego potencjału by zatrudniać tak wielu ludzi.

W tym akurat obszarze trzeba przyznać, że Musk jest konsekwentny. Jeżeli bowiem jego wizja Twittera to miejsce, gdzie każdy może powiedzieć wszystko, nie ma absolutnie potrzeby posiadać zespołu ludzi, którzy wykrywają i oznaczają dezinformacje. Jednak elementem ubocznym takiego podejścia jest fakt, że bez kontroli na platformie będą pojawiać się treści, których ludzie nie będą chcieli widzieć. Na świecie jest bardzo dużo podmiotów, które z chęcią wykorzystają dezinformacje i przeinaczanie faktów do swoich celów - widzieliśmy to już nie raz w przypadku praktycznie każdej platformy społecznościowej.

Dlatego też uczynienie z Twittera miejsca "dla wszystkich" bez odpowiedniego systemu kontroli jest niemożliwe i na dłuższą metę - szkodliwe dla platformy. Już teraz od Twittera odwracają się reklamodawcy, którzy nie chcą lokować budżetów na platformie w obawie o brand safety. Jestem przekonany, że w dłuższej mierze ucierpi też na tym główny cel Twittera, czyli zdobycie większej liczby użytkowników. Jeżeli bowiem Twitter będzie "dla wszystkich", to szybko pojawią się tam grupy ekstremistyczne, które odstraszą  użytkowników będących "pośrodku", czyli tak naprawdę większość ludzi korzystających z medium społecznościowego.

Oczywiście, efekty takich działań nie będą widoczne od razu. Stworzenie zespołu przeciwdziałającego było dużym krokiem naprzód. Teraz Musk krok po kroku rozmontowuje postęp, jaki wykonali jego poprzednicy.

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama