Huawei wyewoluował przez ostatnie lata od przeciętnego producenta z Chin do czołowej firmy, która prężnie się rozwija w wielu sektorach. Jednak utrzymanie pozycji na szczycie wymaga wiele pracy. W przypadku smartfonów walka o pozostanie w czołówce należy do wyjątkowo trudnych, dlatego też w tym roku poznamy trzy smartony z ich flagowej linii P, które wyróżnią się możliwościami fotograficznymi. Co jeszcze będzie ich atutami na tle rywali?
Trzy aparaty i trzy warianty Huawei P20. Producent rozpoczyna atak na Apple
Raz, dwa, trzy
Podwójny aparat pojawił się po raz pierwszy w smartfonach w dobie popularności 3D. Wtedy każdy chciał zakosztować tego niezwykłego rozwiązania i móc stworzyć samemu trójwymiarowe zdjęcie. Jednak boom na to szybko się skończył. W przypadku telefonów trwał on wyjątkowo krótko, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że nigdy na dobre nie zaistniał, a pomysł na przeniesienie całej technologii do niewielkich urządzeń, pojawił się pod wpływem nagłego pojawienia się w sprzedaży wielu telewizorów właśnie wspierających 3D.
Z czasem do koncepcji dwóch sensorów powrócono. Tym razem jednak po to, aby dało się zrobić zdjęcie z rozmyciem soczewkowym, a z biegiem lat firmy kontynuowały pracę nad podobnym systemem. LG zdecydowało się na dodatkowy obiektyw szerokokątny, Apple – teleobiektyw, natomiast Huawei matrycę monochromatyczną. Twórca linii Mate uznał jednak, że to wciąż za mało. Teraz po raz kolejny jesteśmy upewniani w tym, że Huawei P20 we wszystkich wersjach otrzyma potrójny aparat.
Tajemnicze rozwiązanie
Niestety trudno napisać dokładnie, czym będą różniły się względem siebie te sensory. Na pewno jeden będzie standardowy. Kolejne być może pochwalą się szerokim kątem widzenia lub teleobiektywem, który pozwoli wykonywać bardzo popularne aktualnie zdjęcia portretowe. Jestem przekonany, że pod względem jakości fotografii, Huawei P20 nie zawiedzie. Jego poprzednicy już udowodnili, że w tej kwestii firma radzi sobie bardzo dobrze. Oby jeszcze filmy wyglądały równie dobrze. W tym aspekcie jeszcze producent musi się trochę poprawić, jeżeli chce konkurować z najlepszymi.
Wprowadzenie takiej nowości jest naturalnym krokiem, gdy tylko spojrzymy na plany Huawei. W 2017 sprzedali już 153 milionów smartfonów. W tym chcą jeszcze więcej, a jednocześnie zamierzają rywalizować z Samsungiem i Apple w segmencie najdroższych flagowców. Przy cenie na poziomie czterech, pięciu tysięcy złotych, ich sprzęty muszą wyróżnić się czymś niespotykanym. Z uwagi na znaczenie aparatu przy wyborze nowego smartfona, wydaje się to być rozsądny krok, aczkolwiek firma będzie musiała udowodnić, że w tym przypadku więcej rzeczywiście oznacza lepiej.
Do wyboru, do koloru
W przypadku Mate 10 do wyboru są trzy wersje: Lite, standardowa oraz Pro. Tymczasem Huawei P20 zadebiutuje w trzech tylko wariantach flagowych: standardowym, Plus i Pro; a pojawienie się Lite to kwestia czasu, ponieważ z perspektywy statystyk te edycje cieszą się ogromną popularnością. Czym jednak będą się względem siebie różnić? Niestety dysponujemy jeszcze tak skromnymi informacjami na ten temat, że trudno wymienić wszystkie odmienne elementy.
Pewne jest, że Huawei P20 i P20 Plus będą korzystały z układu Kirin 970. Natomiast Pro otrzyma jego podkręconą wersję, Kirin 975, który podobno ma przynieść wzrost wydajności na poziomie kilkunastu procent. Oprócz tego, tylko najwyższa wersja zostanie wyposażona w 8, a nie „jedynie” 6 GB RAM oraz 256 zamiast 64 lub 128 GB pamięci wbudowanej. Naturalnie wszystkie pochwalą się prawie bezramkowymi wyświetlaczami o proporcjach 18:9 (2:1), a Huawei P20 Pro podobno będzie wyglądał podobnie jak iPhone X.
Tutaj też pojawia się moja największa wątpliwość. Topowy model Apple sprzedaje się jak ciepłe bułeczki, jednak od strony wizualnej nie należy do najpiękniejszych, właśnie ze względu na tą „wysepkę” z czujnikami. Trochę szkoda, że Huawei zamierza mocno zainspirować się tu bezpośrednim konkurentem. Oby tylko te nawiązania się na tym skończyły i nie objęły już ceny.
Walka o prym
Premiera nowych Huawei P20 ma odbyć się już na marcowych targach MWC 2018 w Barcelonie. Właśnie ten rok będzie ważny dla tego producenta i zobaczymy, czy zdoła zwiększyć i tak już znakomitą sprzedaż. W dodatku na dobre planuje wejść w segment premium. Ultradrogie high-endy są wymagającym segmentem i jeżeli zdołają utrzymać się w nim razem z Samsungiem i Apple, udowodnią wszystkim swoją wartość. Na razie czeka ich próba. Najbardziej jednak jestem ciekaw, na co pozwolą te trzy aparaty. Oby tylko oferowały coś rzeczywiście użytecznego i unikatowego – tego wymaga się od liderów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu