Mobile

Trzecia siła na rynku smartfonów? Pretendentów nie brakuje

Maciej Sikorski
Trzecia siła na rynku smartfonów? Pretendentów nie brakuje
Reklama

Ostatni tekst poświęciłem globalnej sprzedaży smartfonów, która bije kolejne rekordy. W ubiegłym kwartale sprzedano aż ćwierć miliarda "inteligentnych...

Ostatni tekst poświęciłem globalnej sprzedaży smartfonów, która bije kolejne rekordy. W ubiegłym kwartale sprzedano aż ćwierć miliarda "inteligentnych telefonów" i wyraźnie zepchnęły one "tradycyjne telefony" na boczny tor. Liderem tej branży pozostaje Samsung, z coraz większą stratą, ale nadal podąża za nim Apple. Na tych dwóch firmach sektor się jednak nie kończy – chętnych na zaistnienie w czołówce producentów nie brakuje.

Reklama

Tekst traktuję jako kontynuację tego przywołanego we wstępie, więc nie będę powtarzał, jak radzili sobie na rynku Samsung i Apple – skupię się na mniejszych (póki co) graczach, a zacznę od nawiązania do wpisu z końca lipca bieżącego roku – komentowałem wówczas wyniki niektórych producentów w II kwartale 2013 roku i wspomniałem o "młodych wilkach", czających się za Apple i Samsungiem. Po kolejnych trzech miesiącach mogę to powtórzyć i dodać, że stają się one coraz bardziej aktywne.

Gdybym miał w ciemno stawiać, kto zajął trzecie miejsce na liście producentów smartfonów z najlepszą sprzedażą, to wskazałbym LG. Wynikałoby to z kilku czynników: analitycy Samsunga prognozowali jakiś czas temu, że to właśnie konkurent z ich podwórka będzie szybko poprawiał swoje wyniki i wskoczy na podium, w II kwartale 2013 zostało to potwierdzone i LG faktycznie uplasowało się na trzeciej pozycji. Mogłyby na to wskazywać także ostatnie poczynania tej korporacji, a ściślej pisząc, ich wzmożona aktywność. Okazuje się jednak, że firma ta zajęła czwartą lokatę, a wyprzedziło ich Huawei.

Gigant z Państwa Środka może się pochwalić świetną dynamiką wzrostu sprzedaży – w trzecim kwartale 2012 roku sprzedali 7,6 mln smartfonów, a w poprzednim 12,7 mln, czyli o 67% więcej. Dobry wynik, gdy weźmie się pod uwagę zaciętą rywalizację w tym sektorze, a zwłaszcza w segmencie sprzętu z Androidem na pokładzie. Korporacja zajęła w ubiegłym kwartale ponad 5% rynku – słaby udział, gdy porównamy to z wynikiem Samsunga, ale w zestawieniu z innymi graczami z tego rynku nie jest już źle. Huawei nadal jednak musi się mierzyć z problemem, który, wedle zapowiedzi, jest eliminowany od pewnego czasu (póki co niewiele z tych działań wynika), czyli ze słabą pozycją na rynku globalnym.

Chińska firma zawdzięcza dobre wyniki przede wszystkim sprzedaży na własnym podwórku. Pamiętam, że dobrych kilka kwartałów temu top menedżerowie firmy zapowiadali ekspansję na rynku globalnym, chcieli przekonać klientów w USA oraz w Europie, że ich atutami są nie tylko niska cena urządzeń, ale też dobra jakość i wysublimowany styl. W podobnym duchu atmosferę podgrzewał wówczas inny gracz z tego kraju – ZTE (jeśli się nie mylę, to obie firmy robiły sporo szumu na początku 2012 roku). Szybko miało się jednak okazać, że z tych zapowiedzi niewiele wynika – Chińczycy nie zdołali się przebić i odpowiednio wypromować na wspomnianych rynkach.


Myśląc o tym, zadałem sobie pytanie, czy Huawei faktycznie aż tak bardzo zależy (albo czy powinno im zależeć) na zaistnieniu np. w Europie? Przecież ich rodzimy rynek jest znacznie bardziej perspektywiczny, a karty na nim są dopiero rozdawane. Choć szansa na wielkie zyski w tym kraju jest spora, to wszyscy producenci zdają sobie sprawę z tego, że konkurencja również ostrzy sobie zęby na pieniądze chińskich klientów. W takim układzie odwrócenie wzroku od Europy i pilnowanie, by nie zostać w ogonie stawki w Chinach wcale nie dziwi.

Niejako w opozycji do Huawei stoi LG, czyli czwarty producent minionego kwartału. Koreańczykom niewiele zabrakło do trzeciego miejsca – sprzedali w poprzednim kwartale 12 mln smartfonów, więc różnica między ich wynikiem, a tym osiągniętym przez Huawei wyniosła zaledwie 0,7 mln urządzeń. W skali całego rynku to prawdziwa kropla w morzu. Koreański gracz zanotował największy skok sprzedaży: 71%, ale wiele wskazuje na to, że są na dobrej drodze do osiągania jeszcze lepszych wyników. Niedawno pisałem, że śmiałe poczynania w zakresie marketingu, dostarczanie na rynek dobrych, a czasem dość oryginalnych (G Flex) urządzeń i przede wszystkim premiera kolejnego Nexusa mogą szybko przynieść efekty i poważnie podkręcić sprzedaż koreańskiej korporacji.

Reklama


Dlaczego wspomniałem o opozycji względem Huawei? Ponieważ LG kiepsko radzi sobie na rynku chińskim (podobnie jest w Indiach), a wzrost sprzedaży zawdzięczają klientom z Zachodu. Nie chciałbym przesadzać, ale z boku wygląda to tak, jakby niektórzy gracze z dalszych pozycji rankingu ustalali strefy wpływów i nie chcieli sobie wchodzić w drogę. Miałoby to sens, ponieważ w takim układzie mieliby znacznie większe szanse na konkurowanie z Samsungiem. O ile z takiego założenia mogliby wychodzić decydenci LG i Huawei, to niekoniecznie ich zdanie podzielą np. top menedżerowie Lenovo, czyli firmy zamykającej piątkę największych producentów minionego kwartału.

Reklama

Korporacji Lenovo udało się w ciągu roku zwiększyć sprzedaż smartfonów z 6,4 mln sztuk do 10,8 mln. Procentowy wzrost podobny do tych uzyskanych przez LG i Huawei – około 70%. Komu zagraża ta firma? Co ciekawe, wszystkim wspomnianym producentom. Z jednej strony, naciskają oni na Samsunga w Chinach i odbierają Koreańczykom udziały w tamtejszym rynku. Skoro przejmuje je Lenovo, to nie zyskuje na tym Huawei czy ZTE. Z drugiej strony, największy producent komputerów nie ukrywa, że chce zwiększyć swoje udziały w globalnym rynku mobilnym. Ich ostatnie tablety i smartfony robią spore wrażenie i dają korporacji mocne podstawy do walki o portfele klientów – także w USA i w Europie.

Fascynujące jest to, że wyniki Huawei, LG oraz Lenovo są do siebie bardzo zbliżone i w tym gronie może dochodzić do częstych przetasowań w tabelach prezentujących wielkość sprzedaży. Każda pomyłka, opóźnienia w produkcji czy wpadka marketingowa konkretnego producenta mogą mieć spory wpływ na zmiany w zestawieniach takich, jak to przygotowane przez Strategy Analytics. Nawet jeśli nie będzie to bezpośrednia zacięta rywalizacja (przypadek LG-Huawei), to przecież każdy ma ten sam cel – sprzedać możliwie dużo smartfonów, zarobić na tym pieniądze i poprawić pozycję w rankingu.


Warto też mieć na uwadze, że branża mobilna nie kończy się na pięciu największych graczach. Przecież w zestawieniu nie pojawiły się takie marki, jak Sony, ZTE czy HTC. Każdy z tych producentów ma potencjał, by wskoczyć do pierwszej piątki. Oczywiście nie są to równe szanse – o ile poczynania Sony w ostatnich kwartałach dają podstawy ku temu, by widzieć ich w gronie liderów, o tyle HTC cały czas oddala się od tej grupy. Co kilka miesięcy inny pomysł na powrót do światowej czołówki i zmiana planów. W tym biznesie trzeba działać dynamicznie, ale to nie może się przerodzić w chaos.

Chociaż zabrzmi to banalnie, to nie ulega wątpliwości, że kolejne kwartały na rynku smartfonów będą bardzo ciekawe. Do tej pory Samsung sukcesywnie powiększał swoje udziały w branży i robił to już nie tylko kosztem Nokii, BlackBerry, Motoroli czy HTC, które z różnych względów utraciły pozycje w gronie liderów, ale też podbierał klientów Apple. Ciekawe, czy zdoła kontynuować swój rajd, a jeśli nie, to czy przynajmniej uda mu się utrzymać zdobyte pozycje? Na temat ich kolejnego flagowca krążą już plotki i rośnie niebezpieczne dla firmy oczekiwanie analityków, dziennikarzy oraz klientów na wunderwaffe. Podobnie jest w przypadku Apple – coraz częściej pojawiają się pytania w stylu: kiedy Amerykanie zaprezentują telefon na miarę kolejnego przełomu? I czy w ogóle jest to możliwe. Niektórzy przekonują, że rok 2014 będzie ostatnią szansą na ruch tego typu, ale warto w tym miejscu przypomnieć, że takie opinie krążą w branży już od kilku lat.

Reklama

To jednak zaledwie czubek góry lodowej – znacznie ciekawiej może być w jej dolnych partiach, gdzie grupa silnych producentów będzie walczyła o zdobycie miejsca na podium, utrzymanie go oraz nagłośnienie tego osiągnięcia. Określenie „trzecia siła na rynku smartfonów” brzmi kusząco i może zachęcać do działania. Przekonamy się, czy więcej korzyści przyniesie promowanie flagowców w Europie i ścisła współpraca z Google (LG) czy może napędzanie sprzedaży tańszych urządzeń w Chinach (Huawei). Będzie się działo…

Źródło informacji strategyanalytics.com
Źródła grafik: Huawei, LG, Lenovo

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama