Ze wszystkich producentów konsol wydaje się, że to Nintendo ma najmniejsze problemy z piractwem. Niemniej i ta firma ściga podmioty, które potencjalni...
Trybunał Europejski o przerabianiu konsol: dozwolone w uzasadnionych przypadkach
Ze wszystkich producentów konsol wydaje się, że to Nintendo ma najmniejsze problemy z piractwem. Niemniej i ta firma ściga podmioty, które potencjalnie narażają ją na straty. Jednakże, w ostatniej sprawie przeciwko firmie PC Box, japońska firma może nie doczekać się zadowalającego rozstrzygnięcia.
O co w ogóle chodzi? Nintendo pozwało we Włoszech firmy PC Box i 9Net, która dystrybuowała konsole Wii i NDS. Jednakże, nie była to taka zwykła sprzedaż, bo przed sprzedaniem sprzętu pracownicy dołączali do niego pakiet programów "homebrew" (nieautoryzowanych przez Nintendo, nie do uruchomienia na konsoli świeżo wyjętej z pudełka), oraz pakiet pozwalający na ich uruchomienie. Krótko mówiąc – dostarczali środków do łamania zabezpieczeń konsoli. Co zrobi z tym konsument? W to PC Box już nie ingerowało. Oni dostarczali środki, aby uruchamiać homebrew, a także odpalać pliki wideo i MP3, czego konsole Nintendo oryginalnie nie potrafiły robić. Faktem jest, że ich działanie pozwalało na uruchamianie pirackich wersji gier.
Włoski sąd w Mediolanie, przed wydaniem wyroku poprosił o wydanie opinii Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu. Prawo unijne bowiem w oględny sposób reguluje tę kwestię przy pomocy dyrektyw (te akty prawne nie są stosowane bezpośrednio, ale państwa członkowskie są zobowiązane do implementacji ich założeń). 23 stycznia wydano odpowiednie orzeczenie. A w nim:
Trybunał Sprawiedliwości, powołując się na zasadę proporcjonalności wskazał, że ochronie prawnej mogą podlegać tylko te środki technologiczne (szyfrowanie, odpowiedni soft, itp.), które mają na celu przeciwdziałanie łamania praw autorskich. Krótko mówiąc – zabezpieczenia mogą istnieć tak długo, jak chronią przed stratami. Jeżeli chcemy odblokować swoją konsolę w zbożnym celu, to nie można nam tego zabronić.
Jednakże, jak zauważyli sędziowie Trybunału, należy zbadać „jak często urządzenia spółki PC Box są faktycznie wykorzystywane w celu umożliwienia korzystania na konsolach Nintendo z nieautoryzowanych kopii gier Nintendo i gier wyprodukowanych na licencji Nintendo oraz jak często owe urządzenia są wykorzystywane do celów, które nie naruszają praw autorskich do gier Nintendo i do gier wyprodukowanych na licencji Nintendo.”. Wszystko zależy więc od konkretnego przypadku. Furtka dla przerabiania konsol została uchylona, ale to nie oznacza, że zapanował Dziki Zachód.
Jednocześnie zauważono, że ostatnie zdanie w konkretnej sprawie ma sąd krajowy – on ma również rozstrzygnąć, czy producent mógł zastosować inne środki technologiczne, zapewniające równie skuteczną ochronę praw autorskich, bez ograniczania w wysokim stopniu funkcjonalności konsoli. Jeżeli tak, przemawia to na niekorzyść producenta. Podobnie w kwestii oprogramowania łamiącego zabezpieczenia – należy zbadać konkretny przypadek, przede wszystkim pod kątem tego w jaki sposób były dane środki wykorzystywane.
Przeróbki konsole spędzają sen z powiek producentom tego sprzętu. Niektóre modyfikacje muszą ingerować mocno w sprzęt, jak słynne chipy do Xboksów 360, innym razem wystarczy specjalny nośnik, jak w przypadku NDSa, albo przeróbka softu. Tak czy inaczej – jeszcze się taki bastion nie przytrafił, który by w końcu nie padł. Nawet PlayStation 3, po wielu latach prób, udało się złamać. Do dzisiaj toczy się dyskusja: na ile sprzęt przez nas kupiony pozostaje nasz i na ile możemy sobie w stosunku do niego pozwolić. Producentom konsol marzy się, żebyśmy tylko grzecznie kupowali kolejne gry i nie próbowali niczego zmieniać, ale jak widać, prawo stoi okrakiem w tej sprawie.
- Źródło: Curia Europa (wyrok po polsku), via Polygon
- Źródło grafiki
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu