Gry

Trochę współczuję recenzentom. Przebieganie przez Wiedźmina 3 to nie jest fajna sprawa

Paweł Winiarski
Trochę współczuję recenzentom. Przebieganie przez Wiedźmina 3 to nie jest fajna sprawa
11

Stało się, dziś premiera Wiedźmina 3. Największej, najważniejszej i wygląda na to że najlepszej polskiej gry. Nie byłem na nią "nakręcony" aż do momentu kiedy chwyciłem pada i chwilę pograłem w recenzencki kod. Potem "hype" sięgnął zenitu. Oczywiście to nie jest tak, że źle bawiłem się przy jedyn...

Stało się, dziś premiera Wiedźmina 3. Największej, najważniejszej i wygląda na to że najlepszej polskiej gry. Nie byłem na nią "nakręcony" aż do momentu kiedy chwyciłem pada i chwilę pograłem w recenzencki kod. Potem "hype" sięgnął zenitu.

Oczywiście to nie jest tak, że źle bawiłem się przy jedynce czy dwójce. Wręcz przeciwnie. Mam w domu konsolową kolekcjonerkę "Zabójców Królów", ale jakoś nigdy nie stawiałem serii Wiedźmin obok moich ulubionych gier wszech czasów. Zawsze doceniałem jednak pracę włożoną w produkcję Wiedźminów i to, jak bardzo zmieniły one postrzeganie polskiego gamedevu.

Dlatego też nie dałem się porwać fali "hype'u" na trójkę. Owszem, robiły na mnie wrażenie zarówno zwiastuny jak i fragmenty, które oglądałem na pokazach podczas Gamescomu. Wiedziałem, że kupię - nie czułem jednak potrzeby robienia tego w dzień premiery. Potem przyszła do redakcji konsola z grą. Sprawdziłem, spodobało się i to dość mocno. Później Tomek zaczął grać i opowiadać. Podczas nagrywania naszego materiału z rozgrywki wiedziałem już, że muszę zagrać jak najszybciej.

Włączyłem grę wczoraj około godziny 19. Odłożyłem pada w okolicach 2:30. Trzy godziny snu (pozdrawiam Syna, który zerwał mnie z łóżka o 5:25) to nie jest najlepszy pomysł na majowy wtorek. Ale naprawdę ciężko było oderwać od gry. Wiem, że Tomek spędził przy Wiedźminie 3 wiele godzin, by napisać dobrą, wyczerpującą recenzję. Wiem jednak, że nie był w stanie sprawdzić wszystkich zadań pobocznych, skupiał się przede wszystkim na tym, by odhaczyć wątek główny i obejrzeć grę z każdej możliwej strony. A to niestety prawie zawsze oznacza mniejszy lub większy "speedrun". Wiem, że ma swoją kopię już na Xboksa One, wiem że już do niej usiadł i wiem też, że zamierza zaliczyć ją w stu procentach poznając wszystkie zadania poboczne.

Nie jestem typem osoby, która stara się zaliczać gry na 100%. Często omijam zadania poboczne jeśli nie są mi one niezbędne do nabijania poziomów postaci. Są przecież gry, w których trzeba trochę "grindować", dlatego zdarza się, że traktuję dodatkowe misje jako smutny obowiązek. Niestety wynika to w głównej mierze z ich konstrukcji. Idź-zabij-przynieś, czyli tak zwane "fetch quests" są najczęściej zwyczajnie słabe i nudne. Zauważyłem wczoraj, że Wiedźmin 3 Ameryki w tym temacie nie odkrywa (jestem dopiero w około 5-6 godzinie gry), ale to w jaki sposób twórcy podeszli do tematu rzuca mnie na kolana.

Celowo hamuję z główną opowieścią, by zaliczyć jak najwięcej misji pobocznych. Uwierzcie mi, to w moim przypadku jest wyjątek pojawiający się raz na kilka lat. Praktycznie każde z dodatkowych zadań jakie udało mi się zaliczyć zjada na śniadanie wiele głównych misji z innych podobnych gier. Nie dość, że nie są one schematyczne, to w dodatku opowiedziane niezwykle ciekawie. Taka opowieść w opowieści - podejrzewam, że z całej gry można byłoby wyciągnąć kilka lub kilkanaście takich historii i śmiało stworzyć z nich opowiadania wpasowujące się w świat Wiedźmina. Zaryzykuję i napiszę, że twórcy gry opowiedzieli pewne rzeczy lepiej i ciekawiej niż zrobił to Sapkowski przy okazji swojej ostatniej książki.

Więc piszę to oficjalnie - współczuję recenzentom, którzy musieli mierzyć się z czasem i zdążyć z graniem/recenzją przed terminem embargo.

Skoro o Wiedźminie 3 mowa, nie sposób nie wspomnieć o tym, co działo się wczorajszej nocy. Impreza w warszawskim centrum handlowym Blue City podobno wypadła bardzo fajnie. Świetnie wyglądała też akcja z paczkomatami. Chwilę przed północą osoby, które nabyły swoje gry w przedsprzedaży, otrzymały kody otwierające małe blaszane drzwiczki do swoich przesyłek. Czasem było pusto, czasem tworzyły się kolejki. Ale całe to oczekiwanie miało zapewne swój niepowtarzalny klimat. Może to kwestia osób, które mam w znajomych na Facebooku, ale wyglądało to trochę jak małe święto polskich graczy. Oby więcej takich premier w naszym kraju.

grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu