Felietony

Translatory są ok, ale do tłumaczy im bardzo daleko

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

6

Maszyny zabiorą nam pracę - takie zdanie coraz częściej pojawia się w dyskusji dotyczącej rozwoju nowych technologii. Nie chodzi już tylko o pracę fizyczną, wykonywaną przez roboty w fabrykach: w grę wchodzą także etaty pracowników umysłowych. To już przesądzone? Wypada chyba napisać, że scenariusz...

Maszyny zabiorą nam pracę - takie zdanie coraz częściej pojawia się w dyskusji dotyczącej rozwoju nowych technologii. Nie chodzi już tylko o pracę fizyczną, wykonywaną przez roboty w fabrykach: w grę wchodzą także etaty pracowników umysłowych. To już przesądzone? Wypada chyba napisać, że scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Nie nastąpi to jednak zbyt szybko - dowodem translatory.

Pisałem kiedyś o maszynach, które miałyby zabrać pracę dziennikarzom - komputery już teraz generują teksty, które trudno odróżnić od tych pisanych przez ludzi. Są to najczęściej suche fakty, kompilacja informacji przydatna np. w biznesie. Stwierdziłem, że chociaż żyję z pisania, to nie przeszkadza mi udoskonalanie tych narzędzi - zakładam, że dla człowieka i tak znajdzie się miejsce w tej branży, komputery na razie nie dzielą się swoją opinią, a nawet, gdy do tego dojdzie, to ludzie mogą chcieć poznać zdanie innego człowieka.

Do podobnych wniosków dochodzę korzystając z translatorów. Pewnie każdy z Was zna to narzędzie. Nie używam go często, ale raz na jakiś czas jest potrzebne lub przynajmniej pomocne. Chodzi o teksty z języków, których nie znam ani trochę, chodzi też o tłumaczenie z języka angielskiego - czasem trafiam na fragmenty sprawiające sporo trudności - można wziąć słownik i rozbierać to kawałek po kawałku, można przyspieszyć cały proces i użyć maszyny. Rozwiązanie szybkie, proste i przyjemne?

Musze napisać, że czasem po przetłumaczeniu jakiegoś fragmentu z pomocą translatora nadal nie wiem, o co chodzi w tekście. Plusem jest to, że bez szperania w słowniku pojawia się tłumaczenie kilku słów sprawiających największy problem. Ale nadal trzeba to składać do kupy, domyślać się, o co chodzi, podmieniać słowa, które zostały dobrane źle. Praca człowieka nie jest tu eliminowana i nie spodziewam się, by szybko uległo to zmianie - te narzędzia raczej nie staną się bardzo sprawnymi tłumaczami za rok czy dwa. Zdaję sobie sprawę z tego, że w przypadku jednych języków wygląda to lepiej, w przypadku drugich gorzej, nasz język pewnie nie jest priorytetem w rozwijaniu takich usług.

Nie zmienia to faktu, że maszyny nie są na razie na tyle dobre w tłumaczeniach, by wyeliminować pracę człowieka. Szybkie przetłumaczenie zbioru słów nie wystarcza, chodzi przecież o właściwe ich zrozumienie, dobranie kontekstu, znajomość idiomów, składni, gramatyki itd. Mamy na razie szybko działające słowniki (nie są pozbawione wad), a nie tłumaczy z prawdziwego zdarzenia. Człowiek w najbliższej dekadzie nie ustąpi tu miejsca maszynie. Nie jestem pewien, czy kiedykolwiek to nastąpi.

Nawet jeśli translatory będą poważnie poprawione, staną się bardzo dobrymi narzędziami, to człowiek znajdzie tu dla siebie miejsce - sytuacja analogiczna do pracy dziennikarza, pisarza, blogera. Czytanie książki przetłumaczonej przez maszynę może nie dawać takiej przyjemności, jak ta, nad którą pracował zdolny tłumacz. Często nie zauważamy ich pracy i przypisujemy wszystkie zasługi autorowi oryginalnego dzieła, ale to nie do końca sprawiedliwa ocena. Przypuszczam, że ich "twórczość" nie jest zagrożona przez komputery - to forma sztuki, a ta długo powinna być domeną człowieka.

Źródło grafiki: youtube.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

pracatłumacztranslatorMaszyny