Felietony

W Internecie znaczy za darmo, czyli edukacja małego pirata

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

90

Usłyszałem w niedzielę zdanie, które "zrobiło mi dzień". Rzecz działa się w supermarkecie z elektroniką, w dziale z filmami. Bohaterów sceny było dwoje: młoda kobieta i kilkuletnie (4-5?) dziecko. Prawdopodobnie matka i syn. Słów padło niewiele, ale mam wrażenie, że obserwowałem, jak tworzy się pira...

Usłyszałem w niedzielę zdanie, które "zrobiło mi dzień". Rzecz działa się w supermarkecie z elektroniką, w dziale z filmami. Bohaterów sceny było dwoje: młoda kobieta i kilkuletnie (4-5?) dziecko. Prawdopodobnie matka i syn. Słów padło niewiele, ale mam wrażenie, że obserwowałem, jak tworzy się pirata.

Stoję nieopodal półki z filmami dla dzieci. Podbiega do niej chłopiec wspomniany we wstępie, staje przy samej półce i podnosi wysoko głowę obserwując bohaterów mniej lub bardziej znanych (sobie i nam) filmów. Po chwili małe rączki sięgają po jakieś pudełko, zaraz po następne. Podchodzi matka i pada to jedno zdanie: chodź Oliwierek, w domu w Internecie to wszystko jest za darmo. Dziecko podnosi głowę i patrzy na kobietę, potem na pudełka z filmami i znowu na kobietę. Na twarzy pojawia się grymas zdziwienia pomieszanego z niechęcią odchodzenia od półki. Matka wyciąga rękę, dziecko ją łapie, odchodzą. Koniec scenki.

Wierzcie lub nie, ale to zdanie zaprząta mi głowę od niedzieli. W Internecie wszystko jest za darmo. Część tytułów dostępnych na półce pewnie rzeczywiście jest za darmo i to całkiem legalnie. Część nie oznacza jednak wszystkie - tam były też w miarę świeże hity kinowe. Zakładam, że te filmy również podchodzą pod opcję "w domu za darmo", bo padło słowo "wszystko". A zatem jest ściąganie albo oglądanie w przeróżnych serwisach umożliwiających takie piracenie. Zastanawiałem się nad dwiema rzeczami: jak matka podchodzi do kwestii piractwa i jak będzie do niej podchodził syn za powiedzmy 10-15 lat?

Nim przejdę dalej, napiszę, że sam też jestem piratem. W ostatnich latach dość rzadko, ale nie napiszę, że nie widziałem filmu, który nielegalnie dystrybuowany jest w Sieci. Bo w gruncie rzeczy sprowadza się to wyłącznie do filmów: książki kupuję, gry porzuciłem lata temu, a jeśli wracam to do swojej kolekcji (to chyba za mocne słowo, bo mam kilka pudełek), ewentualnie kupuję coś starego za grosze. Muzyka z YouTube'a, pozostają filmy i seriale. Bardzo dużo nie oglądam, korzystam z serwisów VoD albo filmów sprzedawanych na płytach. Raz na jakiś czas w sercu odzywa się jednak pirat. Powód? A czy jest tu potrzebne wyjaśnienie? Piractwo to piractwo.

Jestem zatem piratem, ale okazjonalnym. Nie wiem, jak często tą ścieżką kroczy matka dziecka ze sklepu, ale bardziej interesuje mnie to, jaki jest jej stosunek do tego procederu. Czy to w ogóle proceder? Czy zdaje sobie sprawę z tego, że piracąc kradnie. A może uznaje to za coś naturalnego, zgodnego z prawem i mało kontrowersyjnego? Bo w Internecie po prostu wszystko jest za darmo. I nie ma się tu nad czym rozwodzić. Jeśli coś nie istnieje w świecie rzeczywistym, nie zabieram tego ze sklepu albo czyjegoś domu, to przecież brak nie jest zauważalny - nikt nie traci. Zastanawiam się zatem, czy taka osoba widzi w sobie złodzieja?

Równie ciekawe jest to, jak do zagadnienia piractwa będzie podchodził syn. Jeżeli od małego słyszy, że coś jest darmowe, bo funkcjonuje w Internecie, to chyba szybko uzna to za pewnik. Możliwe, że gdybym w dzieciństwie słyszał takie komentarze, to dzisiaj uznawałbym piractwo za... po prostu bym go nie zauważał. Realia były jednak inne, więc mogę jedynie się nad tym zastanawiać i gdybać. Jednocześnie wisi w powietrzu pytanie o Oliwiera i jego rówieśników, którzy do cyfrowego świata będą podchodzić inaczej niż my. Chyba.

Nie należę do grona ludzi, którzy piratów ściągaliby na wszelkie możliwe sposoby, rozwiązywali problem ogniem i mieczem. Co więcej, jestem skłonny przyjąć, że w piractwie są i pozytywne strony, na co wskazują jego zwolennicy. Jednocześnie jednak martwi mnie trochę wpajane od dziecka podejście w stylu "w Internecie wszystko jest za darmo" - to nie tylko nieetyczne, ale wręcz niebezpieczne. Opłaty reprograficznej to nie tłumaczy, ale chyba przydałoby się zwiększanie świadomości społeczeństwa, że "w Internecie" nie jest równoznaczne z "za darmo".

Źródło grafiki: youtube.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu