Recenzja

Recenzja Toy Story 4. Właśnie tak powinno robić się filmy animowane

Weronika Makuch
Recenzja Toy Story 4. Właśnie tak powinno robić się filmy animowane
Reklama

Czekałam prawie rok i się doczekałam. Toy Story 4 wreszcie zawitało do polskich kin. Ale czy warto było czekać tak?

Przyznam, że Toy Story w dzieciństwie było jedną z moich ulubionych bajek. Dwie pierwsze części miałam na kasetach i katowałam je do bólu. Ominęło mnie szaleństwo na trzecią odsłonę, mam wrażenie, że nie było tak duże, jak teraz. Czwórki nie mogłam się jednak doczekać i pognałam do kina z wielką nadzieją, że Pixar po raz kolejny mnie nie zawiedzie i pokaże się z jak najlepszej strony, bo z innej chyba nie potrafi. Zaznaczę też na początku, że film widziałam w polskiej wersji językowej i nie będę zdradzać fabuły, bo jej przebieg może niektórych delikatnie zaskoczyć.

Reklama

Toy Story 4 to świetny powrót do dzieciństwa

Fabuła bajki nie jest skomplikowana. Zabawki są tam, gdzie wylądowały na końcu 3. części tj. w domu Bonnie. Dziewczyna po raz pierwszy idzie do zerówki, a Chudy chce ją w tym wesprzeć. Ląduje razem z nią w szkole, w której mała zdecydowanie sobie nie radzi. Splotem kilku przypadków podsuwa jej pod nos zestaw śmieci, których miała użyć do ozdobienia kubeczka na kredki. Ostatecznie robi z nich, znanego ze zwiastunów, Sztućka. Ten z miejsca staje się jej ulubioną zabawką, co bardzo mu nie odpowiada. Bonnie wraz z rodzicami i zabawkami jadą na wakacje, na których znów dochodzi do splotu okoliczności, w których Chudy, Sztuciek i Buzz biegają po okolicy, zamiast siedzieć w camperze. Na ich drodze staje staromodna lalka Gabby Gabby wraz ze swoją świtą, a ostatecznie pomocy udziela im znana z pierwszych części Pasterczka Bou w swojej wyzwolonej wersji oraz nowe pluszaki.

Disney chce pokonać Disneya w pojedynku o najważniejsze studio na świecie. Wszystko zależy od was

Pozwolę zacząć sobie od wad, ponieważ jest ich naprawdę niewiele i warto zakończyć omawianie pozytywnymi akcentami. Co wiec jest nie tak z Toy Story? Cóż, mogę odnieść się wyłącznie do osobistych odczuć. Zacznę czymś najbardziej prozaicznym, a mianowicie piosenką. W bajce na szczęście po raz kolejny słyszymy Ty druha we mnie masz, ale pojawia się jeszcze jeden utwór. Kiedy Chudy próbuje powstrzymać Sztućka od ucieczki do śmietnika, w tle leci piosenka mówiąca o tym, jak to podmiot liryczny nie pozwoli pójść adresatowi na zmarnowanie. Piosenka nie jest jakoś mega chwytliwa, a przy okazji wydaje się zbyt skomplikowana w swym podwójnym przekazie, aby dziecko bez problemu pojęło sens. Kolejny minus? Również coś, co potencjalnie może nie spodobać się dzieciakom. Pamiętacie Miśka z 3. części? Jeśli uważacie, że był przerażający, to nie widzieliście drewnianych kukiełek z 4. Nie słyszałam ryku przerażenia na sali, ale nie zdziwiłabym się, gdyby ich przerażające twarze i próby skrzywdzenia głównych bohaterów okazały się dla malucha zbyt dużym przeżyciem.

Filmie, Ty druha we mnie masz!

Poza tym trudno jest mi się przyczepić do czegoś konkretnego. Niektórzy mogą narzekać na pewną powtarzalność motywów. Zabawki znowu się gubią, Chudy znowu czuje się zagrożony, przyjaciele znów muszą sobie tłumaczyć sens życia, pojawiają się przestarzałe zabawki i tak dalej, i tak dalej. Schematy, które znamy z poprzednich części, moim zdaniem, świetnie tu działają i nie zepsuły mi w żaden sposób zabawy, szczególnie biorąc pod uwagę kilka motywów z zakończenia, które wcale nie były takie oczywiste. Na pewno nikt za to nie przyczepi się do grafiki i animacji. Pixar z każdym kolejnym filmem przechodzi sam siebie, pokazując wszystkim, jak piękne mogą wyglądać bajki. Serdecznie polecam wybrać się do kina, bo to warto zobaczyć na wielkim ekranie. Chłonięcie najdrobniejszych szczegółów z faktur zabawek czy okolicznego kurzu jest naprawdę niezwykłe.

Nie, to wcale nie jest najgorszy film roku. Król Lew – recenzja

Toy Story po raz kolejny bawi i uczy. Dziecko może wynieść z seansu, że każdy może być wyjątkowy i wartościowy dla swoich bliskich, a nasze pochodzenie czy wady w żaden sposób na to nie wpływają. Widzowie mają okazję patrzeć na rozstania i powroty, mądre wnioski oraz wzruszające fragmenty, które spisane zostały raczej pod starszych widzów, którzy na serii się wychowywali. Nie brakuje błyskotliwych żartów, akcja nie zwalnia na zbyt długo, więc nie ma okazji do nudy. Polecam zostać na napisy, bo w ich trakcie pojawia się kilka bardzo fajnych scen. Jeśli ktoś lubi być rozczulany i chce dokładniej poznać losy bohaterów, totalnie musi to zobaczyć.

Myślę, że film będzie doskonałą rozrywką zarówno dla wspominających dorosłych (których akurat na moim seansie była większość), jak i dla dzieciaków. Nie dziwię się, że produkcja została tak świetnie odebrana w Stanach, gdzie hula już trzech tygodni. Jeśli lubicie pixarowskie poszukiwanie easter eggów, to na film wybierzcie się kilka razy, bo jest ich tam cała masa. Toy Story 4 to doskonale przygotowane zwieńczenie historii. Właśnie w ten sposób powinno robić się kontynuacje, w ten sposób powinno robić się filmy animowane. Pixarze, jak zwykle mnie nie zawiodłeś. Oby tak dalej.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama