Felietony

To już dekada z iPhone'em. Jeden zakup zmienił wszystko

Konrad Kozłowski
To już dekada z iPhone'em. Jeden zakup zmienił wszystko
12

To już tak naprawdę ponad dekada, ale nawet nie zauważyłem, gdy minęło 10 lat od zakupu pierwszego iPhone'a. Mojego pierwszego smartfona Apple i pierwszego modelu w ogóle. Dlaczego wciąż ich używam, skoro zawsze można im naprawdę wiele zarzucić?

Nie, w pierwszej kolejności nie napiszę o prestiżu, produkcie premium czy zawieszającym się Androidzie. To po prostu komfort i przyzwyczajenie, bo niektóre czynności wykonuje się po prostu szybciej i wygodniej. Od razu uprzedzę część komentarzy - iPhone to nie jedyny smartfon jakiego używałem i używam, bo zawsze jednocześnie korzystałem z modeli z Androidem. Czasem stawały się moim głównym telefonem, ale 70% czasu był to jednak iPhone. A wszystko zaczęło się (ależ początek) w 2010 roku, gdy z czystej ciekawości nabyłem iPhone'a (2G), czyli pierwszy model, którego popularna nazwa pochodzi od zgodności z sieciami 2G. Aluminiowa obudowa, niekompatybilne z większością słuchawek złącze 3,5 mm jack, brak MMS-ów i multitaskingu - tak można w skrócie podsumować ten model, a jednak szybko przekonałem się do wielu prostych rozwiązań i niezawodności w wykonywaniu większości czynności, podczas gdy nawet droższe modele smartfonów z Androidem miewały problem i traciły stabilność w najmniej spodziewanym momencie.

Nie ma MMS-ów, ale to iPhone

Moje aspiracje wgrywania nieoficjalnego softu zakończyły się na flashowaniu telefonów Sony Ericssona (K800i z modami foto i Walkmanem!), później stwierdziłem, że telefon ma po prostu działać i nie być przeszkodą w edukacji, pracy czy rozrywce. Dość szybko jednak przesiadłem się na iPhone'a 3G kupionego od znajomego, gdzie nieco żwawiej działający system, lżejsza (acz mniej wytrzymała) obudowa i łączność 3G były dużym krokiem naprzód. W tamtym okresie pojawił się iOS 4 - pierwsza aktualizacja ze skróconą nazwą z iPhone OS, ale model 3G nie doczekał się nawet tła tapety za ikonami, o multitaskingu nie wspominając. Mogłem za to podłączyć dowolne słuchawki;). Tym razem decyzja o zmianie była jeszcze szybsza, bo natrafiła się okazja zakupu iPhone'a 3GS w atrakcyjnej cenie. Zbity ekran miałem naprawić, ale po pewnym czasie pajęczyny na szkle nad wyświetlaczem nie dostrzegałem, zaś sam telefon był niesamowicie szybki, miał autofocus w aparacie i pozwalał przełączać się pomiędzy aplikacjami - część użytkowników Androida patrzyło na mnie z politowaniem, ale ja doskonale wiedziałem, że odpowiedniki iPhone'a z systemem Google oferuje większe możliwości.

Nigdy więcej używanego iPhone'a

Jednocześnie jednak sam system nie wyglądał tak atrakcyjnie, podobnie jak i same aplikacje, które w wersji na iOS do dziś w niektórych przypadkach są po prostu lepsze i mają wyższy priorytet w kontekście ich rozwoju. 3GS służył mi naprawdę długo, a próby nabycia używanego iPhone'a 4 lub 4S kończyły się fiaskiem. Czwórka dotarła do mnie z uszkodzonym modułem Wi-Fi (serwis potwierdził to weryfikując, czy nie odpięła się po prostu antena), więc dokonałem zwrotu (ah te zakupy na Allegro), natomiast podczas odbioru ładnie sfotografowanego i opisanego 4S-a okazało się, że to... podróbka z Androidem i nakładką interfejsu udającą iOS-a. Odczekałem kilka miesięcy i na rynku pojawił się iPhone 5 w przystępnej cenie. Tym razem także zakup używanego modelu nie doszedł do skutku, bo umówiony na spotkanie sprzedawca stwierdził, że zamazał flamastrem obite kanty obudowy, a jeszcze przed sprzedażą będzie musiał zrzucić swoje dane na komputer i wyczyścić telefon, więc może wziąć zaliczkę w ramach rezerwacji sprzętu. Odpuściłem.

Nie pamiętam ile upłynęło czasu, zanim kupiłem iPhone'a 5, ale już wtedy było jasne, że nie wydostanę się z tej złotej klatki. Przywykłem do większości zasad rządzących ekosystemem, godziłem się na durne braki lub niedociągnięcia, na których poprawienie czekaliśmy kilka lat lub nadal czekamy, ale w zamian otrzymuję wiele istotnych dla mnie cech i funkcji urządzenia, na którym polegamy coraz bardziej z każdym rokiem. Kolejne zakupy odbywały się znacznie rzadziej, przeczekiwałem zazwyczaj dwie lub trzy generacje oczekując prawdziwych zmian i po prostu używając poprzedniego modelu do chwili, aż będzie powoli odmawiał posłuszeństwa.

iPhone 7 to nadal kawał fajnego sprzętu, ale ta bateria...

Niestety (a może stety), jedynym elementem, który regularnie zaczynał zawodzić to akumulator, bo pozostałe podzespoły były wciąż wystarczające. Sięgnąłem niedawno po iPhone'a 7 i byłem zaskoczony, jak sprawnie ten smartfon pracuje pod kontrolą iOS 14 pozwalając mi wykonać prawie wszystkie zadania w tym samym tempie, co nowsze modele. Owszem, mniejszy ekran i fatalna bateria nie pozwoliłyby mi wrócić do niego na stałe, ale skromne wymiary i przycisk Home z Touch ID są nadal bardzo ergonomicznymi i wygodnymi rozwiązaniami. Do braku złącza słuchawkowego przywykłem, więc to żaden problem. Generalnie iPhone X natomiast jakby w ogóle się nie zestarzał (ponownie, gdyby nie bateria, to nie byłoby tego po nim widać) i chyba tylko aparat na tle nowszych modeli wypada znacznie mniej korzystnie.

Apple to nadal Apple, a iOS to nadal iOS. Można kochać i nienawidzić

Nie używałem długoterminowo każdego iPhone'a, ale z każdym miałem styczność. Niektóre głupotki (sprzętowe i softowe) pozostają niewybaczalne do dziś, ale w ciągu dekady Apple wielokrotnie uginało się pod naporem opinii użytkowników udostępniając aktualizacje i zmiany. W innych kwestiach pozostają niezłomni, ale ma to też dobre strony, bo czasem wolny wybór użytkownika (np. w kwestii odkładania aktualizacji OS-a w czasie) nie jest właściwą praktyką i nocne uaktualnienia po cichu, gdy smartfon się ładuje uznaję za właściwą praktykę, gdy mówimy o globalnej skali. Ci świadomi użytkownicy chcący uniknąć aktualizacji zablokują tę funkcję, pozostali nie będą używać systemu sprzed 3 czy 4 lat, bo przecież nigdy nie ma dobrego czasu na dokonanie uaktualnienia:).

Przez moje ręce przewinęło się też wiele smartfonów z Androidem, znacznie więcej niż iPhone'ów, a z dużej części z nich korzystałem jednocześnie. Dziś stale śledzę co słychać w (eko)systemie Google, co daje mi też bardziej obiektywne, choć wciąż subiektywne spojrzenie na to, co oferują i jak działają obydwie platformy. Być może lista zalet Androida i niektórych modeli działających pod jego kontrolą przeważa dzisiaj na swoją stronę, ale ucieczka z opanowanego niemal do perfekcji środowiska/workflow byłaby dość trudna i ta droga może być okupiona niepotrzebnymi wybojami, które sprawią, że stracę zapał. Nie jestem użytkownikiem tylko MacBooka, bo doceniam atuty peceta, ale iPad i Apple Watch realnej konkurencji po prostu nie mają, szczególnie, gdy pod uwagę weźmiemy korzyści płynące ze współpracy tych urządzeń z iPhone'em. Jako samodzielne produkty Android i PC są super, bardzo je lubię, ale codzinnie napotykane problemy i trudności z iPhone'em rekompensują inne urządzenia oraz cały ekosystem. Ale nie wykluczam, że któregoś dnia to wszystko się zmieni.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu