Żartujemy czasem w pracy, że jeden z kolegów zdołał przejść Tindera już dwa razy. Nadciąga czas nowych żartów, bo przybywa opcji "przechodzenia" serwisu randkowego: pojawia się wersja Tinder Online, która skierowana jest do użytkowników desktopów. Polska znalazła się na liście państw, w których uruchomiono już nową odsłonę popularnej aplikacji?
Tinder to temat rzeka - zajrzałem do naszego archiwum i widzę, że ta kwestia była poruszana wielokrotnie pod różnymi kątami: był Tinder dla wybranych, były doniesienia o monetyzacji serwisu, o polskiej odpowiedzi na tę apkę, a nawet o pomyśle utworzenia podobnego serwisu skierowanego do haterów. To czubek góry lodowej. Ale trudno się temu dziwić: internetowa miłość zyskuje na znaczeniu, coraz częściej partnera/partnerki będziemy szukać z pomocą takich usług. Sporą rolę w dobieraniu pary odegra Big Data. Ciekawe czasy...
Wróćmy do popularnej apki. Serwis informuje na swojej stronie, że rusza z wersją webową. A to oznacza, że będzie ją można odpalić z poziomu każdej przeglądarki na przeróżnych urządzeniach. Po co to robi? To proste: by zwiększyć zasięg. Z jednej strony chodzi o ograniczenia w dostępie do mobilnego Internetu czy duży odsetek słabszych smartfonów, z drugiej strony o... pracowników biurowych. Całego dnia nie spędzą z nosem w komórce, ale pewnie uda im się korzystać z serwisu na firmowym komputerze. Tinder wśród aplikacji pracowniczych? Czemu nie.
Nowa wersja została ponoć dobrze skrojona pod pecety i wygląda/działa całkiem nieźle. W pierwszej kolejności przekonają się o tym użytkownicy w Szwecji, Brazylii, Kolumbii, Indonezji, Meksyku, Argentynie, we Włoszech i na Filipinach. Podejrzewam, że część z Was trzyma już kciuki za szybką premierę w Polsce.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu