Seriale

The Mandalorian dzieli fanów Star Wars. A ja jestem oczarowany serialem i czekam na więcej

Konrad Kozłowski
The Mandalorian dzieli fanów Star Wars. A ja jestem oczarowany serialem i czekam na więcej

Za nami finał 2. sezonu "The Mandalorian", który sprowokował skrajne opinie na temat tego, jak budowana jest fabuła serialu. Uważajcie, bo będą spoilery, ale musimy to skomentować!

Gdy debiutował, na "The Mandalorian" patrzyliśmy jak na pierwszą produkcję tego typu, nie wiedząc do końca, czego można się po niej spodziewać. Wraz z upływem czasu i nowymi odcinkami wyłaniał się obraz tego, w jakim kierunku mogą i prawdopodobnie będą podążać seriale aktorskie w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Z pewnością nie można ich określić mianem niskobudżetowych projektów, ale w kilku miejscach łatwo zauważalne są elementy, na których starano się zaoszczędzić. W niczym to jednak nie psuje odbioru serialu, bo pomimo kilku stosowanych schematów fabuła jest interesująca i produkcja pozwala przenieść się do świata, za którym tak tęskniliśmy.


W kanonie Star Wars jest dużo miejsca na nowe pomysły. Ale potrzebny rozsądek

Nie jestem fanem najnowszej trylogii, poza otwierającym nowy rozdział historii "Przebudzeniem mocy", które pomimo swoich wad i recyklingu fabularnego pozwala poczuć ducha Gwiezdnych Wojen. To właśnie dlatego tak świetnie oglądało mi się "Łotra 1" i nawet "Hana Solo", który nie był aż tak złym filmem, po prostu debiutował w niewłaściwym momencie. Star Wars to pewien kanon i jeśli sięgamy po lokalizacje, a przede wszystkim postacie, które znamy, to uszanowanie pewnych granic oraz wpisanie się w pewną ramkę jest bardziej niż wskazane. Motyw Gwiezdnych Wojen już powstał i nie należy go wynajdywać na nowo.

Dziesiątki nowych seriali i filmów Star Wars ogłoszone

Co innego w przypadku produkcji osadzonych w zupełnie innych ramach czasowych i nie dotyczących ulubionych bohaterów - gdyby za taką produkcję wziął się Rian Johnson i nakręcił film po swojemu, zamiast rujnować skrzętnie zbudowaną intrygę, to byłbym bardzo zadowolony z takiej produkcji. Wymieńmy wszystkie znane postacie w "Ostatnim Jedi" na zupełnie nowe i na filmie będę się bawił po prostu rewelacyjnie.

Lubimy oglądać swoich ulubieńców - co w tym dziwnego?

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ponieważ "The Mandalorian" coraz bardziej wkracza w świat, który jest nam bliski. Pojawiają się w nim doskonale znane postacie, a 2. sezon to prawdziwa uczta dla fanów. Nowe odcinki obfitują nie tylko w krótkie cameo legend tego uniwersum, lecz są świetnie wpasowane w fabułę. Widok Boba Fett czy Ahsoki naprawdę cieszy, a finał 2. sezonu dający szansę ujrzeć Luke'a Skywalkera w roli  Mistrza Jedi to bardzo satysfakcjonujący zwrot akcji.


Nie wiem, jakim cudem Disney zdołało utrzymać to w tajemnicy przez około rok, ale ostatnie sceny (bądź co bądź wzorowane na tych z "Łotra 1" z udziałem Lorda Vadera) wypadły znakomicie i pierwszy raz od naprawdę długiego czasu zapragnąłem ponownie zanurzyć się w ten świat w książkach, komiksach czy serialach. Poprzedni raz czułem się tak po premierowym pokazie "Przebudzenia mocy" i "Łotrze 1", czyli jakieś 4 lata temu.

Czy obecność znanych postaci w "The Mandalorian" to wada serialu?

Nie brakuje oczywiście opinii, że podwyższanie poziomu "The Mandalorian" odbywa się z użyciem znanych i silnych postaci, czego oczywiście kulminacją było sprowadzenie Luke'a Skywalkera. Wykreowanie tego formatu bohaterów w Star Wars zajmie Disney kilkanaście lat, jeśli nie dłużej i być może kiedyś równie istotnym i lubianym będzie tytułowy Mandalorianin. Być może na jego obecność w innych produkcjach będziemy reagować jak na pojawienie się Ahsoki czy Luke'a. Zanim to jednak nastąpi, to właśnie już bliscy nam bohaterowie stanowią o sile uniwersum, więc nie widzę powodu, by miały one nie być wykorzystywane w taki sposób, jak teraz.

Nowe daty premier filmów Disney'a, Marvela, Pixara i Lucasfilm

Przed nami okres bardzo bogaty w seriale w uniwersum Star Wars, które najwyraźniej będą stanowić o sile marki w najbliższych latach. Disney już wcześniej spuściło z tonu, jeśli chodzi o pełnometrażowe produkcje, a bieżące okoliczności z pewnością nie sprzyjają przygotowaniu i dystrybucji kosztujących setki miliony dolarów filmów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu