Kiedy już straciłem jakąkolwiek nadzieję, że zobaczę innowacyjnego smartfona, wyłonił się on… No dobrze, LG V10 nie jest idealny, ale na pewno nie można mu zarzucić braku oryginalności. Co się udało, a co nie w tym odważnym planie?
Kiepski ze mnie dziennikarz technologiczny, skoro ciągle tak tylko narzekam na stagnację na rynku mobilnym, brak nowości i ogólną nudę. Powinienem raczej zachęcać Was do śledzenia nowości, czytania o nich i robienia ruchu na Antywebie. Cóż…
LG V10 początkowo kompletnie zignorowałem - ot gdzieś za Oceanem wyszedł telefon z dwoma ekranami. Na co to komu? Minęła jesień, kawałek zimy, a polski oddział LG nie kwapił się z wprowadzeniem go na rynek. W końcu, niemalże w przeddzień targów MWC ogłoszono oficjalną dostępność. Miałem to szczęście, że znalazłem się w gronie pierwszych w Polsce osób, które miały okazję sprawdzić V10 i “na własne palce” przekonać się, czy ta innowacyjność nie jest tu wymuszona i sprowadza się jedynie do marketingowych sloganów.
Już pierwszy kontakt z pudełkiem V10 dowodzi, że smartfon jest kategoryzowany jako produkt premium. Osoby, które zdecydowały się na zamówienie go w przedsprzedaży otrzymywały karty MicroSD o pojemności 200 GB - wciąż trudno takie nośniki znaleźć w polskich sklepach, a pikanterii dodaje fakt, że wykonano je specjalnie na zlecenie LG.
Karta to jednak nie jedyny dodatek. W pudełku umieszczono również dokanałowe słuchawki AKG QuadBeat 3. Samej firmy nie trzeba nikomu przedstawiać - zajmuje solidne miejsce wśród producentów sprzętu audio. Dołączony zestaw jest tego świetnym dowodem, bo gra dobrze (a na pewno lepiej od 99 proc. słuchawek, jakie znajdujemy w pudełkach ze smartfonami) i wygląda rewelacyjnie (metalowe słuchawki i pilot + pleciony kabel). Dźwięk jest głęboki, basy odczuwalne, a poszczególne instrumenty wraz ze sceną nieźle wyeksponowane. W połączeniu z 32-bitowym przetwornikiem DAC, w jaki wyposażono V10 daje to fantastyczne rezultaty.
Reszta zestawu to już standard. Wymienną baterię o pojemności 3000 mAh musimy samodzielnie umieścić wewnątrz obudowy. Ładowarkę odwijamy z folii, kabelek USB - MicroUSB rozplątujemy, zestaw broszurek oddajemy na makulaturę (kartę gwarancyjną lepiej zostawić - kto wie, kiedy się przyda).
Smartfon jaki jest każdy widzi
Gdyby tak prześledzić ostatnie kilkanaście miesięcy na rynku mobilnym, trudno oprzeć się wrażeniu, że wśród producentów wykrystalizowały się 2-3 szkoły budowania telefonów. Nikt nie wychodzi przed szereg i wszyscy uparcie “tłuką” to samo - to co się sprzedaje.
LG V10 jakoś szczególnie rewolucyjny pod tym względem nie jest, ale też bardzo krzywdzące byłoby nazwanie go wtórnym. W oczy rzucają się tutaj przede wszystkim boczne krawędzie wykonane ze stali. To stop 316L, który ma nie wywoływać reakcji alergicznych i jednocześnie gwarantować wysoką odporność na uszkodzenia mechaniczne. Idą za tym dodatkowe korzyści: bardziej solidna i masywna konstrukcja (to drugie to już kwestia gustu), lepsze dopasowanie do dłoni, możliwość wygodniejszego chwytu. Szkoda, że zabrakło konsekwencji i nie użyto analogicznego tworzywa na górnej oraz dolnej krawędzi.
Tylna klapka również prezentuje się nietuzinkowo. Wykonano ją z tworzywa, które LG nazywa DuraSkin. W praktyce jest to silikon termoplastyczny pokryty warstwą zabezpieczającą przed uszkodzeniami. Chropowata faktura ma sprawiać, że smartfon lepiej leży w dłoni, a przy tym maskować wszelkie zarysowania i ślady codziennego użytkowania. W czarnym modelu wzdłuż i w poprzek poprowadzono gładkie listy - moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie. Biały jest ich pozbawiony i przez to prezentuje się lepiej.
Już od dobrych kilku lat (pozdrawiamy LG G2 <3) Koreańczycy stosują przyciski głośności i zasilania na tyle obudowy. Argumentują to bardziej naturalnym chwytem i mniejszym ryzykiem wypadnięcia urządzenia z dłoni. Dopiero teraz jednak guziczek home wykorzystano również jako czytnik linii papilarnych. Rozwiązanie to w praktyce sprawdza się… nieźle. Czytnik nie jest tak precyzyjny i czuły jak np. w smartfonach Huawei, które są dla mnie pod tym względem bliskie ideału. Problem dla niektórych może też stanowić to, że w celu wybudzenia smartfona nie wystarczy dotknąć palcem skanera - trzeba nim wcisnąć guziczek. Choć mnie to akurat przypadło do gustu.
Pod klapką ujrzymy widok typowy dla smartfonów LG. Większych różnic w stosunku do tego, co widziałem w LG G4 nie uświadczyłem. Jedyną wartą odnotowania jest zastąpienie slotu na Micro SIM bardziej nowoczesnym i powszechnym w tym segmencie Nano SIM.
Na przodzie czekają nas kolejne niespodzianki. Na pewno nie uświadczymy ich pod ekranem - tu umieszczono jedynie wyrzezane logo LG. Na przeciwległym krańcu robi się już ciekawiej. Mamy tutaj bowiem dwa obiektywy przedniego aparatu - jeden o kącie widzenia 80 stopni, a drugi - 120 stopni. Bezpośrednio obok ulokowano wspomniany dodatkowy wyświetlacz, o którym za chwilę. Na pochwałę zasługują też bardzo wąskie ramki po bokach głównego ekranu.
Producent promuje LG V10 jako urządzenie wyjątkowo wytrzymałe i odporne na uszkodzenia. W istocie trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do jakości i solidności wykonania. Niemniej otwarcie przyznaję, że nie rzucałem nim, nie sprawdzałem młotkiem trwałości ekranu, ani razu też nie rozjechałem go czołgiem (koniecznie zobaczcie TO wideo). Pozostaje mi zatem wierzyć na słowo w deklaracje LG.
Ekrany dwa
Główny ekran w LG V10 ma przekątną 5,7 cala oraz rozdzielczość 1440 x 2560 (515 PPI). To panel LCD IPS Quantum charakteryzujący się bardzo szerokimi kątami widzenia, fantastycznym odwzorowaniem kolorów oraz bardzo satysfakcjonującym kontrastem. Zastrzeżeń nie budzi również podświetlenie, które jest równomierne oraz dość intensywne. Już w LG G4 zastosowany ekran był jednym z najlepszych na rynku i w tym przypadku jest nie inaczej.
Dodatkowy ekran ma postać wąskiego, poziomego paska o przekątnej 2,1 cala i rozdzielczości 160 x 1040 px. Umieszczono go bezpośrednio nad głównym wyświetlaczem, co ma swoje zalety i wady. Z jednej strony doskonale tutaj pasuje - tuż obok wspomnianych dwóch obiektywów. Z drugiej osoby o małych dłoniach mogą mieć problem z sięgnięciem go. Pytanie, czy ktokolwiek o małych dłoniach decyduje się na zakup takiego smartfona? No właśnie.
Znacznie bardziej dokuczliwy jest inny problem - clouding, który widać szczególnie po zmroku. Ekran stale wyświetla informacje o godzinie, pogodzie i powiadomieniach (chyba, że skonfigurujemy go inaczej), a że jest to panel IPS, diody podświetlające dają poświatę ogarniającą cały prawy górny róg smartfona. Wygląda to bardzo nieestetycznie, choć w ciągu dnia jest właściwie niedostrzegalne. Dlatego zdecydowanie lepszym wyborem byłby tutaj panel OLED, który takich problemów by nie sprawiał.
Ekran wzmocniono powłoką Gorilla Glass 4, ale to nie wszystko. LG podkreśla również zastosowanie specjalnego dwuwarstwowego szkła o zwiększonej elastyczności. W rezultacie ekran smartfona ma być zdecydowanie mniej podatny na stłuczenia. Podczas prezentacji V10 w Warszawie zaprezentowano wideo, na którym przetrwał on kilkukrotne spotkanie z młotkiem. Robi wrażenie. Warto jednak dodać, że nie jest to unikatowy pomysł - lada moment w Polsce pojawi się Moto X Force wykorzystujący podobną technologię.
Dwa ekrany to teoretycznie zwiększone zapotrzebowanie na energię. Jak tutaj spisuje się zastosowane litowo-jonowe ogniwo o pojemności 3000 mAh? Zaskakująco dobrze. Dodatkowy panel nie pobiera wcale zbyt wiele energii, a ma tę zaletę, że wyświetla nam na bieżąco informacje o godzinie i powiadomieniach. To po pewnym czasie przekłada się na zmianę nawyków - rzadziej wybudzamy nasze urządzenie. U mnie LG V10 średnio wytrzymywał 2 dni bez ładowania przy normalnym (w moim przypadku dość intensywnym - dużo WiFi, LTE, Facebooka, Messengera i Gmaila, ale za to niemal brak gier). W tym czasie w statystykach miałem ok. 4 godzin aktywności ekranu (screen-on-time). Rozładowaną baterię można naładować do pełna przy użyciu dołączonej ładowarki w nieco ponad godzinę.
Pianki nie uświadczono
LG V10 pracuje pod kontrolą Androida 5.1.1 Lollipop. Brak aktualizacji do wersji 6.0 Marshmallow jest sporym rozczarowaniem, biorąc pod uwagę, że posiadają ją zarówno LG G4 jak i dwuletni LG G3. Cóż, LG przyzwyczaiło nas do dobrego, więc dobrze by było zobaczyć pewną konsekwencję w ich działaniu względem najnowszego smartfona z segmentu high-end.
Tutaj pewnie w normalnej recenzji pojawiłoby się ok. 4-5 akapitów opisujących LG UX 4.0, dostępne funkcje, rozwiązania, nowości, możliwości personalizacji i preinstalowane aplikacje. Pokuszę się o oryginalność i odeślę Was do recenzji LG G4, bo w 98 proc. znajdziemy tutaj to samo (serio, serio).
Skupmy się na tych dwóch procentach. Mowa oczywiście o ustawieniach czytnika linii papilarnych, dodatkowego wyświetlacza oraz dźwięku. Pierwsze są raczej standardowe. Konfigurujemy nasz odcisk palca i za jego pomocą możemy wykonywać trzy czynności: odblokowywać smartfona, zwalniać spust migawki aparatu lub uzyskiwać dostęp do ukrytych treści w aplikacjach QuickMemo+ (rozbudowany notatnik) i Galerii. Trochę tego mało, prawda? Niestety, odciskiem palca nie zabezpieczymy np. sejfu na aplikacje. Nie zalogujemy się też na stronach www. Trochę szkoda, bo potencjał drzemiący w tym podzespole jest ogromny.
Znacznie lepiej wykorzystano dodatkowy wyświetlacz. Na ekranie konfiguracji możemy dostosować jego działanie przy uśpionym oraz wybudzonym smartfonie. W pierwszym przypadku będzie on najczęściej wyświetlał godzinę, dzień tygodnia (po angielsku), chmurkę pogodynki oraz inne ikonki powiadomień. Przesuwając palcem w lewą stronę, uzyskamy dostęp do podręcznych ustawień: profilu dźwięku, latarki, WiFi oraz odnośnika do aplikacji aparatu.
Po wybudzeniu rola wyświetlacza się zmienia. Teraz mamy tutaj do dyspozycji kilka ekranów (każdy możemy w razie potrzeby dezaktywować). Są to m.in. skróty ulubionych aplikacji, ikonki aplikacji działających w tle (mój ulubiony, swoisty pasek zadań w Androidzie - rewelacja), zdjęcia ulubionych kontaktów, dowolny napis wykonany jednym z kilku fontów, a także panel sterowania odtwarzacza (kompatybilny nie tylko z tym natywnym, ale też ze Spotify, Tidalem, Deezerem i wieloma innymi). Co więcej, na dodatkowym ekranie pokazywane są na bieżąco wszystkie powiadomienia, więc możemy łatwo je odczytywać. Działa na nim też funkcja knock-off i knock-on, więc dwukrotne stuknięcie może wybudzać lub usypiać telefon. LG udostępniło API, dzięki czemu twórcy aplikacji mogą dostosowywać swoje programy do współpracy z dodatkowym wyświetlaczem. Naiwnie byłoby jednak wierzyć, że nagle tłumnie rzucą się do implementowania jego obsługi.
Ważnym dodatkiem jest tutaj 32-bitowy, cyfrowo-analogowy przetwornik audio produkcji ESS Technology. Potrafi on automatycznie wykryć podłączone słuchawki i udostępnić nam panel z ustawieniami dźwięku. Przekłada się to również na wyższą jakość doznań. Porównywałem to na plikach FLAC odtwarzanych na V10, G4 i Nexusie 6. Moje ucho zdecydowanie czuło różnicę. Przez te dwa tygodnie testów nowego LG nie chciałem już słuchać muzyki w inny sposób.
LG V10 pod względem specyfikacji tylko nieznacznie różni się od modelu G4. Również znajdziemy tutaj sześciordzeniowego Snapdragona 808 z GPU Adreno 418. Do dyspozycji mamy też 32 GB pamięci wewnętrznej (w praktyce nieco ponad 20 GB). Podstawową różnicą jest pamięć RAM, której otrzymujemy aż 4 GB. Na ograniczenia w multitaskingu zdecydowanie nie będziemy narzekać. Jak to wszystko jednak ma się w praktyce? Różnie. Benchmarki dają wyniki porównywalne z LG G4, choć w AnTuTu V10 okazał się nieznacznie gorszy. Warto też dodać, że testowany smartfon nie ma najmniejszych problemów z nagrzewaniem się obudowy. Temperatury są sprawnie utrzymywane w ryzach i nawet kilka godzin w grach 3D nie generuje wywołującego dyskomfort nadmiernego ciepła.
Filmowcę jestę
Jednym z największych atutów LG G4 był aparat. Wynikało to nie tylko z fantastycznego hardware’u, ale również z bardzo rozbudowanej aplikacji do jego obsługi. Tutaj znajdziemy identyczną, a więc możemy swobodnie dostosowywać czułość ISO, czas migawki, ekspozycję i inne ustawienia, a przy tym zapisywać fotografie w formacie RAW. Sam aparat posiada matrycę o przekątnej 1/2,6" i rozdzielczości 16 Mpix. Wspiera ją obiektyw z przysłoną f/1,8, optyczna stabilizacja obrazu, dwutonowa dioda LED oraz laserowy autofocus. Inaczej sprawa się ma z przodu, bo tu zastosowano matrycę 5 Mpix, a także dwa obiektywy o różnych kątach widzenia. Dzięki temu użytkownik może bardziej precyzyjnie dostosować kadr do okoliczności.
Co innego filmy. Tutaj LG oddało nam do dyspozycji kompletną nowość - ręczny tryb nagrywania wideo. Działa on analogicznie do ręcznego trybu foto. Znajdziemy tutaj całą masę ustawień, które docenią (zrozumieją) głównie zaawansowani użytkownicy. Przykładem niech będą chociażby mikrofony, których w smartfonie mamy trzy. Użytkownik z poziomu aplikacji może zwiększyć czułość któregoś z kanałów, aby uzyskać lepsze efekty.
Istnieje też opcja automatycznego eliminowania szumu wiatru, co przyda się podczas nagrań poza pomieszczeniami. Można ponadto swobodnie regulować ostrość, aby uniknąć smużenia w trakcie rejestrowania obrazu (szczególnie ruchomych obiektów). Ponadto z poziomu aplikacji wyregulujemy czułość ISO, balans bieli (przedział 2400K - 7400K) i szybkość migawki. Smartfon rejestruje klipy w rozdzielczości HD, FHD oraz UHD. Nie zabrakło też funkcji slow-motion, a także możliwości rejestrowania filmów poklatkowych (1 lub 2 fps). Ja najczęściej korzystałem z trybu 60 kl/s przy rozdzielczości 1080p i podejrzewam, że większość osób będzie się go trzymać.
Ręczny tryb wideo to jedna strona medalu. Drugą jest edytor oraz funkcje szybkiego montowania klipów. Tutaj LG również stanęło na wysokości zdania, bo otrzymaliśmy garść praktycznych funkcji. Snap Video Mode pozwala błyskawicznie zmontować jedno nagranie z kilku krótszych. Urządzenie potrafi też w automatyczny sposób wyciąć wszystkie nieostre kadry i wygenerować krótki, 15-sekundowy klip. Quick Video Editor pozwala natomiast na cięcie, dodawanie efektów i zmianę innych ustawień nagrania. Po tym wszystkim od wysłania go do sieci dzielą nas jakieś dwa dotknięcia ekranu. Muszę przyznać, że w praktyce działa to bardzo intuicyjnie i jest niezwykle przyjazne w obsłudze nawet dla laików. Nie znajdziecie na rynku drugiego takiego rozwiązania.
Najlepszy smartfon 2015?
LG V10 pojawia się w Polsce w dość niefortunnym momencie. Przed nami targi MWC i wszyscy wypatrują nowości, jakie podczas nich zostaną zaprezentowane. Jedną z nich będzie przecież kolejny smartfon LG - model G5. Czy urządzenia nie będą się “kanibalizować”? Producent tłumaczy, że przyświeca im zupełnie inna idea. V10 to sprzęt o odważniejszej stylistyce i nowościach, który ma dość jasno sprecyzowany target. G5, jak przystało na flagowca, ma skuteczniej trafiać w gusta mainstreamu. Różnice te będą prawdopodobnie widoczne chociażby w rozmiarach zastosowanych w nich ekranów.
Jeżeli szukacie smartfona, który wyróżnia się czymś niesamowitym (dodatkowy ekran), posiada rewelacyjny aparat z równie dobrą aplikacją do robienia zdjęć i rejestrowania wideo, a przy tym jest duży, masywny oraz wytrzymały - LG V10 będzie strzałem w dziesiątkę. Oczywiście nie sposób pominąć jego pozostałych atutów. Zalicza się do nich 32-bitowy przetwornik audio DAC, którego działanie zdecydowanie słychać, a także dwa obiektywy przedniej kamerki pozwalające lepiej dobierać odpowiednie kadry.
Ideał to jednak nie jest, bo ideałów, tak w życiu, jak i na rynku mobilnym nie ma. Mnie najbardziej rozczarował clouding wywoływany przez mały ekran - zastosowanie OLED-a było tutaj bardziej niż wskazane. Można się też przyczepić do minimalnego regresu w kwestii wydajności w porównaniu z LG G4. Nie jest to jednak odczuwalne w praktyce. Boli też Android 5.1.1, który takiemu producentowi jak LG zdecydowanie nie przystoi (ale tylko dlatego, że LG jest obecnie najszybciej aktualizującym swoje topowe smartfony producentem - ta ranga zobowiązuje).
Jak widzicie, na liście wad nie ma niczego, co by dyskwalifikowało to urządzenie. Jego cena jest wysoka, więc trudno spodziewać się czegoś innego. Za podobne pieniądze możemy mieć Nexusa 6P, który ma mocniejszy CPU i wsparcie Google’a, ale jest pozbawiony tych wszystkich innowacyjnych dodatków. Wybór nie jest zatem łatwy - szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę zbliżający się wysyp kolejnych premier. Dlatego LG V10 miałby zdecydowanie lepszy start, gdyby pojawił się w Polsce w grudniu. Dla mnie jest bowiem najbardziej oryginalnym, innowacyjnym i nietuzinkowym smartfonem ubiegłego roku.
Ocena: 9/10
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu