Recenzja

Leć, jakby nie było jutra - recenzja Red Game Without a Great Name

Paweł Winiarski
Leć, jakby nie było jutra - recenzja Red Game Without a Great Name
1

Nigdy nie przepadałem za portowaniem mobilnych gier na inne platformy - nawet jeśli jest to PlayStation Vita. Ale Vivid Games udała się ta sztuka przy okazji pierwszego Real Boxing i wygląda na to, że podobnie sprawa ma się z Red Game Without a Great name od studia iFun4all.

Gra w wersji mobilnej zapewne obiła Wam się o uszy - nie dość, że była naprawdę dobra, to w dodatku cieszyła się dużą popularnością, chociażby w AppStorze. Twórcy postanowili iść za ciosem i rozszerzyć ilość platform, na których można zagrać - tym razem o PlayStation Vita. Decyzja wydaje się logiczna, szczególnie, że a) Vita jest mobilna b) ma dotykowy ekran.

Nie ma lekko

W „Czerwonej Grze Bez Fajnej Nazwy” wcielamy się w mechanicznego ptaka, przenoszącego ważne listy. Zapomnijcie o bezpośredniej kontroli nad podniebnym listonoszem, bowiem nie mamy wpływu na tor jego lotu. Możemy go jedynie teleportować w dowolne miejsce na ekranie, używając ekranu dotykowego. Czyli teoretycznie mamy dolecieć z punktu A do punktu B. Byłoby to banalnie proste, gdyby twórcy nie postanowili postawić na drodze naszego latającego posłańca tony wszelkiej maści przeszkód. Natkniemy się na druty kolczaste, bramy czy wiatraki. Choć „natkniemy” nie jest najlepszym określeniem, najczęściej bowiem wpadałem na nie z wielkim hukiem. Generalnie zasada jest prosta - nie wpaść na nic i się gdzieś nie zablokować. Nie jest to jednak tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Powiem więcej, gra potrafi sfrustrować, niestety bardziej niż na smartfonie czy tablecie.

Ekran Vity nie jest tak responsywny jak ekrany telefonów i tabletów, dlatego najpierw trzeba do niego przywyknąć, a dopiero później skupić na rozgrywce. Lepiej wspominam zabawę na większym ekranie tabletu, czasem palce zasłaniały mi na Vicie miejsca, w które chciałem się teleportować i ostatecznie lądowałem na wspomnianych kolcach. A i obsługa dotykowego ekranu Vity nie jest przesadnie wygodna, w końcu to tylko dodatek, a nie podstawowy sposób sterowania w grach na tę platformę. Poza tym trudno się do czegoś przeczepić. Gra nie przycina, wygląda nieźle, ale przede wszystkim…strasznie wciąga.

Werdykt

Red Game Without a Great Name to jedna z tech produkcji, przy których nie odłożycie konsoli, bo koniecznie musicie zaliczyć jeszcze jedną planszę. Tych jest natomiast 60 i każda kolejna stawia przed graczem nowe wyzwania, ciężko więc mówić tu o nudzie. Gra sprawdza się dobrze zarówno przy dłuższych, jak i krótszych posiedzeniach i patrząc na to, jak została wykonana, 21 złotych jakie trzeba za nią na PSNie zapłacić nie jest wygórowaną ceną. Ja lubię wracać do pozycji od iFun4all i jeśli nie zrazi Was prostota rozgrywki, a zachęci oryginalny pomysł - śmiało atakujcie.

Ocena: 7/10

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Sonyplaystation vitarecgry