Motoryzacja

Tesla proponuje kierowcom nową usługę

Maciej Sikorski
Tesla proponuje kierowcom nową usługę
14

Pisałem kilka godzin temu o zmianach w motoryzacji serwowanych nam przez producentów samochodów. Chodziło o zastąpienie tradycyjnego lusterka wstecznego zestawem kamera+wyświetlacz. Trudno uznać to za rewolucję, to raczej dorzucanie nowoczesnych bonusów do tradycyjnych aut. Tym razem dla równowagi b...

Pisałem kilka godzin temu o zmianach w motoryzacji serwowanych nam przez producentów samochodów. Chodziło o zastąpienie tradycyjnego lusterka wstecznego zestawem kamera+wyświetlacz. Trudno uznać to za rewolucję, to raczej dorzucanie nowoczesnych bonusów do tradycyjnych aut. Tym razem dla równowagi będzie o pojazdach nowego typu - Tesla dała powód, by o niej napisać.

Samochody tworzone przez firmę Elona Muska to stali goście AW i trudno się temu dziwić - to jedna z gwiazd Doliny Krzemowej. Piszę zarówno o producencie aut, jak i o założycielu Tesla Motors. Firma ma już ponad dekadę, zdążyła przekonać świat, że nie jest tylko dziwnym pomysłem odstającym od realiów współczesnego świata i sposobem na utopienie kasy. Musk też zdążył przekonać do siebie rzesze ludzi. Tesla i kilka innych projektów sprawiły, że stał się dla fanów wizjonerem na miarę XXI wieku.

Możliwe, że Tesla nie będzie opus magnum Muska, że ten projekt zblednie i stanie się nieistotny, gdy Musk ruszy w kosmos albo zainicjuje rewolucję energetyczną. Na razie jednak firma przyciąga uwagę i warto pisać o zmianach, jakie wprowadza. A wśród tych pojawia się sposób na szybkie "zatankowanie" samochodu. Uzyskanie w pełni naładowanej baterii w samochodzie nie będzie trwało kilka godzin czy nawet kilkadziesiąt minut. Ma to być kwestia kilku minut. Docelowo kilkudziesięciu sekund. Na czym polega nowy system ładowania?

Otóż pojawi się nowa usługa na stacjach ładowania samochodów marki Tesla: klient będzie mógł skorzystać z tradycyjnego ładowania lub... wymienić baterię. Teraz taki proces trwa trzy minuty, a zatem nie jest dużo dłuższy od tankowania baku samochodu napędzanego benzyną. Na razie startuje jeden obiekt z taką opcją - to punkt położony między Los Angeles i San Francisco, tym samym w dość ważnym miejscu. Dobra lokalizacja, spore natężenie ruchu, powinno pokazać, jakim zainteresowaniem będzie się cieszyła usługa i jakie będą jej efekty. Bo na razie naprawdę trudno to przewiedzieć.

Wymieniając baterię, traci się tę, z którą trafiło się na stację. Od tej pory akumulatorem jest ta otrzymana, naładowana. Czy kierowcy będą w ciemno przyjmować baterie? Zacząłem się nad tym zastanawiać, ale szybko pomyślałem też o tym, że nie spojrzę na sprawę z punktu widzenia w miarę dobrze sytuowanego Amerykanina poruszającego się samochodem elektrycznym. Może dla niego nie będzie to kwestia godna rozważenia - po prostu wymieni element, bo ufa firmie i nie widzi przeciwwskazań, by zdecydować się na taką usługę. Dodam w tym miejscu, że nie będzie to darmowa wymiana - ma kosztować tyle, co zatankowanie baku "spalinowego" samochodu.

Zastanawiam się, czy kierowcy będą korzystać z nowej opcji? Zakładam, że tak się stanie, gdy naprawdę będzie im zależało na czasie i okaże się, że samochód nie dojedzie do celu na jednym ładowaniu. Ale to brzmi raczej jak sytuacja wyjątkowa, niż jak przeciętny dzień każdego kierowcy. Nawet tego z Tesli. Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby pomysł pozostał ciekawostką. Ale to samo kiedyś pisano o samej Tesli...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

teslaAkumulatorElon Musk