Jedną z firm pojawiających się regularnie we wpisach na AW jest Tesla. Biznes prowadzony przez Elona Muska zyskał na rozgłosie m.in. za sprawą źródła ...
Tesla i wodór muszą poczekać - jeszcze długo rządzić będą gaz, ropa i węgiel
Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...
Jedną z firm pojawiających się regularnie we wpisach na AW jest Tesla. Biznes prowadzony przez Elona Muska zyskał na rozgłosie m.in. za sprawą źródła zasilania, z którego korzystają ich samochody - to nie ropa naftowa, lecz energia elektryczna. Zielona, czysta, jak przekonują niektórzy. Do końca wieku to ona ma zdominować naszą rzeczywistość. Do końca wieku...
Coraz częściej piszemy o zielonej energii. Nie dzieje się to przypadkiem - temat jest szerzej omawiany, zyskuje na znaczeniu w motoryzacji, pojawiają się pomysły uniezależnienia domostw od dostawców energii elektrycznej w oparciu o OZE (plus np. akumulatory Tesli), nawet Saudyjczycy wspominają o odchodzeniu od ropy naftowej - dzieje się. Doniesienia z pustyni w Nevadzie, na której powstaje wielka fabryka akumulatorów Tesli przeplatane są informacjami na temat temat wodorowego zasilania od Toyoty. A ostatnio wokół zagadnienia zrobiło się głośno z powodu ustaleń szczytu G7.
Głowy najbardziej uprzemysłowionych państw świata (to akurat poddawane jest w wątpliwość, ale nie będę teraz roztrząsał sprawy) spotkały się niedawno w Bawarii. Jedną z omawianych kwestii była energetyka, to przygotowywanie gruntu pod szczyt klimatyczny, który będzie miał miejsce za kilka miesięcy w Paryżu. Może się tam dziać sporo ciekawych rzeczy, bowiem G7 dało jasno do zrozumienia, że celem jest dekarbonizacja globalnej gospodarki do roku 2100. Węgiel, ropa naftowa i gaz mają przestać pełnić rolę źródeł energii lub stać się całkowicie nieemisyjnymi.
Wyzwanie spore, ponieważ obecnie zdecydowana większość produkowanej energii pochodzi ze wspomnianych źródeł. Ciężko przekonać państwa dysponujące tymi surowcami, by z nich rezygnowały - zwłaszcza, że alternatywą są mniej opłacalne (obecnie) źródła odnawialne. To wzbudza sprzeciw państw wschodzących, np. z grupy BRICS, ale też ubogich krajów afrykańskich, których nie stać na nowe technologie. Twardy orzech do zgryzienia, lecz jeśli na taki scenariusz przystały USA, które dysponują tanią energią z łupków, to widać, że coś się zmienia.
A to oznacza, że może wzrosnąć zainteresowanie OZE - jeśli biznes i świat nauki zobaczą, że politycy wyznaczają kres gospodarki opartej o paliwa kopalne, to może zaczną śmielej działać? Hasło dekarbonizacji może się stać bardzo popularne i nośne. Warto jednak zwrócić uwagę na ważny aspekt zmian: nadal mówimy o dość odległej perspektywie. Podkreślam, że wspomina się o roku 2100. Dobrze, że rozpatruje się te kwestie w taki sposób, ale po drodze może się sporo wydarzyć. I do końca nie wiadomo, w którą stronę będzie się działo.
Na razie przewiduje się, że przez najbliższe dekady nadal będziemy uzależnieni od gazu i ropy. Powinniśmy o tym pamiętać, gdy piszemy o poczynaniach Tesli czy innych "zielonych firm" - ich pomysły nie zrewolucjonizują świata w kilka lat. Nie wystarczy nawet dekada, bo to znacznie bardziej złożony proces. Możemy się ekscytować nowymi pomysłami, technologiami przyszłości, paliwami określanymi mianem rewolucyjnych, lecz one nie zadziałają niczym czarodziejska różdżka: nadal będzie się liczył rosyjski gaz, saudyjska ropa i chiński węgiel.
Najciekawsze jest to, iż w przeszłości niejednokrotnie prognozowano, że te surowce niedługo się skończą i pojawi się problem. Tymczasem gospodarka rośnie, zapotrzebowanie na energię również, a widmo suchych ropociągów wydaje się dość odległe. Nadal mamy dostęp do relatywnie taniego i dobrego źródła energii. Ekolodzy nie są zadowoleni, ale wszystkim dogodzić się nie da...
Foto: background of photovoltaic modules for renewable energy via Shutterstock
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu