Felietony

To zaledwie dwa tygodnie, a ja już tęsknię za kinami. Tak, mam dosyć VOD i własnego telewizora

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Od połowy marca repertuary kin, jak i same multipleksy są kompletnie puste. Premiery kinowe przeniosły się do Internetu, czyli stało się coś, na co wiele osób czekało od lat. Ale ile można gapić się we własny telewizor w swoich czterech ścianach?


Kina zamknięte do odwołania

Premiery odwołane lub przełożone. Niektóre filmy dostępne wcześniej na VOD

Nie jedna firma, w tym nawet gigant, jakim jest Apple, próbowała złamać Hollywood i ich żelazne zasady. Kilkumiesięczne okno pomiędzy premierą w kinie, a dostępnością filmu w Internecie i na płytach DVD/Blu-ray wydaje się dziś archaicznym rozwiązaniem, ale reguły te są do dziś nienaruszalne. Wysokie ceny za comiesięczny abonament (sięgające 50 dolarów) lub pojedyncze tytuły (około 20 dolarów) mogłyby odstraszyć widzów, a także narazić dystrybutora na straty, bo uniknięcie powstania nielegalnych kopii filmów w zadowalającej jakości jest wtedy wręcz niemożliwe. Jeśli Apple nie zdołało przekonać branży filmowej do takich projektów, to chyba nikt nie będzie w stanie. Chyba, że taką decyzję podejmą sami dystrybutorzy i do tego właśnie doszło.

Czytaj też: Zamknięte kina, VOD codziennie notuje wzrost aktywności

Od dwóch tygodni jesteśmy świadkami bezprecedensowych wydarzeń - filmy trafiają do ofert serwisów z wideo na życzenie kilka dni lub tygodni po debiucie w kinach (całe miesiące przed zaplanowanymi terminami), a niektóre z nich mają premiery w Internecie zamiast przesuniętych dat premier. Tak nie stało się chociażby z nowym filmem o Bondzie, "Nie czas umierać", który pojawi się dopiero na jesieni. Kilka innych produkcji przesunięto na bliższe terminy (kwiecień i maj), ale w świetle aktualnych wydarzeń i one wydają się mało prawdopodobne, chyba że studia i dystrybutorzy pogodzą się z mniejszymi przychodami z kin na całym świecie.



Z ratunkiem przychodzą więc platformy online, które są jedynym sposobem na dotarcie do przebywających przez cały czas w domu widzów. Co prawda zagraniczne tytuły tak licznie nie są w Polsce oferowane na VOD (doczekaliśmy się wcześniejszej premiery "Bloodshota" z Vinem Dieselem), ale lokalne produkcje ("Sala samobójców. Hejter", "W lesie nie zaśnie dziś nikt", "Pan T.") szturmem podbijają polskie platformy VOD, gdzie w różnych cenach można te filmy wypożyczyć do obejrzenia w domu.

Uwielbiam VOD. Ale tęsknię za kinem

Do kina wybieram się dość często z powodu obowiązków, by obejrzeć i zrecenzować nowy film, ale niemal równie często staram się obejrzeć na dużym ekranie film po prostu dla relaksu.
 Jestem ogromnym fanem serwisów VOD. Tych, które produkują własne seriale i filmy, by później udostępnić je w mgnieniu oka milionom widzów na całym świecie, a także tych, które zajmują się przede wszystkim (re)dystrybucją dostępnych już treści. Różnorodność ofert i cen pozwala dobrać coś dla siebie, a wybór ten jest dzisiaj tak szeroki, że spędzenie przed ekranem kilkudziesięciu minut, zanim podejmie się decyzję co do tytułu, nie jest wcale niczym rzadkim.

Z drugiej zaś strony uwielbiam kina. To normalne, że właśnie z nimi kojarzą nam się wszelkie nowości filmowe, ale nie tylko o dostępność najnowszych produkcji mi chodzi. To także sam fakt wybrania się na film, zakupu/odbioru biletu, znalezienia się w sali i doświadczenia tytułu w warunkach, które trudno odtworzyć w domu.


Nie mam tu na myśli tylko dużego ekranu oraz nagłośnienia, bo telewizory i zestawy kina domowego pozwalają dziś na naprawdę wiele, ale zależy mi też na zmianie otoczenia oraz swego rodzaju odcięciu się od świata. Niedoświetlona, a później kompletnie ciemna sala, w której po prostu nie wypada korzystać z telefonu (o innych  czynnościach nie wspominając) niejako wymuszana mnie, ale i jednocześnie pozwala mi na wsiąknięcie w świat wydarzeń oglądanych na ekranie.

Polecamy: Te filmy trafiły wcześniej na VOD. Polskie produkcje do obejrzenia online

Obecne okoliczności wymusiły na nas zmianę przyzwyczajeń i należy się do tego dostosować dopóki nie będziemy mogli w pełni bezpiecznie powrócić do normalności. Być może ta sytuacja pokaże dystrybutorom, że wcześniejsze lub równoczesne premiery filmów online i w kinach mogą się odbywać, ale mocno trzymam kciuki za kina (te studyjne, jak i multipleksy), by nie tylko przetrwały tego rodzaju wydarzenia, ale po prostu były otwarte i operowały jak najdłużej. Tych warunków, tej atmosfery i wspólnego przeżywania filmu niczym innym zastąpić się nie da, tym bardziej wtyczkami do przeglądarek dla Netfliksa, które pozwalają na jednoczesne rozmowy na czacie w trakcie oglądania filmu.

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu