Felietony

Terrafugia TF-X: samochód, którym polecisz

Maciej Sikorski
Terrafugia TF-X: samochód, którym polecisz
6

Jedno z najlepiej zachowanych wspomnień z mojego dzieciństwa odnosi się do pokazu lotniczego z lat 90. XX wieku. Przez cały dzień w deszczu obserwowałem z rodziną samoloty, które nierzadko były anonsowane jako cudy techniki i faktycznie sprawiały takie wrażenie. Wśród nich znalazł się brytyjski myśl...

Jedno z najlepiej zachowanych wspomnień z mojego dzieciństwa odnosi się do pokazu lotniczego z lat 90. XX wieku. Przez cały dzień w deszczu obserwowałem z rodziną samoloty, które nierzadko były anonsowane jako cudy techniki i faktycznie sprawiały takie wrażenie. Wśród nich znalazł się brytyjski myśliwiec Harrier wyróżniający się na tle innych możliwością pionowego startu (lądowania oczywiście też). Wczoraj przypomniałem sobie o tej maszynie, czytając informacje na temat projektu Terrafugia TF-X. Może to nie Harrier, ale też robi spore wrażenie.

Podejrzewam, że część z Was słyszała już o firmie Terrafugia, która do tej pory mogła być kojarzona przede wszystkim z projektem Transition. To hybryda samolotu i samochodu przy czym jego "jezdność" została zdominowana przez "lotność". W praktyce oznacza to, iż mamy do czynienia z samolotem, któremu można złożyć skrzydła i pokonać na kołach niezbyt duży odcinek między pasem startowym, a punktem X (lub odwrotnie). W przypadku TF-X sprawy wyglądają już zupełnie inaczej. To ma być hybryda "przez duże H".

Wśród minusów modelu Transition można wymienić m.in. spore gabaryty, konieczność skorzystania z pasa startowego i poważne ograniczenia w przemieszczaniu się na ziemi. Od czego są jednak udoskonalenia i kolejne projekty? Choć firma Terrafugia nie skończyła jeszcze prac nad samolotem z domieszką samochodu, zapowiedziała już kolejny model. Wedle ich wyliczeń mógłby on trafić na rynek za 8 lat. Jedni powiedzą, że to kupa czasu, inni stwierdzą, iż nie jest to odległa perspektywa. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę ogrom prac, jakie musi wykonać producent.

TF-X można określić mianem przełomu (nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, to zawsze miło poczytać o takich pomysłach). W wersji samochodowej będzie go można zaparkować w garażu i bez problemów przemieszczać się pojazdem po drogach. A co z lotem? Tu również usprawniony ma zostać cały proces. Wspominałem już o samolocie Harrier i pionowym starcie. To samo będzie oferował TF-X (silników odrzutowych się nie doczeka, ale i tak jest nieźle). Producent przewiduje wertykalny start, a po osiągnięciu odpowiedniej wysokości lot horyzontalny. Mamy zatem opcję samochodu, samolotu i do tego bonusy z helikoptera.

Wedle zapewnień producenta, hybryda mogłaby pomieścić czterech pasażerów, przemieszczałaby się w powietrzu z prędkością ponad 300 km/h, a zasięg lotu powinien wynieść nawet 800 km. Sprzęt zostanie prawdopodobnie wyposażony w silniki elektryczne, ale nie można wykluczać innych rozwiązań – na dzień dzisiejszy pewnie sam producent nie wie, jak potoczy się realizacja tego projektu. Dlatego nie ma sensu zagłębiać się w szczegóły budowy maszyny – na to przyjdzie jeszcze czas (chyba). Lepiej wspomnieć o kwestiach bezpieczeństwa, ponieważ ta sprawa wzbudziła moje zaniepokojenie w pierwszej kolejności.

Film promujący nowy projekt firmy Terrafugia zaczyna się dość złowieszczo: In the future, anyone can fly (w wolnym przekładzie: przyszłość wszystkich uskrzydli). Dlaczego brzmi to złowieszczo? Ponieważ w tym konkretnym przypadku nie mówimy o lataniu samolotami z przeszkolonymi pilotami, lecz o opcji, w której każdy będzie mógł być pilotem. Na drogach nie brakuje oszołomów i z tym chyba każdy się zgodzi. Jeśli część z nich będzie mogła stać się pilotem prezentowanej hybrydy, to kwestie bezpieczeństwa powinny wypłynąć na pierwszy plan.

Producent chyba przewidział, ze część osób z różnych względów nie nadaje się do pilotowania i w swych materiałach promocyjnych dość dużo miejsca poświęcił kwestiom bezpieczeństwa. Po ich lekturze można dojść do wniosku, iż mamy do czynienia z maszyną autonomiczną. Sama startuje, sama ląduje, sama przemieszcza się z punktu A do punktu B. Pilot/kierowca nie musi się zbytnio wysilać i pozostaje mu jedynie wskazać cel podróży. To komputer pokładowy zdecyduje czy warunki pogodowe są odpowiednie do lotu, czy wskazana trasa jest bezpieczna, czy lot w ogóle może się odbyć. Przyznam, szczerze, iż trochę mi ulżyło.

Nie ma co ukrywać – projekt Terrafugia TF-X na dzień dzisiejszy brzmi bardzo futurystycznie (by nie napisać nierealnie). Nawet jeśli firmie uda się zrealizować plan w ciągu dekady, to cena maszyny będzie zapewne kosmiczna. Pomarzyć o szybkiej wizycie u szwagra mieszkającego po drugiej stronie Polski zawsze można, ale w sferze marzeń przyjdzie nam chyba pozostać. Swoją drogą, akurat w przypadku Polski takie wizyty są bardzo utrudnione przez brak odpowiedniej infrastruktury – TF-X to hybryda tworzona z myślą o naszym państwie…

Źródło informacji i grafik: terrafugia.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

samochódSamolot