Świat

Ta firma jest już droższa od Facebooka. Potentat rynku gier i social media

Maciej Sikorski
Ta firma jest już droższa od Facebooka. Potentat rynku gier i social media
Reklama

Jeśli spytamy przeciętnego Polaka czy mieszkańca Zachodu o firmy Apple, Google lub Microsoft, z pewnością coś o nich powiedzą: są duże, znamy ich produkty i usługi, oswajaliśmy się z tymi korporacjami przez lata. A gdybyśmy tak rozszerzyli pytanie o Tencent? Odpowiedzią często byłoby pewnie wzruszenie ramionami i uniesieni brwi. Tymczasem mowa o jednej z największych firm tech na naszym globie, chińskim gigancie, który pod względem kapitalizacji przebił już Facebooka. W przeciwieństwie do niebieskiego serwisu rozwija się wielotorowo i dywersyfikuje źródła zysków.

Tencent stał się ostatnio gwiazdą mediów, a powód jest prosty: kapitalizacja firmy przekroczyła próg 500 mld dolarów, weszła ona do elitarnego klubu, w którym obecnie zasiadają... sami gracze z działki tech. Amerykańscy gracze. Plus jeden "chińczyk". Warto w tym miejscu podkreślić, że to pierwsza firma z Państwa Środka, której udało się przeskoczyć tę granicę. Mnie najbardziej intryguje fakt, iż niewiele ponad rok temu informowałem, że Tencent wart jest... ćwierć biliona dolarów. Tak, wystarczyło kilkanaście miesięcy, by podwoić ten fantastyczny wynik.

Reklama

Wspomniana liczba nie wzięła się z powietrza: w trzecim kwartale bieżącego roku firma zarobiła 2,7 mld dolarów, przychody wyniosły blisko 10 mld dolarów i w porównaniu z analogicznym okresem roku 2016 rezultaty poprawiono o ponad 60% - to robi wrażenie. Uwagę przyciąga jeszcze coś: źródła, z których spływa ta kasa. Facebook, którego Tencent pokonał w zestawieniach kapitalizacyjnych, opiera biznes głównie o reklamę i to jej mobilną odmianę. Google też ma ten "problem" - korporacje napędza jeden silnik. Chińczycy natomiast tworzą rozbudowane imperium, w skład którego wchodzą m.in. media (w tym social media), szeroko pojęta rozrywka, różne serwisy internetowe, segmenty finansów czy handlu.

Sztandarowy produkt, czyli WeChat zaczynał jako komunikator internetowy, ale dawno wyszedł poza te ramy: aplikacja, z której korzysta miesięcznie blisko miliard Chińczyków, nazywana jest narzędziem do wszystkiego: z jej pomocą zamówisz taksówkę, zrobisz zakupy, opłacisz rachunki i wykonasz masę innych czynności. Potężna apka. A obok mamy mocną platformę Tencent QQ, która też liczy setki milionów użytkownik. Ale spójrzmy na rynek gier. To do Tencent należy LoL, ta sama firma rozwija grę Honor of Kings, która w Chinach cieszy się wielką popularnością: każdego dnia przyciąga 80 mln osób (informacje z lipca). Ktoś powie, że więcej ma np. Clash of Clans, ale wtedy odpowiem, że twórcy tego tytułu... należą już do Tencent. Tak, ta firma sporo inwestuje.

W jej portfelu znajdziemy m.in. Snapa, Teslę, Lyft, czyli konkurencję Ubera, ale też Epic Games, Activision Blizzard czy JD.com. Wymieniam tylko te bardziej znane marki. Wszystkie te czynniki (plus kilka innych) sprawiają, że kapitalizacja rośnie, a wraz z nią pęcznieje majątek Ma Huatenga - założyciela i szefa firmy. Media informowały ostatnio, że Chińczyk wskoczył do pierwszej dziesiątki najbogatszych ludzi świata z portfelem przekraczającym 48 mld dolarów. Podkreślano, że to więcej, niż mają Larry Page i Sergey Brin, czyli założyciel Google. Wyścig podobny do tego, jaki serwują nam Jeff Bezos i Bill Gates walczący o miano najbogatszego człowieka świata.

Obrazek bez rys? Nie do końca. Tencent może i rozwija się prężnie, może czerpie z wielu źródeł, ale brakuje mu tego, co mają Google i Facebook: globalnego zasięgu. Rynek Państwa Środka jest olbrzymi, lecz nie nieskończony - jeśli chce się dalej rosnąć, trzeba wyjść poza jego granice. I korporacja wykonała kroki w tym kierunku. Pytanie, jakie efekty one przyniosą, gdzie i kiedy? Niemniej: jest co obserwować.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama