Felietony

Technologia na stole. Dziękuję, ale zjem normalnym widelcem na zwyczajnym talerzu

Tomasz Popielarczyk

Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...

Reklama

Jesteśmy na etapie, w którym inteligentne musi być wszystko. Zaczęliśmy od telefonów, przechodzimy przez opaski i zegarki. Skończymy na inteligentnym ...

Jesteśmy na etapie, w którym inteligentne musi być wszystko. Zaczęliśmy od telefonów, przechodzimy przez opaski i zegarki. Skończymy na inteligentnym domu, a wraz z nim całym wyposażeniem. Od kilku miesięcy widzę pewną modę na inteligentne gadżety na stole i nie nakręca mnie ona nawet odrobinę.

Reklama

Smartfony już na dobre wkroczyły do naszego jadłospisu. Leżą sobie i wesoło wibrują obok talerzy z jedzeniem. Abstrahuję już tutaj od tego, na ile niekulturalne jest takie zachowanie. Po prostu tak jest. Druga strona medalu to wszelkiego rodzaju aplikacje, gdzie wprowadzamy wszystko, co danego dnia zjedliśmy i pilnujemy odpowiedniego bilansu kalorycznego. MyFitnessPal ma już taką bazę produktów (wiem, bo sam używałem), że trafi w gusta nawet bardzo wybrednych konsumentów.

Tym, co mnie najbardziej odstrasza to jednak te wszędobylskie gadżety zastępujące sztućce i talerze. Tych pojawia się naprawdę sporo. Od kilku dni pisze się o SmartPlate. Ten inteligentny talerz ma być w stanie analizować wszystko to, co na nim położymy. Trzy wbudowane kamery rozpoznają potrawy i przesyłają dane do aplikacji, która zestawia je z bazą. W ten sposób otrzymujemy informacje o kaloriach oraz składnikach, które zjadamy. To pomysł z Kickstartera, który czeka na sfinansowanie - 100 tys. dol.

Wcześniej natomiast swój sukces odniósł HAPIFork, a więc inteligentny widelec. Jego zadaniem jest wykształcenie w nas nawyków powolnego jedzenia. Wbudowany akcelerometr analizuje prędkość, z jaką pochłaniamy kolejne porcje i wibracjami informuje nas o tym, że należy zwolnić. Idzie za tym oczywiście cała platforma software'u, gdzie wprowadzamy również dane o posiłkach i chudniemy - a przynajmniej takie jest założenie. Twórcy zebrali na Kickstarterze 134 tys. dolarów.


Założenie jest fajne - technologia ma służyć odchudzaniu, byciu zdrowszym itd. W praktyce jednak nie widzę w tym szczególnie dużego sensu. Dietetycy na całym świecie powoli odwracają się od liczenia kalorii jako sposobu na chudnięcie. Fajnie to opisano dziś na The Verge, gdzie pomysł został storpedowany. Każdy z nas ma inny organizm i dla każdego przykładowa porcja ziemniaków ma inną zawartość kalorii. Wynika to z prostego faktu, że część kalorii spalamy już podczas trawienia potraw. Nasz metabolizm działa różnie - u jednych lepiej, a u innych gorzej. Dlatego opieranie swojej diety na liczeniu kalorii często jest ślepą uliczką.

Problemem jest też sam użytkownik. Nie ukrywam, że czułbym się dziwnie, będąc zniewolonym dietetycznie przez inteligentny talerz i widelec. Wychodzi na to, że aby uzyskać należyte efekty, musiałbym każdą potrawę konsumować z ich udziałem. Co w sytuacji, gdy wychodzę do restauracji? Biorę talerz ze sobą?

Inna sprawa, że w dłuższej perspektywie takie gadżety są tylko chwilową modą. Z badań NPD wśród mieszkańców USA jasno wynika, że wszelkie gadżety monitorujące aktywność fizyczną są porzucane po ok. 6 miesiącach. Robi tak aż 42 proc. respondentów. Zastanawiające jest zatem, jak długo będziemy jedli z takiego talerza, zanim uznamy to bez sensu. Miesiąc? Dwa?

Reklama

Trendy są bardzo niepokojące. WHO od lat bije na alarm i nie dotyczy to wyłącznie USA. W 2030 roku Europa ma mieć również poważny problem. Za 15 lat ponad połowa kobiet i 2/3 mężczyzn ma cierpieć na nadwagę. Czy technologia jest w stanie rozwiązać tę kwestię? Myślę, że tak, ale aktualnie podchodzi się do tego w niewłaściwy sposób. Decydujące o naszym jadłospisie urządzenie jest mało efektywne i nie trafia w sedno problemu. Ten ma swoje korzenie o wiele głębiej, co widać chociażby na półkach sklepowych. Psychiki oraz trendów społeczeństwa nie zmieni jeden inteligentny talerz ani widelec, ani też żadna aplikacja do liczenia kalorii.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama