Wiktor Wojtas znany w świecie esportu jako TAZ został współzałożycielem nowej organizacji esportowej, która ma zastąpić Team Kinguin. Miałem okazję porozmawiać z TAZ-em o tych zmianach w niedawno uruchomionym Kinguin Esports Performance Center. Zapraszam do przeczytania zapisu z naszej rozmowy.
TAZ: 2019 to rok powrotu polskich zespołów na scenę światową, będziemy w TOP10
GM: Jest takie powiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki... Byłeś w Team Kinguin, teraz Team Kinguin nie ma, a za to Ty jesteś udziałowcem w nowej organizacji z prawie tymi samymi ludźmi, z tym samym jednym z głównych sponsorów.
TAZ: Dla mnie to nowa epoka. Od strony medialnej i wyglądu to reforma całej organizacji, zmienia się też podejście. Maciek sprowadza ze sobą nową ekipę, będą kładli nacisk na komunikację z mediami i fanami. Wydaje mi się, że bardzo brakowało tego w dotychczasowej organizacji, w drużynie, u chłopaków. Zaangażowanie w stosunkach z fanami to podstawa istnienia esportu.
GM: Życie organizacji?
TAZ: Życie organizacji, życie gracza. Bycie profesjonalnym graczem wiąże się z tym, że mamy kibiców, którzy powinni dostawać od nas content, newsy, być blisko nas. Na tym polegają sporty elektroniczne, tu zaangażowanie kibica jest dużo większe niż w sportach tradycyjnych. Kibic jest po prostu dużo bliżej.
GM: Team Kinguin się rozwiązuje, będzie nowy. Gdzie szukać nadziei, że ten drugi byt będzie lepszy od dotychczasowego?
TAZ: Przede wszystkim wydaje mi się, że będziemy mieli dużo fajnych wyników w tym roku. W organizacji Team Kinguin często zmieniały się zespoły — przez pół roku była DotA, był LoL przez chwilę... Teraz mamy jedną z mocniejszych drużyn w LoL-u i jednego z dwóch najbardziej poważanych w Polsce trenerów, czyli Hachy'ego. Z drugiej strony mamy najlepszego w Polsce Fortnite'a, który jest z nami już bardzo długo. Bardzo ciekawe rzeczy będą się też działy z naszą dywizją Counter-Strike'a. Już teraz widzę duży krok do przodu i oczekuję naprawdę fajnych wyników od nas. Będzie nowy wygląd, nowa jakość, a od strony medialnej i brandowej zobaczymy inne podejście do sportów elektronicznych.
Kinguin Esports Performance Center robi naprawdę duże wrażenie. Na ponad 2000 metrów kwadratowych mamy przestrzeń biurową, przestrzeń hotelową (24 pokoje dla zawodników), przestrzeń do trenowania, pokój relaksu, jadalnie a zaraz ma powstać siłownia dla zawodników. Z tego zaplecza będzie mogła skorzystać każda drużyna np. podczas bootcampow.
GM: A dlaczego nie było to możliwe pod skrzydłami Kinguin?
TAZ: Nie wiem. Wydaje mi się, że sama marka Kinguin jest już kojarzona z firmą Kinguin. Mając drużynę, która nazywa się jak główny sponsor, w pewnym stopniu utrudnione jest pozyskiwanie sponsorów. Zawsze tak było, teraz od tego odchodzimy. Wcześniej istnienie pod skrzydłami Kinguin było podstawą funkcjonowania organizacji, dzięki temu nie było problemu z finansowaniem. My idziemy krok dalej, chcemy stworzyć coś obecnie zdawałoby się nierealnego.
GM: Czyli zarabiającą organizację esportową w Polsce?
TAZ: Tak, dokładnie tak. Chcemy stworzyć zarabiającą organizację esportową w Polsce. Jestem pewien, że zajmie to trochę czasu, ale jeśli to odpowiednio poprowadzimy, tak jak rozmawiałem z chłopakami, to jest to możliwe. W Polsce panuje ogromny głód na esport od polskich firm, polskich sponsorów. Wystarczy spojrzeć, że firmy takie tak Sprite czy Play wchodzą na YouTube'a, szukają influencerów. Moim zdaniem od influencerów do sportów elektronicznych jest już bardzo blisko — przy czym my możemy nie tylko budować relacje z fanami, z kibicami, ale także dodać aspekt sportowy, brać udział w różnego rodzaju eventach.
GM: Wrzucę ci głos krytyki. Wydaje mi się, że w e-sporcie właśnie mało jest influencerów w Polsce. Ja bym na palcach dwóch rąk policzył ludzi, którzy są jednocześnie esportowcami i influencerami, z własną bazą fanów. Nie ma za bardzo w co inwestować.
TAZ: Podoba mi się to, co mówisz! I odpowiadasz na własne pytanie o to, co się zmieni, co mnie napawa optymizmem związanym z nową nazwą, brandem, nową ekipą. To właśnie to — obecnie nie mamy zbyt wielu influencerów, ale ludzie, którzy dołączyli do naszej organizacji specjalizują się w kreowaniu historii. Dlatego jestem podekscytowany, że będę miał okazję pracować z takim sztabem, bo wiem, jaki jest cel. A celujemy w komunikację z kibicami, nie chcemy tylko osiągać najlepszych wyników sportowych. Tym zajmą się gracze i ludzie zarządzający częścią esportową. Z drugiej strony będziemy mieli specjalistów nastawionych na budowanie influencerów. Co za tym idzie? Mam nadzieję, że nasza organizacja będzie się wszystkim kojarzyła z kuźnią influencerów sportów elektronicznych. Jeśli chcesz zbliżyć się do kibiców i zbudować sobie markę, musisz być w tej organizacji. Tego bym chciał.
GM: Czyli influencer esportowy Taz również będzie bardziej aktywny w nowym wcieleniu, jeśli chodzi o streamy, media, itd.?
TAZ: Tak, rozmawiałem z naszym sponsorem Razerem, poinformowałem ich, że chciałbym zacząć streamować. Dostanę od nich odpowiednie wsparcie w postaci sprzętu i ruszamy.
GM: To nie jest łatwe, prawda? Grać, regularnie streamować, trenować, wyjeżdżać na turnieje...?
TAZ: Kiedyś myślałem, że to nie jest łatwe. Teraz inaczej do tego podchodzę. Wstaję o godzinie 8-9 rano i najpierw zajmuję się rodziną — maluchem, żoną, psiakiem. Od godziny 12 zaczynają się mecze w ligach indywidualnych, gdzie trenuję umiejętności indywidualne właśnie. Przed treningami przeważnie i tak gram przynajmniej ze 3-4 mecze, więc jaki jest problem, żebym włączył wtedy streama.
GM: Niby nie ma, a kiedy ostatnio streamowałeś?
TAZ: Bardzo dawno temu. Powiedzmy, że sytuacja była skomplikowana. Nie potrafię udawać, że wszystko jest fajnie, kiedy wcale tak nie jest. Po mnie od razu widać, że nie mam humoru czy jestem w gorszym stanie mentalnym. Dużo się działo w zeszłym roku — od odejścia z Virtus.pro po mieszane wyniki Kinguin. Nie był to dobry okres na odpalanie streama. Choć byłbym prawdziwy, nie byłbym interesujący. Budując więź z kibicami musisz być szczery, ale też angażujący i wesoły.
GM: Trudno jest mi sobie wyobrazić takiego mruczącego streamera, który nie ma ochoty na stream, ale to robi, bo musi.
TAZ: Shroud trochę mruczy do mikrofonu, ale to nie tak, że z braku ochoty. Jest bardzo specyficzny i ma swój fanbase. Zawsze wydaje się podekscytowany tym, że gra, że odkrywa coś nowego. Ja tego nie miałem przez chwilę, byłem jednak bardzo zaangażowany w rozwój drużyny i organizacji. Teraz wiem, że duża część rzeczy, o które się martwiłem i o które nie potrafiłem zadbać, zostanie przejęta przez specjalistów. Mnie to niesamowicie ekscytuje i nie mogę się doczekać, kiedy ogłosimy nową nazwę, ruszymy z projektem na dobre. Na razie nikt jeszcze nawet nie wie jaki będziemy mieli skład.
GM: Będziesz teraz w kilku rolach, jeśli dobrze zrozumiałem — jesteś udziałowcem tej organizacji.
TAZ: Tak, między innymi.
GM: Czyli będziesz jednocześnie i panem kierownikiem, i osobą wykonującą robotę, którą pan kierownik zleci?
TAZ: Mimo bycia współudziałowcem czy współzałożycielem, gdy gram, odcinam się od tego w 90%. Jestem tutaj, żeby pomóc. Na każde pytanie — w którą stronę możemy pójść, co powinniśmy zrobić — bardzo chętnie udzielę odpowiedzi, wyrażę swoje zdanie. Nie trzymam na tym natomiast ręki i nie wywieram presji.
GM: Nie chcesz się angażować operacyjnie?
TAZ: Działania operacyjne i czynne granie nie idą w parze. Nie wpływałoby to dobrze na stosunki z innymi zawodnikami. Muszę być odpowiedzialny za wyniki, patrzeć na to bardzo krytycznym okiem — czego nie mógłbym robić, będąc szczebel wyżej. Dlatego się odcinam. Jeśli nie będę pasował do układanki, nie widzę problemu, żeby powiedzieć chłopakom: panowie, potrzebne są zmiany w drużynie, musimy znaleźć kogoś na moje miejsce, bo to nie działa z powodu mojej słabej gry indywidualnej czy słabego dowodzenia. W tym sensie tak — będę zarządzał.
GM: Jesteś już na tyle dojrzały, żeby samemu zauważyć, kiedy odstajesz?
TAZ: Myślałem o tym wielokrotnie. Dojrzałem jako zawodnik, są mieć różne podejścia do gry indywidualnej i dowodzenia. Można w pełni poświęcić swoją grę indywidualną na potrzeby dowodzenia, być jak szachista — siedzimy, wykonujemy pewne ruchy, ale zapominamy o sobie. To jednak zawsze gra 4v5. Alternatywa to zbudowanie autonomicznego systemu, wtedy dużo łatwiej wychwycić, czy się odstaje, czy nie. Na początku zeszłego roku byłem bardziej skupiony na swojej grze indywidualnej, mniej na prowadzeniu chłopaków i mówieniu im co trzeba robić, zaufałem im. Było widać, że grałem na wyższym poziomie niż wcześniej. Z końcem roku zacząłem wątpić w to jak gramy, czy podejmujemy dobre decyzje i zacząłem się bardziej w nie angażować. Przestałem się skupiać na sobie. W końcu sam stałem się problemem, choć wtedy myślałem, że leży on gdzieś indziej. Dużo zależy od tego podejścia. Dlatego po zmianie w naszym składzie pierwsza rzecz, którą robimy, to bootcamp. Przyjeżdżamy przynajmniej na 10 dni, rozmawiamy, planujemy. Chcę, żeby ta drużyna działała bardziej autonomicznie — czyli mamy plan na mecz, na rundę, gracze mają jakieś zadania i wiedzą, co robić. Ja wtedy mogę skupić się na własnej grze. Jeśli w takim układzie nie będę w stanie dotrzymać kroku moim zawodnikom, jeśli nie będzie sukcesów, będzie trzeba szybko to weryfikować.
GM: Widać regres w rozwoju polskich drużyn Counter-Strike. Kinguin, AGO, o Virtusach nawet nie wspominając, wszyscy wypadli nawet z TOP20. O co chodzi? Widzisz jakiś konkretny powód, jeden czynnik, który na to wpływa?
TAZ: Nie będę oryginalny, powtarzając jedno słowo: ambicja.
GM: Nie ma w naszych zawodnikach ambicji?
TAZ: Ambicja, żeby być dobrym — tak, jest. Każdy chce być jak najlepszy. Wielu myśli, że są najlepsi i to też jest problem polskich graczy. Nie ma jednakże tego uczucia, które towarzyszyło nam przez wszystkie wcześniejsze lata. Takiej pogoni za marchewką, głodu, a właściwie bardziej "walki o przetrwanie". Mówisz o regresie... Tak, zgodzę się, że jest to regres w przypadku graczy, ale jest za to ogromny rozwój organizacyjny. Mamy obecnie z sześć czy siedem organizacji, które są w stanie płacić graczom. Kiedyś była tylko jedna i było to maksymalnie 1 500 zł miesięcznie. Wiedzieliśmy, że tak naprawdę nie mamy nic, ale jest perspektywa pensji — jeśli będziemy wygrywali turnieje to może przyjdą sponsorzy, może ktoś się tym zainteresuje i będą dzięki temu większe pieniądze. Teraz problem polega na tym, że wszystko się odwróciło.
GM: Z jednej strony może faktycznie ta kołderka, którą otaczani są zawodnicy, jest bardzo ciepła. Ale z drugiej — rotacje są szybkie i w każdej chwili można ze świetnego zespołu, który dobrze płaci, wypaść. Nie ma takich obaw u zawodników? Świadomości, że wyniki są ważne i trzeba wygrywać?
TAZ: Dlatego chcę to zacząć badać i wejść w temat głębiej. Wydaje mi się, że samo podejście zawodników do kolegów z drużyny jest często błędne. Oczekuje się konkretnej liczby fragów w meczu czy patrzy na tę jedną-dwie popsute akcje i zwala na niego winę, zamiast patrzeć szerzej na to co daje gracz. Przykładowo, za czasów 1.6 mieliśmy NEO, który nie dość, że był uniwersalnym zawodnikiem, to jeszcze świetnie się poruszał i świetnie strzelał. LUq był graczem zespołowym i bardzo dobrze strzelał, ale poświęcał swoją grę indywidualną, by ktoś inny mógł błyszczeć. On nie zdawał sobie nawet z tego sprawy, to był jego naturalny styl gry. Mieliśmy kubena i Loorda, którzy skupieni byli na pomocy drużynie. Tak naprawdę zespół zbudowany był na idei pomagania, a nie grania indywidualnie. Nawet wtedy, gdy zmieniliśmy Łukasza na Jarka, dostosowaliśmy też styl gry. Zawsze w drużynie były przynajmniej dwie osoby, które grały pod kogoś, starały się pomóc. Mam wrażenie, że teraz w Polsce dużo więcej gra się pod "ja" — ja, dla mnie, ty mi tutaj coś rzuć. Nie działa się na zasadzie "pomogę koledze błyszczeć", raczej "pomóż mi zabłyszczeć", bo jest Kinguin, Virtus, AGO, może się wybiję i do nich dostanę. Panuje przekonanie, że trzeba myśleć tylko o sobie, by dostać się na szczyt. A w moim przekonaniu najszybszą drogą na szczyt jest budowanie drużyny. Osoba, która buduje zawodnika poprzez pomaganie mu jest dla mnie więcej warta niż ten, kto zdobywa 30 fragów.
GM: Nie chcę, żeby zabrzmiało to za bardzo krytycznie, ale... mając to wszystko w głowie, a wiesz to nie od wczoraj, jeszcze przed team Kinguin mówiłeś podobne rzeczy — wyniki były mieszane.
TAZ: Mieszane przez słabe.
GM: Mieszane przez słabe. Mając tę wiedzę — że ludzie muszą współpracować grać ze sobą, a nie na siebie; wiedząc, jak dobrać ludzi; znając bardzo dobrze skill zawodników. Czego się nie udaje zrobić? Co nie wychodzi?
TAZ: Z mojej perspektywy wiem co nie wyszło. Wróciłem z Virtus.pro i nie wiedziałem dokładnie kto jak gra w Polsce. Z góry zaplanowaliśmy 4 zawodników i 3 dni spokojnego treningu. Potem zaczęły się mecze oficjalne, które już się nie skończyły.
GM: Nie było przerwy na złapanie oddechu?
TAZ: Jedyną przerwą, jaką mieliśmy, był bootcamp przed Hongkongiem. Weszliśmy wtedy na szczyt formy — doszliśmy do finału, niedługo później wygraliśmy Montreal i zeszliśmy z powrotem. Brakowało czasu na dobre bootcampy.
GM: Teraz też nie będzie czasu. Każdy rok wygląda pewnie tak samo.
TAZ: Teraz trenujemy i testujemy zawodników od początku stycznia.
GM: Nowych zawodników?
TAZ: Tak. Mamy zespół, jesteśmy blisko finalnego zestawienia. Tym składem już trenujemy i tym składem prawdopodobnie zrobimy też bootcamp.
GM: Kiedy będzie ogłoszony?
TAZ: Jeszcze w tym miesiącu, przed turniejem “WePlay!”, przedstawimy jednego zawodnika. Ten gracz dużo zmieni, jeśli chodzi o samą filozofię gry.
GM: Powiedz mi — teraz już masz czas na obserwowanie polskiego CS-owego dołka. Jakich graczy wskazałbyś jako wyróżniających się?
TAZ: Z jednej strony chciałbym powiedzieć, jakich graczy uważam za talenty na polskiej scenie. A z drugiej — dlaczego mam oddawać przysługę zespołom, które zmiany robią co miesiąc i mogą tych zawodników pozyskać? Wydaje mi się, że ludzie, którzy siedzą w polskiej scenie, wiedzą, którzy gracze się wyróżniają. Nie ma ich, niestety, zbyt wielu. Nie wiem na czym to polega. Wielu gra stricte for fun.
GM: Nie chcą iść w esport?
TAZ: W prolidze FACEIT grają tylko najlepsi i młode talenty, a często łapiesz się za głowę i myślisz — co on robi, przecież coś takiego na meczu oficjalnym nie ma prawa wyjść... Wyskakiwanie przez smoke'a na środek mapy, w meczu oficjalnym ktoś byłby wcelowany i przygotowany, a tam? Tam na początku rundy udaje się złapać w ten sposób dwa fragi. Obecnie to jest gra pod hasłem "dużo zabawy i moje fragi". Są na polskiej scenie gracze, którzy mają głowę na karku, są bardzo mądrzy, ale raczej jest ich niewielu. Może nie grałem wystarczająco dużo z polskimi graczami. Muszę się rozwijać indywidualnie, gram w innych godzinach niż np. polska liga miksowa, mamy też treningi. Od czasu do czasu trzeba też odpocząć od komputera, nie siedzę na serwerze 24/7. Obstawiam, że może być ich więcej, ale ja zaobserwowałem tylko kilku. Mam nadzieję, że będą się fajnie rozwijali. Na ASUS ROG widać było dwie różne szkoły gry — np. TUDSON grający bardzo agresywnie, zgodnie ze wszechobecną mentalnością "Raz, dwa, idę po trzeciego". A drugiej strony sobol, który jest dużo bardziej zachowawczy, chłodny w podejmowaniu decyzji.
GM: Bardzo często był ostatnim walczącym zawodnikiem na mapie.
TAZ: Tak! Widać właśnie inne podejście. Nie wiem w którą stronę rozwinie się CS. Takie chłodne podejście jest w stylu Australis. Kalkulowane.
GM: Co to jest za podejście, wyrachowana gra?
TAZ: Można to nazwać grą procentów — Astralis podejmują takie decyzje, jakie mają procentowo wyższą szansę powodzenia. "To my musimy kontrolować tempo".
GM: A jeśli chodzi o czystego skilla, nasi zawodnicy kontra reszta świata, kontra taki Astralis. Czy odstajemy, czy może jednak te różnice są niewielkie i liczy się taktyka, strategia?
TAZ: Ciężko powiedzieć. Z perspektywy naszych treningów chodzi bardziej o strategię, wyrafinowanie, ochłodzenie gry. Brzmi jakby to było niewiele, ale na to potrzeba najwięcej pracy! Bardzo łatwo jest wejść na serwer i trenować swoją grę indywidualną, strzelecką. Grasz przez 10 godzin dziennie i masz super aima. Jeśli masz odrobinę talentu i poświęcisz na to czas to tak, będziesz strzelał naprawdę niesamowicie. Natomiast jest też gra zespołowa, myślenie, analizowanie, podejmowanie odpowiednich decyzji w ułamku sekundy — to wszystko przychodzi z czasem. Nie jest to kwestia wieku, trzeba chcieć się rozwijać i pracować w danym środowisku. Jeśli gramy w drużynie, w której panuje to, popularne teraz na scenie, podejście zwierzęce — skacze się jak zwierzak wszędzie i biegnie jak najszybciej — to nigdy się nie nauczymy takiego wyrachowania, by w sytuacji 1v3 nawet nie drgnęła powieka. Tak to wygląda u zawodników na szczycie Counter-Strike'a. Wszyscy mówią jak niesamowity jest Xyp9x z Astralis. Dlaczego? Bo jest spokojny na każdym etapie gry. Cały czas ma plan. Z kimkolwiek z Astralis bym nie grał, oni zawsze mają jakiś plan na siebie. Wiedzą, co chcą zrobić. To trzeba rozwijać na polskiej scenie.
GM: Jaki jest plan na rok 2019?
TAZ: Mój plan jest jasny — rok 2018 to był powrót na scenę polską, a 2019 będzie powrotem polskiej sceny na scenę światową. Bardzo mocno w to wierzę, to nasz cel. Oczekuję, że nowa drużyna dojdzie w tym roku do TOP10 na świecie i będziemy w stanie rywalizować na największych turniejach. Jeśli nie w pierwszym, to w drugim półroczu.
GM: TOP10?
TAZ: Wydaje mi się, że to są małe oczekiwania w stosunku do tego, czego oczekuję od samego siebie i jakie ja mam cele. Marzę o tym, by być najlepszą drużyną na świecie i do tego aspiruję, choć nawet z Virtus.pro tylko raptem parę tygodni byliśmy na pierwszym miejscu HLTV.org. Chciałbym wygrywać te największe turnieje i z tego, co zaobserwowałem przez ostatnie dni, tygodnie, nie jest to dalekie od rzeczywistości. Wreszcie ja sam jestem podekscytowany i uwierzyłem w to, że możemy osiągnąć coś więcej. Czas pokaże, czy my jako zawodnicy — cała nasza piątka plus trener — zrobimy krok do przodu. Trener często jest niedoceniany i zapomniany, a zonic i Zews robią niesamowitą robotę. Wydaje mi się, że Mariusz też w tym roku pójdzie o krok dalej. Wszyscy musimy to zrobić. Nie wolno zapominać, że tamte drużyny są przed nami i to my musimy do nich doskoczyć. Potrzebna będzie praca, ale teraz widzę, że iskierka jest większa niż wcześniej. Miałem dużo czasu, żeby się zastanowić, przemyśleć, pooglądać różnych zawodników.
GM: Wspomniałeś o Virtus.pro i muszę zapytać — wygląda na to, że odejście Taza rozwaliło zespół?
TAZ: Nie mi to oceniać. Zawsze wierzyłem że będąc w drużynie z Neo jesteśmy w stanie przenosić góry i rywalizować w każdej erze. Moje odejście zakończyło pewną filozofię, ale czy rozwaliło zespół, tego nie jestem pewien.
GM: A jak oceniasz nowy skład Virtusów?
TAZ: To jest drogi skład... Oceniam, że to będzie najdroższy skład w historii polskiej sceny. Nie wiem czy jakakolwiek polska organizacja zapłaci kiedykolwiek tyle za zawodników z Polski. Na papierze skład wygląda fajnie. Czy będzie im się to kleiło? Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że tak — tak samo jak i nam. A potem zagramy i ich pokonamy.
GM: Widziałbyś siebie jeszcze kiedykolwiek w drużynie z NEO?
TAZ: Ciężkie pytanie, na które nie mam obecnie odpowiedzi.
GM: Zakładam więc, że NEO nie będzie piątym zawodnikiem nowego składu.
TAZ: Tego nie powiedziałem. Niczego nie można wykluczyć do momentu ogłoszenia.
GM: Jasne. Counter-Strike trochę stoi w miejscu, jeśli chodzi o rozwój. Jakie twoim zdaniem rzeczy powinny się w CSie pojawić, by grę ożywić? Żeby przyciągnąć ludzi, którzy chcą grać, ale nie tylko dlatego, że jest za darmo? Ludzie mają mieszane uczucia w stosunku do niedawnego posunięcia Valve.
TAZ: Przede wszystkim w samej firmie brakuje ludzi pracujących nad tą grą.
GM: A gdyby byli, to czym mieliby się zająć?
TAZ: Gdyby byli, na pewno rozwinęli by lepiej system gry Danger Zone — który obecnie jest najgorszą wersją Battle Royale, nie ma nawet porównania do Fortnite'a czy PUBG. Ta gra jest niedynamiczna, ale poprawiając ją, przyciągnęliby sporo ludzi. Idzie bardzo w stronę solo, choć są teamówki. Fajnie byłoby zobaczyć to, co Valve zrobiło w DotA. Pierwsza rzecz: zbudowanie sieci Majorów, by nie grać tylko dwa razy w roku. Dostanie się teraz na Majora to jak przejście przez ogień po gorących węglach — bez szwanku się nie obejdzie. Mousesports i OpTic odpadli w grupie, nie będą nawet w play-offach na Majora. Poziom idzie do góry, a system pozostaje taki sam, albo tylko gorszy. Jest trudniej niż kiedykolwiek. Powinno być z dziesięć Majorów rocznie z pulą rzędu miliona dolarów każdy, niech zainwestują w grę. A z drugiej strony — zorganizować złoty turniej zmieniający życie.
GM: Takie Mistrzostwa Świata?
TAZ: Tak, Mistrzostwa Świata. Wyobraź sobie, masz medal czy pierścień i jesteś mistrzem świata. A co poza tym? Poza tym kupiłeś dom i założyłeś firmę — wszystko dzięki grze, która zmieniła twoje życie! Zupełnie inaczej ludzie będą wtedy do tego podchodzić. Jesteśmy na takim etapie, gdzie pieniądze kreują podejście młodzieży w grach. Wcześniej gry sprawiały po prostu dużo frajdy. Teraz? Zobacz na Fortnite'a — ile pieniędzy zainwestowano, by młodzi grali jak najwięcej. Nie tylko ją rozwijają, żeby była fajna, kolorowa i dużo się działo. Oprócz tego jest mnóstwo możliwości zarabiania na niej. DotA 2 — tak samo, mnóstwo dróg monetyzowania, warto w nią grać. League of Legends poszło w innym kierunku, źródełko LCS/LEC jest zamknięte, ale odpalili Challengera. Zauważyli, że jest mnóstwo graczy, którzy nie dostaną się do rozgrywek na najwyższym szczeblu, więc zrobili niższe ligi. Budują system wieloligowy, na którym można zarabiać. A w Counter-Strike'u? Ogromny deficyt możliwości, brak lig. Dostać się na turniej jest ciężko. Są IEM-y, DreamHacki, StarLaddery, ale tak naprawdę stosunek liczby miejsc turniejowych do liczby ubiegających się o nie drużyn przyprawia o ból głowy. Poziom jest bardzo wysoki, a możliwości wcale nie ma wiele.
GM: A sama gra? Są jakieś rzeczy, które powinny być poprawione? Które na tym poziomie są niedopuszczalne w XXI w.? Czy z punktu widzenia progracza takich rzeczy nie ma?
TAZ: Punkt widzenia progracza jest taki, że gram w tę grę w pewnym systemie od jej powstania, odkąd 7 lat temu wyszedł Counter-Strike: Global Offensive. Cały czas gramy do 16 wygranych rund, mamy pistoletówkę, jak przegramy eco i tak dalej. Na tych zasadach mamy pewną bazę widzów, kibiców, którzy oglądają i nie odchodzą. Jest zbyt dużo turniejów, zbyt dużo meczów najlepszych drużyn, ich terminy się nakładają — przez co spada oglądalność, chociaż jest bardzo dobra. Trzeba byłoby zrobić rewolucję w systemie rozgrywki — wtedy mogłoby się coś zmienić. Rozgrywka sama w sobie jest ciekawa, dzięki zmianom mamy więcej dostępnych broni. Zmiany w ekonomii sprawiły, że jest dynamiczniej już od drugiej, a nie trzeciej czy czwartej rundy. Ale jeśli w drugiej rundzie kupimy wszystko, przegramy trzecią to jesteśmy już 0:4. Jak kupimy w trzeciej i przegramy to mamy 0:5. Z jednej strony fajnie, a z drugiej zmieniło się tylko które rundy się liczą, ich kolejność. Może trzeba byłoby z ekonomią zrobić coś jeszcze.
GM: A Majory i finały BO5? Byłem w Spodku, gdzie najpierw część sali kibicowała jednej drużynie, a część drugiej. Po pięciu godzinach wszyscy kibicowali tylko tym, którzy wychodzili na prowadzenie, byleby skończyć. To brzmi absurdalnie, żeby finał trwał 5-6 godzin.
TAZ: W tenisie jest podobnie. Gra się do trzech wygranych setów, są zmiany prowadzeń... Moim zdaniem BO5 jest zbyt długie, by zaangażować fana. Wymagamy, żeby poświęcił nam — jako zawodnikom — tyle czasu na oglądanie i kibicowanie. Mówimy o emocjonalnym przeżywaniu, wzlotach i upadkach. Jeśli siedzę, jem pizzę i oglądam mecz, w ogóle się nie angażując... OK, może być pięć godzin.
GM: Chciałem obejrzeć finał do końca, ale fizycznie w domu nie da się wyłączyć na tyle godzin — powiedzieć: teraz mnie nie ma przez pięć godzin, a może przez sześć, nie wiadomo.
TAZ: Dokładnie, a jednak jest tak, że jeśli się nie angażujemy w stu procentach w oglądanie rozgrywki, to nie angażujemy się wcale. Ostatnio włączyłem mecz w telewizji, zajmowałem się maluchem, pobawiłem z psem, zrobiłem coś do jedzenia i ja z tego meczu nic nie pamiętam. Nie wzbudził we mnie żadnych emocji — ani pozytywnych, ani negatywnych. Po prostu włączyłem, niepotrzebnie. Mogłem równie dobrze włączyć bajkę i skorzystałaby z tego moja córka.
GM: Telewizja też ma problem z transmitowaniem tego typu wydarzeń, nie mając pewności ile potrwają rozgrywki, kiedy rozpocznie się następny program. Gdyby była prosta zasada, że gramy do 16 bez dogrywek — byłyby sztywne ramy czasowe. I dużo większe emocje, bo po piątej rozgrywce wszyscy chcą już tylko dotrwać do końca.
TAZ: Jedna rzecz, która mogłaby się zmienić w systemie to właśnie liczba dopuszczalnych rozgrywek. Jedna, może dwie, a później coś na zasadzie Złotej Bramki, coś eliminującego nieskończoną emocjonalną skocznię. Chociaż w moim przypadku to buduje napięcie, gdy jestem zaangażowany w mecz przy stanie 20-20 i jest kolejna dogrywka, to siedzę jak na szpilkach. Emocje narastają. Wiem, że to zwycięstwo będzie maksymalnie podbite. A co dopiero w finale? To jest niesamowite. Jestem zwolennikiem braku dogrywek w grupach, choć w dwóch turniejach z takich systemem odpadliśmy przez to w grupie. To też jest niefajne, trzeba znaleźć złoty środek. Trzeba też zastanowić się co możemy zbudować wokół rozgrywki — sam mecz jest ciekawy dla fana, dla laika dużo mniej. Liczy się otoczka. To, jakie jest wejście do rozgrywek, historia zawodników, prezentacja drużyny, stylu gry. Jesteśmy bardzo daleko w tyle za piłką nożną czy koszykówką w czystej, profesjonalnej analizie. Teraz na Minorze zobaczymy liczbę fragów, stosunek śmierci do fragów i rating. Troszkę mało. Nie jest pokazane, gdzie ten zawodnik lubi grać, jak często tam wygrywa, z jakimi topowymi zawodnikami się pojedynkował i jak mu to szło.
GM: A są te dane gdzieś, system je zbiera?
TAZ: Tak, wydaje mi się, że system daje ogromną ilość danych. Można obejrzeć całe mecze na mapie w postaci przesuwających się kropek — kto gdzie gra najczęściej i jakie rzuca granaty, jak się ustawia, gdzie celuje. Wszystko jest. Trzeba zebrać tę wiedzę, usiąść i zapełnić pół godziny czymś bardzo ciekawym. Ale nie możemy mówić, że dev1ce uwielbia stać na kwiatkach i to jest takie niesamowite, ileż on ma fragów... To nikogo nie zaciekawi! A mamy mnóstwo informacji, dzięki którym jesteśmy w stanie zbudować historie czy rywalizacje — jak teraz snajperów, dev1ce kontra GuardiaN. Trzeba też od graczy wyciągać więcej medialnie. Czemu nie korzysta się bardziej z mediów prywatnych zawodników, nie zmusza się ich do nagrywania większej ilości contentu, żeby później wziąć to na antenę? To byłoby fajne! Porównujesz zawodników, a tutaj nagle wypowiedź z vloga czy Twittera.
GM: Wielu zawodników jest niemedialnych.
TAZ: Trzeba to zmienić. Pytałem co możemy zmienić w grze — o systemach ciężko coś powiedzieć. Osobowości najbardziej angażują kibiców i przyciągają nowych. Musimy budować osobowości. Mamy młodych, bardzo dobrych graczy, którzy są w różnych drużynach, ale nie mają Twitterów, Instagramów czy Facebooków. Trzeba być międzynarodowym, nie bać się chodzić na wywiady, opanować języki obce. My jak zaczynaliśmy to wywiady były przede wszystkim śmieszne. Bo trzeba być albo ciekawym, albo śmiesznym, a najlepiej jedno i drugie, wtedy to się fajnie ogląda i można na tym coś zbudować. Ale nie jeśli się boisz iść na wywiad...
GM: Widzisz jak wygląda 90% wywiadów pomeczowych z zawodnikami? Zrobiliśmy swoje, jestem zadowolony z postępów drużyny...
TAZ: Gracze się boją. Faktycznie to, co się powie medialnie, jest rozdmuchiwane. Jeśli się powie "na pewno wygramy ten mecz, przeciwnicy są bardzo słabi" to to się będzie za zawodnikiem ciągnęło miesiącami. Kto wie czy własna drużyna go nie wyrzuci za to, jaką presję na nich narzucił. Tak jest! Gracze dopiero się uczą o presji i odpowiedzialności za to, co powiedzą. Największe rzesze fanów mają ci sportowcy, którzy są najbardziej pewni siebie, potrafią publicznie wyrazić swoje zdanie i nie boją się odpowiedzialności. Kibice to lubią. Zawodnik staje się gwiazdą, gdy potrafi słowa potwierdzić świetną grą. Musimy zacząć budować gwiazdy, a to dzieje się w grze i poza nią.
GM: TAZ, nie męczę cię już - dzięki za rozmowę i powodzenia w 2019.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu