Oglądacie zmagania sportowców podczas Igrzysk Olimpijskich 2016 w Rio? Część z Was z pewnością tak. Ja podszedłem do telewizora "od święta" i zauważyłem na ciele jednego z zawodników niebieskie paski na gołym ciele. Sięgnąłem pamięcią wstecz będąc pewnym, że gdzieś to już widziałem. Okazało się, że miałem rację - swego czasu takimi "gadżetami" mogli pochwalić się piłkarze. Kwestie estetyczne nie przesądzały jednak w trakcie ich wyboru - główną rolę grał natomiast aspekt funkcjonalny.
Sportowiec - niemal każdy narażony jest na kontuzje, urazy spowodowane uprawianiem konkretnej dyscypliny sportowej. Te mogą powstać w wyniku wypadku, przetrenowania lub z powodu wcześniejszej, źle wyleczonej dolegliwości. Urazy nie tylko powodują ból, są również zagrożeniem dla całego ustroju. Ból natomiast ogranicza i ten, o którym mówimy spędza sen z powiek nie tylko piłkarzy, ale i uprawiających inne dyscypliny w trybie wyczynowym. Odpowiedzią na potrzebę zminimalizowania bólu.
Ten, który pojawia się z powodu mało poważnych kontuzji, sportowcy mają nadzieję wyeliminować dzięki taśmom "Kinesio", które swego czasu były bardzo modne wśród piłkarzy, a następnie odeszły nieco w zapomnienie. Oglądając zmagania sportowców podczas igrzysk w Rio, można czasami spotkać zawodników, którzy noszą na sobie tego typu taśmy. Oczywiście, warto sobie zadać pytanie o to, czy rzeczywiście taka taśma jest w stanie zminimalizować ból, a jeśli tak, to w jaki sposób.
Taśma Kinesio ma wspierać naczynia limfatyczne w efektywniejszym przepływie limfy, co ma zmniejszać opuchliznę i co za tym idzie - zmniejszać ból. Dla laika - "ok!". Przykleję plaster, będzie dobrze. Naukowcy nie są jednak tak entuzjastyczni co do tej technologii i choć jej założenia mogą wydawać się słuszne, to mimo wszystko efekt jest raczej mizerny. A jeżeli jest, to można go przypisać efektowi placebo. Taką opinie wydawali już wielokrotnie czołowi naukowcy zajmujący się chorobami mięśni, a także m. in. blog PainScience, który jednoznacznie stwierdzić, że w leczeniu bólu spowodowanego kontuzjami, Kinesio - jeżeli ma jakikolwiek wpływ, to tylko psychologiczny. Dlaczego zatem - jak nam się wydaje - światli, wykształceni często sportowcy używają tych taśm, skoro autorytety mówią, że nie działają? Żeby poczuć się lepiej. W przypadku ważnych rozgrywek, wszystko, co może zwiększyć naszą pewność siebie jest bardzo ważne. Choćby był to zwyczajny zabobon.
Nie tylko taśmy
Michael Phelps stał się ostatnio obiektem żartów z powodu śladów po bańkach na ciele. Wydawałoby się, że stawianie baniek to wynalazek przynależący do wschodniosłowiańskiego kręgu kulturowego, ale nic z tych rzeczy. Stawianiem baniek zajmowali się również chińscy znachorzy, którzy uważali, iż ten zabieg pomaga oczyścić krew z toksyn, wyeliminować wiele infekcji i zahartować odporność organizmu. Według niektórych sportowców, stawianie baniek to zabieg wręcz równorzędny ze standardowymi procedurami wdrażanymi przez fizjoterapeutów.
Motywacją wyczynowców w sięganiu po bańki jest to, że według nich są one korzystne dla wydolności organizmu, świetnie wpływają na łagodzenie bólu po zmaganiach, a ponadto - przyspieszają regenerację mięśni, co pozwala wdrożyć jeszcze intensywniejsze treningi. Jak jest z bańkami - naukowcy zgodni nie są. Nie udało się potwierdzić, że ten zabieg rzeczywiście ma wpływ na te czynniki. Ale jak wspomniałem wyżej - sportowcy, choćby dlatego, że muszą być w odpowiedniej kondycji psychicznej, imają się takich metod. A zatem - świetna dyspozycja Phelps'a w Rio nie jest wcale dowodem na to, że bańki działają.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu