Jak możemy przeczytać np. na oficjalnej stronie DARPA, technologie rakietowe wykorzystywane przez amerykańskie wojsko na potrzeby lotów kosmicznych pochodzą z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wykorzystanie technologii stosowanej w międzykontynentalnych rakietach balistycznych, zaowocowało systemami startowymi pozwalającymi na loty kosmiczne, a nawet lądowanie na Księżycu za sprawą programu Apollo. To niesamowite, ale poza różnymi usprawnieniami, jest to wciąż taki sam sposób osiągania przestrzeni kosmicznej, który w dodatku bazuje na systemach jednorazowego użytku (nie licząc kilku wyjątków).
Po co DARPA wspomina na swojej stronie, że rakiety są stare? Powodem na pewno nie jest chęć żalenia się, wręcz przeciwnie! Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności już dawno zapowiedziała, że chce wprowadzić powiew świeżości do tego tematu. Ktoś złośliwy powiedziałby, że zabierają się za coś, co Elon Musk już dawno zrobił, ale ja nie jestem złośliwy. Każda forma rozwijania lotów kosmicznych i sprawiania aby były bardziej przystępne z ekonomicznego punktu widzenia, to coś dobrego. Poza tym DARPA „bawi się” w trochę inne rzeczy niż Musk.
Hybryda samolotu i rakiety
Systemy startowe w postaci rakiet jednorazowego użytku są za drogie i coraz mniej praktyczne. Stany Zjednoczone Ameryki potrzebują czegoś lepszego! A mówiąc wprost, czegoś tańszego! Dostęp do przestrzeni kosmicznej nie może być tak toporny, dlatego potrzebny jest samolot kosmiczny, który będzie z łatwością startował, wkraczał w przestrzeń kosmiczną, a później lądował. Co następnie? Następnie można go zatankować i znowu wysłać w kosmos. Właśnie tego potrzebuje amerykańskie wojsko, a nie jakichś rakiet czy wahadłowców umieszczanych na rakietach… Jak się nazywa ten mały? Wydaje się, że X-37B. Ma być podobne do tego, tylko lepsze.
Kto zaprojektował tego małego wahadłowca X-37B? Boeing? W takim razie niech zrobią coś podobnego, tylko ma startować bez pomocy dodatkowej rakiety. To strata pieniędzy.
Można sobie wyobrazić, że tak wyglądał proces decyzyjny w DARPA, jednak podejmowanie decyzji w temacie wykonawcy trwało bardzo długo, a nawet się przeciągnęło z 2016 na 2017 rok. Zainteresowane firmy musiały podesłać swoje propozycje projektów, żeby DARPA mogła poddać je ocenie i na tej podstawie wybrać zwycięzcę. Okazał się nim być Boeing, co nie dziwi choćby ze względu na fakt, że projekt autonomicznego, miniaturowego wahadłowca, który regularnie bije rekordy czasu spędzonego na orbicie, jest autorstwa Boeinga. Jestem pewien, że amerykańskie siły powietrzne są z tego zadowolone.
XS-1 czyli Experimental Spaceplane
Pierwszą faza programu XS-1 było stworzenie projektów. Boeing będzie mógł uczestniczyć w drugiej fazie, która wydaje się być znacznie bardziej ekscytująca: wyprodukowanie prototypu oraz przetestowanie jego możliwości. Samolot kosmiczny będzie musiał wystartować i wkroczyć na orbitę aż dziesięć razy w ciągu dziesięciu dni. Brzmi jak prawdziwy test, a nie jakieś cackanie się.
Experimental Spaceplane ma pozwolić na wielokrotną redukcję kosztów związanych z lotami kosmicznymi. Pojedynczy start ma być możliwy przy kwocie 5 mln USD lub jeszcze mniejszej. Statek nowej generacji będzie zdolny do odbycia co najmniej 10 lotów na orbitę rocznie, a więc musi być wykonany z bardzo wytrzymałych materiałów, które poradzą sobie z częstym doświadczaniem bardzo wysokich temperatur i różnych przeciążeń. Experimental Spaceplane będzie bezzałogowy, więc autonomiczna zdolność lądowania tak jak to ma miejsce w przypadku X-37B jest niezbędna. Poza tym statek będzie zdolny do zabierania ładunku o masie ponad 1 tony. Experimental Spaceplane ma rozwijać prędkość Mach 10 - ponaddźwiękowy samolot kosmiczny, który startuje jak rakieta, fajne.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu