Pogłoski o zmianach w aplikacji Google Play na Androidzie krążyły po internecie już od pewnego czasu. Miało być lepiej, bardziej przejrzyście i zgodni...
Tak wygląda i działa nowe Google Play. Póki co, spore rozczarowanie, zwłaszcza dla polskich użytkowników
Pogłoski o zmianach w aplikacji Google Play na Androidzie krążyły po internecie już od pewnego czasu. Miało być lepiej, bardziej przejrzyście i zgodnie z najnowszymi trendami. Na screenach, które wyciekły przed premierą widać było też pewne tendencje w celu ujednolicenia wyglądu z interfejsem Holo. Jak wyszło w praktyce? Wreszcie zainstalowałem nową wersję sklepu i mogę się z Wami tym podzielić.
Dziś na oficjalnym blogu Google ogłosiło rozpoczęcie procesu aktualizacji, więc prawdopodobnie na dniach nowa wersja sklepu trafi też do Was. Jak zwykle producent będzie ją nam dostarczał etapami, więc nie liczcie na żadną sprawiedliwość - sąsiad z dołu, który nigdy nie kupił żadnej aplikacji i na pytanie o model telefonu odpowiada Android może ją mieć wcześniej niż wy, zapaleni technologiczni pasjonaci. Ale czy rzeczywiście jest na co czekać?
Po pierwszym uruchomieniu po aktualizacji przywitał mnie komunikat o tym, że wprowadzono kilka nowości. Cóż, trudno tego nie zauważyć. Pierwszym moim zaskoczeniem był... brak ekranu startowego. Tak, nie przecierajcie oczu. Google najwidoczniej postanowił skupić się na tych krajach, które mają pełny dostęp do Google Play. Wówczas zobaczą oni coś na wzór zrzutu ekranu z mojego poprzedniego artykułu (nie chcę wrzucać go tutaj, żeby nie wprowadzać nikogo w błąd). Dla nas pozostaje lista najlepszych płatnych pozycji w sklepie (żeby to chociaż kategorie były...).
Nowe Google Play to tym samym dobitny dowód na to, jak daleko jesteśmy od tych wszystkich zmian i nowości, które Google serwuje na rynkach bardziej rozwiniętych (lub dających perspektywy zysku. Przykład - otwarcie usługi kilka tygodni temu w Indiach). My natomiast otrzymujemy tego mały fragment, a w nowej wersji sklepu jest to widoczne o wiele bardziej, bo producent skupił się na tym, by wszystkie typy dostępnych treści (książek, muzyki, aplikacji) się tutaj przenikały.
Wróćmy jednak do samego interfejsu. Google postawił tutaj na bardziej stonowane kolory. Zastosowanej zieleni bliżej trochę do Androida z linii 2.x niż obecnej generacji. Ikonki aplikacji są trochę większe, a poszczególne pozycje wyświetlane są na białych płytkach z dużą ilością wolnego miejsca. Jest przejrzyście, ale mam pewne obawy jeśli chodzi o urządzenia z mniejszymi ekranami. Nie wiem, czy aplikacja zachowuje się na nich inaczej i wolnej przestrzeni jest mniej. Jeśli nie, to na jednym ekranie wyświetlimy maks 2-3 aplikacje.
Ekran pojedynczej aplikacji właściwie się nie zmienił. Na pewno we znaki daje się nieco delikatniejsza i lżejsza czcionka oraz przypięty na stałe do górnej krawędzi ekranu szeroki pasek z ikoną, nazwą aplikacji, producentem i przyciskiem instalacji/zakupu.
Odmieniono za to ekran z trendami. Aplikacje w tym miejscu są wyświetlanie w formie pionowych tabliczek. Właściwie nie miałbym nic przeciwko, gdyby taką formę miały wszędzie. Listy są dla mnie zbytnim marnowaniem miejsca na ekranie...
Odniosłem też wrażenie, że nowa wersja sklepu działa wolniej od poprzedniej. Pamiętam, jak po tamtej premierze użytkownicy głośno strajkowali i dzielili się trikami na to, jak przywrócić starą wersję, bo nowa strasznie klatkuje. Tutaj może tak strasznie nie jest (ale ja korzystam z Nexusa 4, więc mogę nie być obiektywny), ale przewijanie wydaje mi się o wiele bardziej "poszarpane" niż przed aktualizacją.
Jak wspomniałem w tytule - czuję się rozczarowany. Liczyłem na to, że będzie to nie tylko powiew świeżości wizualny, ale też od strony funkcjonalności i szybkości działania wprowadzonych zostanie kilka usprawnień. Tymczasem zamiast tego Google zafundował lifting zaprojektowany z myślą o dużych wyświetlaczach oraz całkowicie pominął kraje, w których dostęp do oferty sklepu jest ograniczony. Trudno się zachwycać taką aktualizacją.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu