Tablety

Tablety z Androidem są dokładnie tam, gdzie zaczynały 5 lat temu

Konrad Kozłowski
Tablety z Androidem są dokładnie tam, gdzie zaczynały 5 lat temu
53

Tegoroczne targi CES okazują się nie byle jaką rocznicą - dokładnie 5 lat wcześniej, bo w 2011 roku, zaprezentowano Motorolę Xoom. Był to pierwszy produkt z nowym Androidem 3 Honeycomb, który Google promowało, jako system stworzony z myślą o tabletach. Gdy dziś czytam pierwsze reakcje i wrażenia z t...

Tegoroczne targi CES okazują się nie byle jaką rocznicą - dokładnie 5 lat wcześniej, bo w 2011 roku, zaprezentowano Motorolę Xoom. Był to pierwszy produkt z nowym Androidem 3 Honeycomb, który Google promowało, jako system stworzony z myślą o tabletach. Gdy dziś czytam pierwsze reakcje i wrażenia z tamtego okresu, relatywnie niedługo po premierze iPada i chwilę przed premierą iPada 2, a następnie porównuję je z dzisiejszymi realiami, to łatwo można zorientować się jak trudno napisać cokolwiek dobrego o postępie z ostatnich 5 lat w tej kategorii.

"Pogromca iPada" - tak określano tablet Motoroli niedługo przed i po premierze. Na papierze sprzęt Amerykanów spod literki "M" robi spore wrażenie, a z zestawieniu z pierwszym iPadem wydawał się urządzeniem idealnym. Nie brakowało mu niczego, ale pod uwagę brano jedynie kwestię specyfikacji. Sięgając po opis wrażeń z użytkowania tabletu, pochodzący z końcówki lutego 2011 roku, warto od razu przejść do akapitu zatytułowanego "minusy". A tam, po trzykroć zostaje wymieniona najważniejsza wada urządzenia - aplikacje, a właściwie ich brak.

Nie chodzi jednak o istnienie aplikacji samych w sobie, lecz o przystosowanie ich do pracy na urządzeniu z większym ekranem. By przekonać się co dokładnie mam na myśli wystarczy przyjrzeć się najpopularniejszym aplikacjom w wydaniu dla Androida i iOS-a - różnica będzie od razu zauważalna, oczywiście z niekorzyścią dla Androida. Facebook, Messenger czy nawet Google Hangouts to wciąż "rozdmuchane" aplikacje ze smartfona na ośmio- czy dziesięciocalowym ekranie tabletu. Oczywiście te same programy nie były od razu dostępne dla iPada, doskonale przecież pamiętamy jak długo Facebook bronił się przed uznaniem go, jako urządzenia mobilnego, zaś Messenger w nowym wydaniu nadszedł jeszcze później. Obecnie jednak, ponad 5 lat po premierze iPada trudno jest natrafić na aplikację nieprzystosowaną do jego ekranu. Mowa oczywiście o tych najpopularniejszych (choć nie tylko) oraz tych, których sens istnienia w wersji na tablet nie byłby podważalny.

Stosunkowo niedawno, bo kilka tygodni temu sam stałem się użytkownikiem tabletu z Androidem. Wybrałem NVIDIA Shield, model odświeżony, gdyż pod względem wskaźnika cena/jakość okazał się niekwestionowanym liderem. Już pierwszego wieczoru musiałem przełknąć brak większości moich ulubionych aplikacji z iPada - albo w ogóle nie dotarły do Google Play, albo były to wersje smartfonowe, rozciągnięte na większym ekranie tabletu. Korzystanie z nich nie jest dramatem. Da się przeżyć, ale gdy tylko przypominałem sobie możliwości ich odpowiedników z App Store zdawałem sobie sprawę, dlaczego tak wiele osób wciąż stawia na znacznie droższy sprzęt Apple.

Początkowo, tablet firmy z Cupertino rzeczywiście zostawał w tyle w większości zestawień. W cztery miesiące po premierze Xoom Apple pokazało iPada 2, odrabiając część strat w jeden dzień. Również dzisiaj można stwierdzić, że iPad na papierze nie może być przyrównywany do topowych produktów Samsunga czy innej firmy, ale przecież braku odpowiedniego poziomu wydajności iPadowi Air 2 nie zarzucimy, podobnie jak ostrości wyświetlanego obrazu na ekranie Retina. Zbudowany jednak przez te pół dekady ekosystem rozkłada wszystkie pozostałe na łopatki - niezależnie od kategorii aplikacji oraz gier. Czy w tym czasie Google, wraz ze swoimi partnerami, nadrobiło dystans w kwestii oprogramowania oraz zasobów sklepu z aplikacjami? Niestety nie.

Nikogo nie zdziwią statystyki sprzedażowe, w których sprzęt z Androidem wciąż będzie poza zasięgiem rekordów Apple. Tablety z Androidem są produkowane przez tak wiele firm, że trudno za nimi nadążyć. Cenowo także zwyciężają z ofertą Apple, a widok tego typu urządzeń na wyprzedażach w sklepach jak dyskonty czy markety już nikogo nie zaskoczy. Oczywiście nikomu nie zarzucę wyboru takiego, czy innego sprzętu, bo każdy ma prawo do własnej decyzji i nie każdy dysponuje budżetem na zakup najtańszego z iPadów. Z przykrością trzeba jednak powiedzieć sobie jasno, że postęp tej kategorii urządzeń miał wyglądać zupełnie inaczej, a ja odnoszę wrażenie, że przez te 5 lat nie zmieniło się niemalże nic.

Tablety stały się ładniejsze, smuklejsze i szybsze, dzięki lepszym podzespołom, ale Android, pod którego kontrolą pracują, wciąż cierpi na te same ułomności, trzymając na uwięzi to, co próbują pchnąć naprzód wybrani producenci. Niektórzy z nich, jak Samsung, biorą sprawy we włąsne ręce i samodzielnie przygotowują funkcje, które powinny być obecne w systemie od dawna. Ot, chociażby opcja dzielenia ekranu pomiędzy aplikacje. Google z większą dbałością podchodzi do własnych aplikacji na iPada wysyłając niejako znak deweloperom, która z platform ma wyższy priorytet.

Nie zdołały tego zmienić nawet Nexusy - flagowe tablety, za którymi stoi w dużej mierze samo Google. Przy okazji recenzji każdego z takich sprzętów wypomina się im niesatysfakcjonujące oprogramowanie (niska jakość aplikacji oraz wybrakowany katalog Google Play). Googlersi przytakują i odpowiadają, że znają ten problem, deklarują trwające prace nad poprawieniem sytuacji.

A wtedy na rynku pojawia się Pixel C i przeżywamy deja vu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu