Niedawno iPad obchodził swoje piąte urodziny. W wielkim uproszczeniu można napisać, że jednocześnie były to piąte urodziny segmentu tabletów. Ten ryne...
Niedawno iPad obchodził swoje piąte urodziny. W wielkim uproszczeniu można napisać, że jednocześnie były to piąte urodziny segmentu tabletów. Ten rynek miał być żyłą złota, wieszczono mu dynamiczny rozwój i... faktycznie tak było. Ale jakiś czas temu okazało się, że do rozmiaru segmentu smartfonów nigdy nie uda się dojść. Trudno będzie nawet nawiązać do tamtych wyników, bo dynamiczne wzrosty są już za nami. Teraz częściej mówi się o spadkach.
Komputery, te tradycyjne, dostały w kość, gdy rozpoczęła się rewolucja mobilna - producenci mogli rwać włosy z głowy, gdy widzieli, jakie spadki sprzedaży zaliczają. Apple podkręcało wyniki iPada, a decydenci Acera czy Asusa zaciskali zęby. Ostatnio jednak producenci komputerów mieli powody do optymizmu: spadki najwyraźniej są za nimi, rynek zaczął się stabilizować. Tymczasem sprzedaż iPada kurczy się, co było widać chociażby w ostatnim raporcie korporacji z Cupertino. Problemu nie ma jednak tylko Apple - specjaliści Digitimes Research prognozują, że w tym roku sprzedaż tabletów będzie mniejsza od zeszłorocznej o blisko 12%. Sporo.
Natychmiast pojawia się oczywiście pytanie o powody gorszych wyników: dlaczego ludzie kupią mniej tabletów, niż przed rokiem? Wskazuje się przede wszystkim na dwie odpowiedzi. Pierwsza to nasycenie rynku. Okazało się, ze nie był on tak chłonny, jak wcześniej zakładano. Grupa ludzi, która chce mieć tablet jest jednak poważnie ograniczona i nie zmienił tego boom na sprzęt mobilny, konkretnie na smartfony, na rynkach wschodzących. Właśnie smartfony stanowią drugą odpowiedź. Duże smartfony.
Urządzenia tego typu zwane tabfonami lub fabletami przebojem wdarły się na rynek. Początkowo pojawiały się głosy, że to się nie sprzeda, dzisiaj wiadomo, iż popyt na takie produkty jest ogromny. Dowodem decyzja Apple o powiększeniu iPhone'a oraz wyniki sprzedaży tych słuchawek. Jeżeli ktoś kupuje smartfon z minimum 5-calowym ekranem, to zazwyczaj rezygnuje już z tabletu o ekranie 7-calowym. Właśnie mniejsze tablety ucierpią najbardziej na zmianach, ta półka ulegnie skurczeniu. Warto sobie jednak zadać pytanie, czy słusznie mówimy o spadkach sprzedaży na rynku tabletów, jeśli jednocześnie rośnie popyt na smartfony o wyświetlaczach 5,5-6 cala - może powinniśmy raczej patrzeć na to jak na rozszerzenie się rynku tabletów, połączenie go w płynny sposób ze smartfonowym? Kwestia dyskusyjna.
Ucierpi półka mniejszych tabletów, ale spodziewane są wzrosty w kategorii 10 cali i więcej. Zwłaszcza, jeśli Apple zdecyduje się dorzucić do oferty większy tablet. A mogą to zrobić, bo iPad gorzej sobie radzi - skoro większy model pomógł smartfonom, to czemu nie powtórzyć tego z tabletem? To będzie drogi sprzęt, ale znajdzie nabywców. Gorsze prognozy dotyczą najtańszych produktów, tabletów firm szerzej nieznanych - tam pewnie część graczy zacznie się wykruszać, bo o zyski będzie trudno. Nawet o klientów może być trudno.
Ostatnia ciekawa i jednocześnie ważna kwestia to wzrost sprzedaży tabletów z platformą Windows - tutaj skok może być naprawdę duży, przynajmniej w ujęciu procentowym. Wpłynie na to m.in. rynek biznesowy, zapotrzebowanie na sprzęt tego typu w firmach. Pomocna może też być nowa wersja Windowsa oraz eksperymenty producentów z hybrydami. Przekonamy się za rok, czy faktycznie będzie to czas tabletów z oknami.
Tak wyglądają ogólne prognozy na rok 2015, jak już wspominałem, będzie gorzej niż przed rokiem, tablety rynku jednak nie podbiją.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu