Na pewno zauważyliście, że kolejny producenci wręcz prześcigają się w informowaniu o tym, jak krótkie są czasy ładowania baterii w ich smartfonach. Tak będzie wyglądać przyszłość, czy po prostu nie potrafią wydłużyć czasu pracy na jednym ładowaniu?
Czy aby na pewno szybkie ładowanie jest ważniejsze od długiego czasu pracy na baterii?
Przeglądając sieć w poszukiwaniu ciekawych informacji ze świata technologii natknąłem się na artykuł zatytułowany "Szybkie ładowanie jest ważniejsze niż długi czas pracy na baterii", który wręcz idealnie wpisuje się w aktualny trend na rynku smartfonów. Na pewno też go zauważyliście. Poza pewnymi wyjątkami, gdzie producenci upychają w swoje smartfony baterie o pojemności 5000 mAh, raczej trudno powiedzieć by żywotność ogniw w urządzeniach mobilnych wzrosła w ostatnich latach. I jeśli spojrzeć na to pod kątem pozostałych zmian w telefonach, trudno uznać, że większe baterie to coś więcej niż próba sprostania wymaganiom mocniejszych telefonów czy ekranom z wyższymi wartościami odświeżania. Jeszcze przed premierą nowych Samsungów Galaxy S20 spekulowano, że powiększenie baterii to właśnie próba utrzymania tego samego czasu pracy na jednym ładowaniu przy bardziej wymagających podzespołach smartfona.
Jak sami wiecie, przez moje ręce przechodzi wiele urządzeń testowych i ustaliłem też sobie pewne standardy. Jeden pełny dzień pracy na baterii przy moich przyzwyczajeniach jest wynikiem "w porządku", każdy ponad ten czas to już wynik dobry i bardzo dobry. A z tym też bywa różnie, choć muszę przyznać, że ostatnio jedynym rozczarowaniem był iPhone SE 2020, który nie miał nic wspólnego z długim czasem pracy na jednym ładowaniu. Ale to też wynika z przyzwyczajenia do mojego prywatnego iPhone 11, którego bardzo rzadko zostawiam przy ładowarce na noc, bowiem nie ma on problemów z tym, by działać na baterii przynajmniej półtora dnia. A to ładowanie nocne jest po prostu przyzwyczajeniem. Czy brakuje mi superszybkiego ładowania w tym smartfonie? Nie, bo to również kwestia przyzwyczajenia i wyrobienia sobie pewnych nawyków. Pomocna jest też najzwyklejsza ładowarka indukcyjna, na którą odkładam telefon kiedy siedzę przy komputerze - ten łapie sobie powolutku energię i nie przypominam sobie bym przy takich przyzwyczajeniach kiedykolwiek miał problem z brakiem prądu w urządzeniu.
Przeczytaj też: Ładowanie indukcyjne – możliwości i przegląd smartfonów
Nie zrozumcie mnie źle - szybkie ładowanie jest świetne. No może poza tym, że po takim podłączeniu smartfon przez chwilę sprawia wrażenie, jakby prawie wypalił dziurę w szafce. 30 czy 40 minut jakie zajmuje naładowanie baterii od zera praktycznie do pełna to świetna sprawa kiedy jakimś cudem telefon Wam się rozładował, a za chwilę musicie wyjść. Nie wiem natomiast jak często przytrafiają Wam się takie sytuacje. Dla mnie o wiele większym problemem są momenty, kiedy nie mam dostępu do gniazdka, a bateria sprawia wrażenie, że nie wytrzyma do powrotu do domu. Służbowe wyjazdy, targi, na których od rana do wieczora jestem poza hotelem. Długie wyjazdy rowerowe, czy sytuacje, w których jadę gdzieś autem z włączoną nawigacją, a ja kimś cudem nie znalazłem w schowku przewodu ładowania. Czy w takich sytuacjach szybkie ładowanie ma jakieś znaczenie? Tak, jeśli znajdziecie gniazdko i macie ze sobą szybką ładowarkę. Te do najmniejszych nie należą i przynajmniej dla mnie nie jest to rzecz, którą mam zawsze przy sobie. Tu wskazałbym raczej powerbanka, którego swoją drogą przestałem nosić od zakupu iPhona 11 słynącego z długiego czasu pracy na jednym ładowaniu.
Mówię tu oczywiście o całkowitym oderwaniu szybkiego ładowania od pojemnej baterii. Bo kiedy łączy się kilka elementów - właśnie błyskawiczny fast charging, pojemna bateria i dobre zarządzanie energią przez smartfona - sytuacja jest wręcz idealna. Niecała godzinka by napełnić ogromne ogniwo, a później dwa pełne dni pracy brzmi jak ogromne zaufanie do smartfona.
Kiedy jednak mam wybierać między jednym z tych dwóch rozwiązań, przychylam się do długiego czasu pracy na baterii. Szybkie ładowanie nie jest przecież najzdrowsze dla ogniwa i da się we znaki jeśli nie planujecie wymiany smartfona co roku. W pudełku z urządzeniem nikt nie znajduje dwóch czy trzech ładowarek, więc jeśli pracujecie poza domem, wypadałoby taki gadżet mieć również w biurze, a to oznacza wydatek. Kolejny najlepiej w aucie, bo przecież część spędza tam dużo czasu. Tyle tylko, że to nie będą takie same czasy jak z ładowarką z zestawu, gdzie najlepiej byłoby używać również oryginalnego przewodu z pudełka.
Niestety nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie świat smartfonów spotkał jakiś "bateriowy cud" i czasy pracy na jednym ładowaniu wróciły do wyników starych komórek, które ładowaliśmy co 5-7 dni, a rekordziści potrafili trzymać na baterii nawet dwa tygodnie. Niestety to cały czas największa bolączka smartfonów i szybkie ładowanie jest raczej "mydleniem oczu", które ma przykryć problem niemożliwy do rozwiązania.
Fajnie więc, że kolejni producenci wprowadzają coraz szybsze ładowanie w swoich smartfonach - to bardzo przydatne rozwiązanie w kryzysowych sytuacjach. Niestety moim zdaniem wciąż nie rozwiązuje problemu krótkiego czasu pracy na baterii. Bo trudno powiedzieć, by jeden pełen dzień był standardem, który chcemy już zawsze akceptować.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu