Felietony

Drastyczne cięcia uratują serię Szybcy i wściekli. Na to czekali wszyscy fani

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Tęsknicie za klimatem pierwszej części "Szybcy i wściekli"? Wygląda na to, że zamykająca serię 11. odsłona będzie powrotem do korzeni, ale to nie jest decyzja reżysera...

Wizja Vina Diesela, który serię "Szybcy i wściekli" traktuje jak własne dziecko, zakładała nakręcenie dwóch gigantycznych widowisk, ponieważ finał sagi był podzielony na dwie części. W pewnym momencie, nieco wcześniej, wydawało się, że Diesel będzie chciał zamknąć serię dziesiątym filmem, co po prostu fajnie wyglądałoby na papierze i prawdopodobnie teraz może żałować wybrania ścieżki, którą podąża.

Szybcy i wściekli 11 powrotem do korzeni serii

Studio Universal zdecydowało bowiem, że na ostatnią część "Szybcy i wściekli 11" przeznaczy o wiele mniejszy budżet, niż na kosztujący 340 mln dolarów poprzedni film. Z tego powodu mówi się, że "Szybcy i wściekli" wrócą do korzeni, ponieważ zarezerwowana na widowisko kwota zagwarantuje możliwość nakręcenia produkcji przypominającej pierwsze odsłony, gdzie film skupiał się na kulminacyjnym fragmencie z wyścigiem lub napadem, które kosztują najwięcej.

W "Szybcy i wściekli 11" zabraknie więc podróży po całym globie, odwiedzania egzotycznych i oddalonych od siebie tysiące kilometrów lokalizacji, a także licznych scen kaskaderskich oraz tony CGI, które pozwalało realizować "niemożliwe" do nakręcenia sceny w tradycyjny sposób. Maleją także szanse na angaż największych gwiazd Hollywood, których kontrakty musiały kosztować krocie. Przypomina Wam to coś? Tak, to wizja, która pokrywa się z zawartością trzech pierwszych filmów, do których nie tylko fani wracają z przyjemnością do dziś.

Początki serii Szybcy i wściekli

Film "Szybcy i wściekli" pojawił się przecież w momencie wzrostu popularności nielegalnych wyścigów ulicznych i szeroko pojętego tuningu aut. Mniej więcej w tym samym okresie pojawiały się niesamowicie popularne odsłony serii gier "Need For Speed", jak dwie części "Undegrounda" czy "Most Wanted". Kultura i zainteresowanie wokół tej tematyki rosły, ale jak wszystko, po jakimś czasie popularność zaczęła maleć, więc seria filmów musiała ewoluować. "Tokio Drift" powstało z pobocznymi postaciami, ale do dziś nie brakuje opinii, że to najlepsza odsłona wśród wszystkich. Później było już tylko gorzej.

Powrót "Szybkich i wściekłych" z kluczowymi bohaterami był naprawdę wyczekiwany, ale dość szybko okazało się, że bez wymyślania coraz to bardziej odjechanych i oderwanych od rzeczywistości wyczynów z autami (i nie tylko, jak widzieliśmy), seria nie będzie miała za wiele do pokazania. To dlatego zatrudniano tuzy kina akcji, jak The Rock czy Jason Statham, tworzono spin-offy i stawiano na coś zupełnie innego, niż to, co pozwoliło się wybić pierwszym filmom. Z typowych napadów i wyścigów niewiele pozostało.

"Fast and Furios" z przytupem rozbudowali kategorię klasycznych blockbusterów z elementami science-fiction o kilka filmów, ale studiu wcale to nie przeszkadzało, bo wpływy z kin były na tyle duże, że finansowanie kolejnych podobnych widowisk po prostu się opłacało. Oczywiście taka rozrywka też ma swoje zalety, bo dwie godziny czystej akcji i pokręconych popisów kaskaderskich to coś, co pozwala dużej grupie widzów spędzić dobrze czas na sali kinowej i po prostu się zrelaksować bez przesadnego angażowania się w opowiadaną historię.

Ostatnia część Szybcy i wściekli 11 - kiedy premiera?

Po dziesiątej odsłonie nadszedł jednak kres, a duża w tym "zasługa" marnych wyników "Fast and Furious X" - zarobek na poziomie 714,6 mln dolarów na całym świecie okazał się niewystarczający przy budżecie 340 mln dolarów. Do napisania scenariusza 11. filmu zatrudniano już trzech scenarzystów, a zadanie nie jest łatwe bo poprzednik zakończył się sporym cliff-hangerem, więc nie istnieje możliwość swobodnego napisania historii od podstaw. Wedle Jeffa Sneidera budżet filmu "Szybcy i wściekli 11" ma wynieść 200 mln, a jego premiera nadal zaplanowana jest na 4 lipca 2025 roku.

Źródło: Jeff Sneider via worldofreel

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu