W przeciwieństwie do Ziemi, Mars nie posiada magnetosfery, która chroniłaby go przed oddziaływaniem wiatru słonecznego. W wyniku utraty pola magnetycznego nasz czerwony sąsiad utracił większość swojej atmosfery, natomiast woda która mogła się znajdować na jego powierzchni wyparowała. Jeżeli były tam jakieś oceany, to pozostało po nich co najwyżej trochę lodu zgromadzonego na biegunach oraz na dnach kraterów.
Drastyczne zmiany
Kilka miliardów lat temu Mars mógł posiadać znacznie silniejsze pole magnetyczne (aktualnie jest ono szczątkowe), lecz jego niegdyś płynne jądro mogło się np. ochłodzić i zastygnąć, w wyniku czego cząsteczki wyrzucane przez Słońce określane jako wiatr słoneczny, zaczęły penetrować jego atmosferę, zderzać się z tworzącymi ją atomami i przyczyniać się do ich bezpowrotnego wytrącenia poza planetę w czarną otchłań kosmosu. Taki proces nie miałby miejsca, gdyby Mars posiadał „tarczę ochroną” w postaci magnetosfery, zmieniającej tor lotu wspomnianych już cząsteczek wiatru słonecznego i niedopuszczającej ich do atmosfery - tak się dzieje tu na Ziemi, a kiedyś mogło tak być na Marsie, lecz wszystko się zmieniło (na gorsze).
Być może kiedyś (kilka miliardów lat temu) doszło tam do powstania jakiegoś życia, trudno powiedzieć. Tak czy inaczej najprawdopodobniej nie przetrwałoby wspomnianych powyżej drastycznych zmian, które tam zaszły. Słońce czasem daje, a czasem odbiera… Nieważne, nie ma sensu się tak bardzo skupiać na kaprysach gwiazdy, to już historia. Lepiej spoglądać w przyszłość! W końcu w siedzibie NASA aktualnie odbywa się tzw. Planetary Science Vision 2050 Workshop, gdzie omawiane są ambitne projekty związane z kosmosem, które teoretycznie mogłyby zostać rozpoczęte do roku 2050.
Uratujmy Marsa
Pan Jim Green, będący dyrektorem wydziału nauk planetarnych w NASA, skorzystał z wydarzenia aby podzielić się bardzo ciekawym pomysłem, mającym w sobie nutę science-fiction. Po prostu przejdę do rzeczy: powiedział o teoretycznym wystrzeleniu na Marsa, zastępczego sztucznego generatora pola magnetycznego, który ponownie uchroni planetę przed zgubnym działaniem wiatru słonecznego.
Tarcza magnetyczna zbudowana przez ludzkość zostanie umieszczona na stabilnej orbicie „L1” między Marsem, a Słońcem. Od tej pory planeta znajdzie schronienie w magnetycznym ogonie, który nie będzie przepuszczał większości cząsteczek wyrzucanych z naszej gwiazdy. Czerwona planeta zacznie powoli regenerować swoją atmosferę, która w ciągu miliardów ostatnich lat została utracona w 90%.
W ciągu kolejnych lat ciśnienie na Marsie wzrośnie o 50%, a dwutlenek węgla znajdujący się na lodowych biegunach planety zacznie sublimować. W wyniku tego dojdzie do efektu cieplarnianego powodującego globalne ocieplenie, co z kolei przyczyni się do roztopienia całkiem sporych ilości lodu znajdujących się na planecie. To może spowodować odtworzenie nawet jednej siódmej oceanów, które mogły tam kiedyś istnieć.
Wiem gdzie spędzę wakacje za kilkadziesiąt lat
Super, naprawdę ciekawy pomysł poparty symulacjami. Gdyby ktoś wziął to na zupełnie poważnie na pewno szerokie grono naukowców przeanalizowałoby ten projekt, może w jakiś sposób udoskonaliło, a następnie faktycznie opracowało wspomnianą tarczę i… kiedyś polecimy nad morze na Marsa. Ciekawy pomysł na wakacje. Pomyśleć że Elon Musk chciał tam detonować kilkanaście albo kilkadziesiąt bomb atomowych…
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu