Felietony

Szczwany ten lis, który mnie do siebie przekonał

Rafał Kurczyński

Fan mobilnych okienek, technologii internetowych o...

Reklama

Jeszcze dwa miesiące temu pisałem o tym, że Firefox nie może mnie do siebie przekonać na tyle, abym został z nim na dłużej, dlatego też nadal sięgałem...

Jeszcze dwa miesiące temu pisałem o tym, że Firefox nie może mnie do siebie przekonać na tyle, abym został z nim na dłużej, dlatego też nadal sięgałem po przeglądarkę Google - Chrome. Jakoś tydzień po napisaniu wyżej wymienionego artykułu, postanowiłem jeszcze raz spróbować Firefoksa Nightly i o dziwo, zapomniałem o tym, że wcześniej liskowi sprawiłem takie baty.

Reklama

Jako że jestem użytkownikiem Ubuntu, przyzwyczaiłem się do integracji z usługami internetowymi w mojej ulubionej dystrybucji Linuksa, choć niestety - korzystać z nich mogłem jedynie w Firefoksie i Chromium. Gdy postanowiłem odciąć się od tworu zapoczątkowanego przez Google, ruszyłem w stronę przeglądarki Mozilli i naprawdę boleśnie odczułem brak standardów, z których korzystałem na co dzień. Przyzwyczajony do stabilności nocnego wydania Firefoksa 31 postanowiłem przestać korzystać z większości wtyczek i aplikacji dedykowanych bezpośrednio Google - nagle świat stał się przynajmniej bezpieczniejszy i mniej problematyczny.

Nie jestem fanatykiem wolności, bezpieczeństwa, czy Linuksa, jednakże bardzo lubię choćby czuć, że przeglądając sieć nie grozi mi żaden wirus, czy inne epidemie zagrażające danym na moim dysku. Postanowiłem nie przyśpieszać przeglądarki, stawiając tylko i wyłącznie na domyślne ustawienia preferowane przez fundację i powiem wam szczerze - warto było postawić na liska, to jest zapaloną pandę czerwoną.

Co prawda brakuje mi tu skrótów do web-aplikacji

Bardzo przyzwyczaiłem się do możliwości podpięcia sobie skrótów do bezpośredniego uruchamiania web-aplikacji bez potrzeby zaprzęgania do tego całego interfejsu przeglądarki. Działało to w miarę szybko, a przeglądarka integrowała się z wbudowanym silnikiem powiadomień, dzięki czemu pomimo braku możliwości wyświetlania interakcji Chrome w natywnych oknach powiadomień Ubuntu, informacje o ruchu na poczcie czy sieciach społecznościowych były ukazywane na dosyć... brzydkich w moim mniemaniu chmurkach powiadomień.


Trochę czasu minęło, ja odzwyczaiłem się od powiadomień oraz Tweetdecka, który był ich głównym źródłem. Gdy tylko okazało się, że Canonical wprowadziło do swojego systemu natywne web-aplikacje pozwalające nam na uruchomienie Facebooka, Google+ i Twittera w ten sposób, aby uruchamiały się w stworzonej przez Canonical małej przeglądarce, zostałem zwolniony z konieczności korzystania tylko i wyłącznie z Firefoksa albo Chromium - małe okienka co prawda nie pozwalają nam na wklejanie i kopiowanie tekstu, jednakże integrują się z powiadomieniami systemowymi.

Synchronizacja wreszcie działa tak, jakbym tego chciał

Ostatnie aktualizacje Firefoksa Nightly przyniosły nam poprawiony silnik synchronizacji danych z naszym kontem na serwerach Mozilli, który wreszcie działa porównywalnie do tego, co znajdujemy w przeglądarkach Google. Tak więc, jeżeli przyjdzie nam skorzystać z synchronizacji zakładek oraz zainstalowanych web-aplikacji na czyimś komputerze, wszystko znajdzie się na nim w przeciągu maksymalnie dwóch minut - so sweet.

Byłbym bardzo zadowolony, gdyby Mozilla opracowała jeszcze parę innych alternatyw znanych usług, takich jak kalendarz, czy pocztę z opcją synchronizacji z urządzeniami mobilnymi opartymi o Firefox OS, jak i w przeglądarce, gdzie znajdowałaby się lekka usługa oparta kod przeglądarki. Chmura na nasze dane również byłaby dobrym powodem do skorzystania z ekosystemu Firefoksa - pomyślcie, pliki w bezpiecznym miejscu... ciekawe co powiedzieliby na zdjęcia kochającej się (psychicznie) pary homoseksualnej, gdyby Brendan Eich nie ustąpił miejsca, będąc nadal wiernym swojej idei, hmm...

Jest dobrze, może być lepiej

Moim zdaniem Mozilla robi co może, aby przywrócić ich przeglądarce swój dawny blask,  co chcąc nie chcąc idzie jej jak krew z nosa. Pomimo małych sukcesów, możemy zauważyć, że fundacji zaczyna brakować pomysłów goniąc wciąż za konkurencją jak lis za kurą - pytanie brzmi, co będzie gdy ją wreszcie dogoni?

Reklama

Na chwilę obecną Mozilla stoi na tej samej pozycji co Microsoft, o czym kiedyś już pisałem. Chodzi w skrócie o to, że Mozilla mając potężny bagaż doświadczeń, pomyłek i sukcesów swojej konkurencji może bez większych problemów wykorzystywać zdobytą wiedzę do własnych niecnych celów. Wszystko zmienia się, gdy producent kopiujący i tworzący stają naprzeciwko siebie.


Ostatnim konfliktem kopiujących i będących kopiowanymi odbył się na naszych oczach, a była to gigantyczna wojna sądowa pomiędzy Samsungiem i Apple. Gigant z jabłuszkiem na obudowach będąc twórcą swojego sprzętu, oprogramowania i niejako przykładu tego, jak powinien wyglądać smartfon robił dalej swoje, gdy konkurencja próbowała mu dorównać. Niestety, Samsungowi w końcu udało się pokonać konkurenta i w końcu postawić na swój styl, który jakoś mi nie odpowiada - tak wygląda wojna na wykończenie - miejmy nadzieję, że Firefox nie będzie kolejnym narzędziem zbrodni w potyczkach przeglądarek.

Reklama

Przeglądarka Mozilli nadal nie ma tego czegoś, co pokusi użytkowników Chrome, Safari czy Internet Explorer do zmiany domyślnej przeglądarki

Chrome jest super szybki, jest polecany w Google - najpopularniejszej wyszukiwarce na świecie oraz jest wtykany nam przy naprawdę wielu akceleratorów pobierania dodanych do software ściąganego chociażby z Dobrych Programów. Firefox poza bezpieczeństwem nie ma niczego, co potrafi naprawdę przyciągnąć do siebie klientów, a to wszystko dlatego, że Firefox jest standardową przeglądarką, która chcąc nie chcąc jest zbyt szara, aby zobaczyć ją w szeregu szarych mundurów - wręcz wtapia się w tłum podobnych do siebie.

Firefox musi stać się przeglądarką będącą czymś więcej, jak okienkiem na Internet. Musi kumulować w sobie masę aplikacji internetowych, centrum informacji RSS oraz być epicentrum naszych danych, chcąc nie chcąc zastępując dzisiejsze komputery jako pośrednik pomiędzy naszymi dokumentami, zdjęciami, muzyką i urządzeniami mobilnymi. Mając tak dobrą ekipę, masę możliwości oraz ogromne wsparcie społeczności, Mozilla mogłaby zdziałać cuda, o ile naprawdę by tego chciała - a te chęci jak wiemy, raz są mocniejsze, raz słabsze.


Z Firefox OS wyszło jak wyszło, głównie za sprawą mierzenia tylko i wyłącznie w budżetowe urządzenia, zapominając o średniej i najwyższej półce cenowej oraz o zaangażowaniu poważnych i znanych twórców oprogramowania do tworzenia nowej sieciowej ery post-PC opartej o HTML5. Myślę, że za rok czy dwa Firefox OS stanie się poważną alternatywą Androida, czy Windows Phone dla osób nie wymagających od swojego urządzenia cudów i wianków na kiju - póki co jest to bardzo wybrakowany system na bardzo słabych urządzeniach bez efektu wow i wyciągnięcia asa z rękawa. Chcąc być pospolitym i zadomowionym w sercu każdego swojego użytkownika, produkty Mozilli nigdy nie staną się niczym więcej jak alternatywą dla najlepiej promowanego i odbieranego konkurencyjnego dobra takich gigantów jak Google, Opera, Microsoft, Apple czy nawet ... Canonical.

Podsumowując, przeglądarka Mozilli jest dla mnie najpiękniejszą przeglądarką na świecie, wręcz idealnie komponującą się w domyślny wygląd Ubuntu oraz OS X - czego chcieć więcej? Polecam liska wam wszystkim i wysyłam wam pytanie -  co według was Mozilla musiałaby zrobić, abyście zaczęli korzystać z Firefoksa?

Zdjęcia: Telesmartfon; Mozilla; DavidDaylor;

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama