Coś się dzieje na Słońcu. Za chwilę nie masz internetu, telefon nie łączy się z żadną stacją bazową, a sieć elektryczna leży martwa. Taki scenariusz jest realny i śledzenie pogody kosmicznej wcale nie jest fanaberią. Co najgorsze, statystycznie rzecz biorąc, takie zdarzenie powinno mieć miejsce już dawno temu. Nasza cywilizacja żyje sobie spokojnie niejako "na kredyt" w kontekście czasu od ostatniego katastrofalnego rozbłysku słonecznego.
Taki statek kosmiczny będzie w stanie obronić Ziemię przed poważnym zagrożeniem

Pogoda kosmiczna nie dotyczy wcale przelotów ciał niebieskich i układów planet. Chodzi o zjawiska zachodzące pomiędzy Słońcem a Ziemią – a dokładniej: masywne wyrzuty materii, pędzące z prędkością 2000 km/s. Gdy taka fala uderza w magnetosferę Ziemi, dostajemy spektakularne zorze polarne. Problem zaczyna się, gdy ten kosmiczny spektakl staje się niebezpiecznie natężony. Sieci satelitarne, systemy GPS, a nawet energetyczne mogą potężnie oberwać, zostawiając nas bez kontaktu ze światem. Wyobraźcie sobie: brak prądu, brak komunikacji i zamieszki po 48 godzinach od katastrofy. Tak może być. Ale czy musi?
Wróćmy do incydentu z 2022 roku, kiedy SpaceX stracił 39 nowych satelitów Starlink. To była zaledwie umiarkowana burza geomagnetyczna. Wyobraźcie sobie skalę problemu, gdyby w Ziemię trafiło coś na poziomie słynnego wydarzenia Carringtona z 1859 roku – wtedy pożary linii telegraficznych ogarnęły Amerykę Północną i Europę. Dziś byłoby znacznie gorzej.
Co może nam zrobić burza słoneczna?
Po pierwsze, jest to ogromne zagrożenie dla infrastruktury kosmicznej. Satelity, na których opiera się globalna komunikacja, nawigacja GPS, a nawet wojskowy wywiad, są niezwykle podatne na zakłócenia magnetyczne. Utrata kontroli nad nimi to strata rzędu miliardów dolarów i przerwanie kluczowych operacji wojskowych.
Po drugie, na pewno będziemy przy okazji takiej katastrofy drżeć o astronautów. Nadchodzące dekady to czas powrotu ludzi na Księżyc i pierwszych załogowych misji na Marsa. Tymczasem intensywna burza słoneczna może w kilka minut napromieniować astronautów i odesłać ich do krainy wiecznych spacerów w kosmosie. Misje bez skutecznych prognoz to jak rosyjska ruletka z prawie pełnym bębenkiem.
A co z lotnictwem? Podczas burz geomagnetycznych atmosfera się nagrzewa i rozszerza, podnosząc poziom radiacji na wysokościach przelotowych. Bez odpowiedniego ostrzeżenia, linie lotnicze mogą nieświadomie narażać pasażerów i załogi na groźne dawki promieniowania.
I ostatecznie: wystarczająco silna burza słoneczna może dosłownie usmażyć nasze linie energetyczne oraz uszkodzić mnóstwo urządzeń na Ziemi, cofając nas do epoki co najwyżej pary. Chyba nie muszę tłumaczyć, co stałoby się w ciągu kilku dni od momentu rozpoczęcia się takiej katastrofy? Napisałem o tym wyżej.
Żagiel, który ocali nas przed katastrofą
Dziś mamy zaledwie 40 minut na reakcję – tyle czasu dają obecne systemy monitoringu pogody kosmicznej umieszczone w punkcie równowagi Lagrange’a L1. Ale 40 minut to drastycznie mało, by skutecznie zareagować na katastrofę o zasięgu całej planety. Naukowcy chcą ten czas wydłużyć do godziny, a kluczem do tego celu jest SWIFT.
SWIFT, czyli Space Weather Investigation Frontier, to konstelacja satelitów przyszłości. Projekt wykorzystuje pionierski system napędu – żagiel słoneczny. To cienka powierzchnia odbijająca światło, wielkości jednej trzeciej boiska piłkarskiego. Bez paliwa, bez silników chemicznych – tylko energia światła słonecznego, które odpycha satelitę, równoważąc przyciąganie grawitacyjne Słońca.
NASA już eksperymentowała z żaglami słonecznymi, jak choćby z misją NanoSail-D2 czy japońską IKAROS, ale SWIFT idzie już o krok dalej. W 2029 roku planowany jest start Solar Cruisera – demonstratora technologii, który utoruje drogę dla pełnej konstelacji podobnych obiektów. Cztery satelity i jeden z nich poza punktem L1, dadzą nam pełną godzinę przewagi nad kosmiczną pogodą.
Czy uda nam się uchronić?
Operatorzy satelitów zyskają cenne minuty, by przenieść urządzenia na wyższe orbity, chroniąc inwestycje warte miliardy dolarów. Linie lotnicze zdążą zmienić trasy lotów, unikając zagrożenia radiacyjnego. Astronauci w drodze na Księżyc lub Marsa znajdą bezpieczne schronienia na czas burzy słonecznej. To oczywiste benefity związane z zyskaniem zaledwie 20 minut względem obecnych realiów.
Ale... tego typu technologia może zwiększyć militarną przewagę krajów, które ją mają i kontrolują. Szybsze przewidywanie pogody kosmicznej oznacza lepszą kontrolę nad informacją, komunikacją i manewrami wojskowymi w przestrzeni. W erze kosmicznych ambicji USA, Chin i Rosji, takie narzędzie staje się kluczowym atutem strategicznym. Z całą pewnością takie obiekty będą mieć kilka zadań jednocześnie. No i nie zapominajmy o tym, że kraje mające takowe satelity, z pewnością nie będą chciały dzielić się informacją z krajami mniej lub bardziej wrażymi. W sytuacji realnego kryzysu mogłoby to być nawet wykorzystane jako preludium do realnych działań wojskowych.
Czytaj również: Raz na jeden wiek. Zegar tyka, a Słońce… milczy
Przygotuj(my) się na burzę
Istnieje w kosmosie realne zagrożenie dla codziennego życia, ekonomii i bezpieczeństwa całych narodów. W kontekście nadchodzącej ery załogowych lotów kosmicznych i rosnącej zależności od technologii satelitarnych SWIFT jest jednym z tych projektów, których serio potrzebujemy. Nie jest to ani fanaberia, ani nawet wyraz chorych ambicji. To wręcz konieczność. Słońca nie da się uprosić, żeby nie próbowało nas "zdmuchnąć". Ale możemy mieć godzinę na przygotowanie się na najgorsze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu