Nauka

Czy pojawią się w końcu "kosmiczne reklamy"? Oto jak mogą wyglądać

Jakub Szczęsny
Czy pojawią się w końcu "kosmiczne reklamy"? Oto jak mogą wyglądać
Reklama

Wychodzisz na balkon, patrzysz w gwiazdy, a tu za chwilę widzisz logotyp-reklamę serwisu X. Dlaczego? Bo tak, bo Elon sobie tak wymyślił. Za chwilę pojawia się kod QR prowadzący do rejestracji i dający dostęp do lepszego Groka na miesiąc. Brzmi źle, ale to oczywiście nie powstrzymuje najmożniejszych tego świata. Możliwe, że kiedyś takie rzeczy w kosmosie zobaczymy. Przecież przestrzeń kosmiczna to... doskonałe miejsce na reklamę: ultrapowszechną, wręcz niemożliwą do usunięcia i na pewno nośną. O ile nocne niebo nie będzie wyglądało jak niegdyś zabilboardowane Zakopane.

Wład Sitnikow to Rosjanin stojący na czele projektu StartRocket. I ma całkiem prosty i przerażający plan: wysłać w kosmos 400 miniaturowych satelitów. Ich jedynym zadaniem będzie wyświetlanie na niebie logo największych światowych marek. Ekspertom zajmującym się kosmosem nie jest do śmiechu.

Reklama

Projekt Rosjanina, wspierany przez Avant Space – firmę, która patent na takie rozwiązanie już przetestowała za pomocą balonów stratosferycznych – potrzebuje 100 milionów dolarów, by wystartować. Na celowniku nie są pustkowia, lecz centra wielkich metropolii. Sitnikow twierdzi, że skoro i tak na co dzień widzimy w kosmosie, to co szkodzi je wyświetlić w kosmosie? Ech, ci Rosjanie...

Kosmos na sprzedaż

Pierwsze reklamy w kosmosie zasadniczo... już powstały. W 1996 roku gigantyczna puszka Pepsi dryfowała obok stacji Mir, Red Bull zasponsorował skok Felixa Baumgartnera ze stratosfery, a Elon wysłał w przestrzeń kosmiczną samochód z manekinem na pokładzie. Nie jest to może 1:1 reklama wyświetlana Ziemianom wprost z orbity, ale przemysł reklamowy dotarł już do kosmosu. I wiele wskazuje na to, że nie odpuści sobie jeszcze większej obecności w tej przestrzeni.

Skoro komercjalizacja kosmosu jest już faktem, a inwestorzy z ekscytacją patrzą na wydobycie surowców z asteroid, to dlaczego by nie zrobić z kosmosu przestrzeni na billboardy? Różnica, zdaniem krytyków, jest fundamentalna: reklamy nie przynoszą niczego poza chwilowym wzrostem sprzedaży. Zysk dla nielicznych kosztem wszystkich innych. Wizja kapitalizmu, który "nawdychał się dziwnej mąki" i biega roztelepany nago w środku miasta.

Astronomowie kontra marki

Z całą pewnością światło odbite od satelitów reklamowych byłoby katastrofą dla obserwacji astronomicznych. Obserwatoria na Ziemi już teraz buduje się tam, gdzie nie ma świateł miast, ale jak uciec przed reklamą emitowaną bezpośrednio z orbity? Zanieczyszczenie światłem byłoby już absolutnie powszechne: zniszczylibyśmy tym samym przepiękne scenerie wielu naprawdę ładnych miejsc na świecie.

W USA Kongres w 2000 roku zakazał nachalnych reklam kosmicznych – tyle że tylko na swoim terytorium. Co z Malezją, Chinami czy Rosją? Co z miejscami, których właściwie nie podejrzewamy o bycie cywilizowanymi?

Ile zaryzykujemy dla kapitalizmu?

Kapitalizm jest fajny, kiedy działa dla dobra wszystkich. Gorzej, gdy robi się z niego siłę wszechwładną i mocniejszą od zdrowego rozsądku. Pozwalając mu na tego typu inicjatywy, powinniśmy drżeć przed syndromem Kesslera – efektem domina spowodowanym kolizją satelitów na orbicie. Z około pół miliona kawałków kosmicznych śmieci, które już krążą wokół Ziemi, kolejna flota satelitów lecąca w ścisłej formacji to tykająca bomba. Jeśli coś się wydarzy, być może nigdy więcej nie wyślemy już niczego w kosmos. Wyobraźcie to sobie: odłamki z odłamków będą trafiać w kolejnych satelitów i tak dalej... i tak dalej, aż w końcu wszystko, co kiedykolwiek wyruszyło na orbitę, spadnie nam na nasze genialne, acz puste czasami miejsca, w których przechowujemy zazwyczaj mózg.

Wiecie, kosmiczna reklama może być elegancka, a nie inwazyjna. Jeśli marka chce wyświetlać swoje logo na niebie, ryzykuje falę globalnego hejtu. Ale to, co zrobił Red Bull — choć jest to iście ekstremalny wyczyn — to jednak nie odbył się ze szkodą dla nikogo. Balon stratosferyczny wrócił na Ziemię i... tyle. Śmiałek, który skoczył z granicy między Ziemią a kosmosem — przeżył. Wszystko poniosło się wiralem. Reklama w kosmosie powinna być wydarzeniem, które wzbudza dobre emocje. Tylko — wiecie — biznes i kompas moralny, to jak ślub prosięcia z arystokratą.

Reklama

Czytaj również: YouTube przegina. Tam reklam jeszcze nie było

Obyśmy nie żyli w ciekawych czasach

Chyba nie chcemy sobie popsuć kosmosu, prawda? Mogę mówić za siebie i zapewne za Was. Ale nie zaręczę Wam za wielkie korporacje, że kiedyś nie zobaczycie obok gwiazd puszki popularnego napoju. Albo logotypu znanej wyszukiwarki. Albo serwisu społecznościowego. Obyśmy nie dożyli czasów, w których absurd goni absurd, a kapitalizm zaczyna tak ryzykować, że skazuje siebie i nas na katastrofę.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama