Recenzja

Świetny miks Quake’a, League of Legends i Team Fortress 2. Recenzja Overwatch

Paweł Winiarski
Świetny miks Quake’a, League of Legends i Team Fortress 2. Recenzja Overwatch

Nie zawiodłem się na becie Overwatch, nie zawiodłem się też na pełnej wersji gry. Włączam ją od dnia premiery codziennie i trudno odciągnąć mnie od ekranu. Zadziała się tu magia, którą postaram się choć trochę wytłumaczyć. Call of Duty i Battlefield będą mieć w tym roku trudną jesień, bowiem Blizzard swoim Overwatchem skradł serce niejednego miłośnika sieciowych FPS-ów.

Battle Arena Games - tak Overwatch nazwał ostatnio Tadek “zooltar” Zieliński i trudno się z nim nie zgodzić. Świat chętnie nazywa nową produkcję Blizzarda FPS-ową grą MOBA i pewnie sporo w tym prawdy. Wspólnych cech z LoL-em czy DOTA jest tu bowiem sporo, różnic jednak też. Jeśli miałbym napisać czym jest Overwatch, powiedziałbym, że wielkim garem, do którego wrzucono Quake’a, LoL-a i Team Fortress 2. Darujmy sobie jednak szufladki, porównań jednak nie unikniemy, Blizzard wziął po prostu najlepsze elementy z wymienionych gier (lub gier podobnych) i zgrabnie je połączył. To stanowi o mocy Overwatch, ten pomysł wystarczyło po prostu dobrze wykonać i odprawić blizzardowe czary.

Każdy może zacząć

Jedną ze świetnych rzeczy w Overwatch jest to, że nie odrzuca na samym początku. Grę można rozpocząć prostym, ale dobrze spełniającym swoją rolę samouczkiem, gdzie poznamy podstawowe zasady walki. Można też po prostu wskoczyć do szybkiego meczu i uczyć się wszystkiego samemu. I pewnie od razu będzie Wam dobrze szło, bo taktyka “biegnij i strzelaj” nie jest wbrew pozorom taka bezsensowna, daje przede wszystkim masę frajdy. I jestem prawie pewien, że od razu połkniecie bakcyla, bo zarzucanie przez Overwatch haczyka wychodzi wręcz świetnie - a potem trzyma i trzyma przed ekranem przez długie godziny, w moim przypadku kilkukrotnie aż do świtu mimo tego, że rano musiałem jechać do biura. Nie znaczy to oczywiście, że Overwatch jest prosty i nie ma głębi, ale o tym za chwilę.

21 postaci i 12 miejscówek. Początkowo taka ilość bohaterów trochę przytłacza, ale jestem pewien, że szybko znajdziecie kogoś dla siebie. Herosi są charakterystyczni, świetnie opracowani pod każdym względem, zarówno wizualnym jak i “rozgrywkowym”. Nie pokuszono się o standardowe dla FPS-ów rozwijanie umiejętności czy kupowanie nowych broni za punkty doświadczenia. EXP faktycznie jest, ale nie daje niczego poza kosmetyką (skórki, spray’e do malowania, pozy i gagi), wszystkie postacie i umiejętności zdefiniowane są od początku. Atak, obrona, tank i wsparcie - na takie cztery klasy podzielono wspomniane 21 postaci, zapewne stąd wzięło się porównanie do gier MOBA. Sam zawsze lubiłem być na pierwszej linii, dlatego najchętniej gram Soldierem i Hanzo, jestem jednak pewien, że szybko znajdziecie swoje miejsce w drużynie. Aha, poza klasycznym atakiem podstawową bronią mamy tu również ataki specjalne, które odnawiają się po kilku sekundach - tak, jak w grach MOBA.

W grupie siła

Overwatch to strzelanka drużynowa. Nie ma tu klasycznego deathmatchu, nie ma trybu samotnego wilka. Eskortujemy (lub przeszkadzamy przeciwnej drużynie eskortować) ładunek (kłania się Team Fortress 2), bronimy (lub atakujemy) punkty, bądź skupiamy się na kontroli centralnego punktu mapy. Tryby są trzy i gra przydziela je dynamicznie w zakładce Quick Play. Można również grać w tygodniowe Brawle, świetnie bawiłem się zarówno w trybie, gdzie moce odnawiały się szybciej, ale bohaterowie mieli dłuższy pasek zdrowia, jak i w trybie gdzie walczyłem na jednej mapie, a do wyboru miałem tylko biegającego z mieczem i gwiazdkami Genjego oraz dzierżącego łuk Hanzo.

Drużyna jest najważniejsza i gra przypomina o tym już na etapie wyboru postaci informując, że w grupie brakuje którejś z klas. Warto brać sobie takie sugestie do serca, odpowiednie dobranie bohaterów to bowiem jeden z kluczy do sukcesu. Drugim jest zgrana ekipa, która ponad własne fragi postawi wykonywanie zadań. Poświęcenie własnego życia przy przepychaniu ładunku wielokrotnie ratowało moją drużynę przed zbliżającą się przegraną - szkoda tylko, że bawiąc się z losowymi graczami trudno trafić na takich śmiałków. Jeśli więc zdecydujecie się na samotną zabawę, będziecie mieć masę frajdy, ale nie poznacie Overwatch w pełni. Więcej przyjemności czerpałem z zabawy ze znajomymi, gdzie tworzyliśmy pełną, sześcioosobową drużynę, najczęściej gra stawiała nas w szranki z podobną ekipą, dzięki czemu taktyka i współpraca były na wysokim poziomie. Niestety większość “randomów” nie używa dobrze działającej komunikacji głosowej, pozostaje wtedy trzymać kciuki, by większość współtowarzyszy nie okazała się głąbami całkowicie pomijającymi drużynową ideę Overwatch.

Graj więcej, będziesz lepszy

Tak, jak wspomniałem - w Overwatch niczego nie osiągniecie zdobywając kolejne poziomy doświadczenia. Niczego poza realnym doświadczeniem, które tu okazuje się prawdziwą nagrodą za czas spędzony z grą. Po pierwsze - nauczycie się miejscówek, po drugie postaci, po trzecie technik kluczowych dla poszczególnych trybów. I faktycznie widać, że inaczej grają osoby rozpoczynające swoją przygodę, a inaczej gracze, którzy spędzili przy Overwatch długie godziny. 12 lokacji wzorowanych jest na prawdziwych miejscówkach, wyglądają inaczej, schemat ich budowy jest jednak dość podobny - szeroka ścieżka na środku, korytarze po bokach. Nie oznacza to jednak nudy, znajdziecie fajne zakamarki nadające się do “kampienia”, nauczycie się gdzie warto rozstawiać działka, zrozumiecie gdzie nie warto stawać na środku. Chociaż w sumie nigdzie nie warto stawać na środku.

Wspominając o 21 bohaterach zapomniałem o jednej istotnej rzeczy - herosów można zmieniać w trakcie gry, po każdej śmierci. To niezwykle ważne, można bowiem dostosowywać skład do aktualnej sytuacji na placu boju i warto o tym pamiętać. Czasem zrezygnujcie z wyboru ulubionej postaci i zamiast tego uzupełnijcie skład brakującą klasą, bo to niejednokrotnie przechyli szalę zwycięstwa na Waszą stronę.

Zachęta do zabawy

Blizzard zgrabnie ukrył statystyki gracza. Głównie po to, by ten nie zaprzątał sobie głowy analizowaniem chociażby kill ratio - bo i po co miałby się na tym skupiać? Wyeksponowano “zagranie meczu” (najlepsza akcja konkretnego starcia) oraz zdobyte podczas gry medale. Dzięki temu nikt nikogo nie hejtuje, nikt na nikogo nie bluzga. Można zagłosować punkcikiem na jednego z wybranych graczy i tyle. Super sprawa, cały czas miałem wrażenie, że dobrze mi idzie i żadne tabelki nie wybijały mnie z rytmu. Overwatch jest przyjazny od początku do końca - ciekawe jak zmieni się to po wprowadzeniu starć rankingowych, podejrzewam jednak, że chcący grać na poważnie pójdą tam, w zwykłych meczach zostaną natomiast osoby, które chcą się po prostu dobrze bawić.

Co z tym e-sportem?

Drzemie tu duży e-sportowy potencjał, ale Blizzard musi zadbać o to, by ten wątek pociągnąć. Można się przyczepić do tego, że póki co jest tu trochę za mało zawartości i nie dostaliśmy pełnego produktu - czytałem takie opinie i w pewnym sensie się z nimi zgadzam. Znam również osoby, które podobnie jak ja spędziły przy Overwatch kilkadziesiąt godzin i tego typu odczuć nie miały. Jedno jest pewne - dużo w grze zmienią nadchodzące aktualizacje, w tym rankingi i mam nadzieję dopracowany tryb widza, który pozwoli tworzyć dobre i efektowne transmisje z profesjonalnych meczów. Byle tylko mikrotransakcje nie psuły zabawy, ale póki co nie zauważyłem, by się na to zanosiło.

Jeszcze przed premierą Blizzard grzebał przy naprawianiu balansu i pewnie będzie grzebał dalej. Wiemy, że walczy z oszustami, co bardzo pochwalam i szanuję. Ma świetną platformę i to od ich działań zależy, jak ta będzie się rozwijać. A znając Blizzarda jestem pewien, że Overwatch czeka świetlana przyszłość, przynajmniej jeśli chodzi o aktualizacje i dodawanie zawartości. Czy ma szansę na konkurowanie z gigantami e-sportu? Zobaczymy, strzelam że tak. Dla mnie w tej chwili ważne jest natomiast to, że gra nie wyrzuca z meczów (chyba, że za długo stoicie nieruchomo, wtedy po wyrzuceniu czeka na Was kara. Dokładnie -75% doświadczenia przez 3 mecze z rzędu) i nie wykazuje większych problemów ze znalezieniem rozgrywki, lagów również nie uświadczyłem.

A grafika?

Wizualnie Overwatch nie powala, nie wnosi też niczego nowego jeśli chodzi o techniczne podejście do tworzenia gier. Nowa produkcja Blizzarda nie jest najładniejszą grą ostatnich lat, ale przecież nikt nie mówił, że będzie zabiegać o taki tytuł. Czy jest brzydka? Absolutnie nie, bo przyłożono się do detali, klimatu, kolorystyki. Tu pasuje w zasadzie wszystko, od projektów bohaterów, przez wykonanie aren, aż do drobiazgów w postaci wybuchów czy efektów świetlnych. Koniecznie przyglądajcie się detalom, znajdziecie tu sporo easter eggów, szczególnie jeśli jesteście fanami gier Blizzarda. Na PlayStation 4i Xboksie One udało się osiągnąć rozdzielczość 1080p przy 60 klatkach animacji na sekundę, a PC-tową wersję zoptymalizowano tak, że komfortowo pograją w nią nawet posiadacze średniej mocy sprzętów. Wszystko po to, by wszyscy mogli się cieszyć Overwatch.

Czy jest kolorowo i komiksowo? Tak, zdecydowanie - i tu już musicie sami ocenić, czy taka stylistyka Wam pasuje. Moim zdaniem oprawa się sprawdza, ale jeśli spodziewacie się ponurych miejscówek i poważnej atmosfery, w Overwatch jej nie znajdziecie. Przypomina mi to trochę Team Fortress 2 gdzie przecież też przyjęto dość specyficzny styl graficzny i jakoś nikt na niego nie marudził. Tyle, że tu jest więcej kolorów.

Mówiąc o grafice nie sposób nie wspomnieć o kapitalnie zrealizowanych filmach animowanych, które pojawiały się w sieci przed premierą Overwatch. Jeśli nie mieliście okazji ich obejrzeć, koniecznie sprawdźcie. Jak to zwykle w przypadku Blizzarda bywa, wyglądają fantastycznie, wprowadzają też do świata gry, która wbrew pozorom nie jest wielkim garem, do którego bezmyślnie wrzucono 21 postaci.

Polskiego dubbingu nie ocenię, choć po czasie spędzonym z betą miałem bardzo miłe odczucia. Recenzencka wersja na PlayStation 4 ma jedynie język angielski. Trudno winić tu wydawcę, w końcu on tylko dostał płyty z grą - szkoda jednak, że Blizzard ponownie nie zdecydował się na udostępnienie recenzentom zlokalizowanej gry.

Kilka dni temu ustawiłem sobie motyw z końcówki starcia jako dzwonek w telefonie. Dziwne? Dziwne, ale ścieżka dźwiękowa w Overwatch jest naprawdę fajna, pasuje do gry, pasuje do settingu i wpada w ucho. Czego chcieć więcej po OST?

Werdykt

Dawno żadna gra wielooosobwa tak mnie nie wciągnęła. Po prostu siadam i gram - jeszcze jeden mecz i jeszcze jeden, i jeszcze jeden. Overwatch to jeden z najlepszych sieciowych FPS-ów ostatnich lat i jestem pewien, że będę w niego grał jeszcze przez długi czas, czekając na kolejne nowości, które przecież Blizzard prędzej czy później zaimplementuje. Czy gra sprawdzi się jako tytuł e-sportowy? Ma ku temu predyspozycje, ale i trudny start, może więc być różnie. Trzymam jednak kciuki, chętnie pooglądam profesjonalne mecze w Overwatch. Jeśli szukaliście bardzo dobrej, wciągającej strzelanki wieloosobowej, nowa produkcja Blizzarda jest tytułem dla Was. Sprawdźcie, a jest więcej niż pewne, że magia Blizzarda zadziała i ciężko Wam będzie znaleźć czas na inne gry. Podobnie jak mi.

Ocena: 9/10

Kup Overwatch Game of the Year Edition na PC, PS4, Xbox One w Avans.pl. Kliknij!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu