Makoto Shinkai to nazwisko które od lat jest szeroko rozpoznawalne nie tylko w Kraju Kwitnącej Wiśni, ale na całym świecie. Jego filmy takie jak "5 centymetrów na sekundę", "Your Name" czy ostatni hit — "Weathering With You" zachwyciły publiczność i krytyków. Teraz twórca powraca z nowym filmem, który trafił właśnie do polskich kin. Czym jest "Suzume" i dlaczego warto dać szansę tej animacji?
Suzume zrobi wszystko, by zapobiec katastrofie
Suzume to nastolatka zamieszkująca niewielkie japońskie miasteczko na wyspie Kyushu i wiodąca zwykłe licealne życie. To jednak zmienia się bezpowrotnie w dniu, w którym poznaje tajemniczego przybysza, który poszukuje specjalnych drzwi. Drzwi, które nasza bohaterka nie tylko przekracza, ale też przenosi z nich pieczęć. Ten krok tworzy ciąg przyczynowo skutkowy, który zagraża życiu milionów ludzi zamieszkujących ziemię. Kiedy Suzume dowiaduje co tak naprawdę zrobiła - zdecydowała się zrobić wszystko co tylko w jej mocy, by zapobiec katastrofie. Jej zadaniem będzie więc zamykanie kolejnych portali, które mogą doprowadzić do niewyobrażalnych katastrof i uratowanie tych, których swoimi akcjami naraziła na śmiertelne niebezpieczeństwo.
Dynamika, gra kolorów i oprawa, która zawsze jest mocną częścią filmów Shinkaia
Makoto Shinkai przez lata wykreował estetykę, która jednoznacznie kojarzy się z jego filmami. Ba, przez to że regularnie od kilku lat okrasza je muzyką zespołu Radwimps, można powiedzieć że nawet muzycznie ma "swoją estetykę". I tym razem skorzystał z tych samych tropów wizualnych — przepięknych palet kolorów, wielobarwnego nieba i onieśmielająco soczystej natury. I choć to brzmi nieprawdopodobnie, za każdym razem gdy mam przyjemność podziwiać światło po tamtej części globu, mam wrażenie że jakkolwiek magicznie to nie brzmi, to jest to dość... wierne odwzorowanie zastanej rzeczywistości. Oczywiście, jak to u Shinkaia, nie mogło zabraknąć elementów fantastycznych. Niezwykłe istoty, przechodzenie przez drzwi będące portalami do innej rzeczywistości, tajemniczość — niczego z powyższych nie zabrakło.
Tym razem do zestawu dorzucony został jeszcze motyw drogi. Nasza bohaterka udaje się bowiem w samotną podróż, podczas której ma szansę przeżywać niezwykle emocjonujące przygody. Czasem radosne, czasem mrożące krew w żyłach. Wszystkie jednak niezwykle ważne dla niej, jak i dla całej historii, na projekcję której zapraszają nas twórcy.
Budżetu Suzume nie zabrakło. To animacja, która cieszy oko
Wiele można powiedzieć o japońskich animacjach, jednak patrząc na produkowane masowo serie telewizyjne — w kwestii jakości technicznej będą to raczej negatywy. Tutaj naprawdę trudno się do czegokolwiek przyczepić, bowiem Suzume to taki błyszczący już z oddali brylant, od którego trudno oderwać wzrok. Nie ważne czy chodzi o jakość teł czy pojedyncze klatki animacji — wszystko to wypada po prostu fantastycznie. A magii wszystkiemu dodaje też fakt, że cała ta opowieść wpisana jest we współczesne japońskie realia. I tym razem nie ma nawet fikuśnie poprzeinaczanych nazw własnych jeżeli chodzi o marki. Miła niespodzianka, która... nie ukrywam, wzięła mnie z zaskoczenia.
Suzume pokazuje, że Shinkai nie boi się sięgać po nowe tropy
Motyw drogi w historii Suzume mnie zaskoczył, ale... jak najbardziej pozytywnie! Udanie się na tak emocjonującą wycieczkę z charyzmatyczną bohaterką i towarzyszenie jej w tych wszystkich przygodach jest czystą przyjemnością. Zarówno od strony fabularnej jak i technicznej to po prostu bardzo solidna robota. Czy to mój ulubiony film twórcy? Nie — ale wiecie jak jest, stara miłość nie rdzewieje — dlatego obawiam się, że pierwsze miejsce w rankingu nigdy się nie zmieni. Nie zmienia to jednak faktu, że na "Suzume" bawiłem się wspaniale — i byłem zaskoczony niemal pełną salą kinową w multipleksie. Niemalże równie mocno jak tym, że nowy film Makoto Shinkaia miałem przyjemność obejrzeć w polskim kinie :).
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu