Rynek gier mobilnych to dzisiaj istne eldorado - można na nim zarobić wielkie pieniądze, a na wejscie nie są potrzebne grube miliony euro. I chociaż n...
Rynek gier mobilnych to dzisiaj istne eldorado - można na nim zarobić wielkie pieniądze, a na wejscie nie są potrzebne grube miliony euro. I chociaż niektórzy zapominają, że na kilku wielkich deweloperów zarabiających kokosy przypada cała masa mniejszych bez globalnego sukcesu, to trzeba przyznać, że sukcesy gwiazd tego biznesu robią wrażenie.
Kilka tygodni temu pisałem o wynikach studia deweloperskiego King stojącego za grą Candy Crush Saga. W poprzednim roku gracze wydali na ten tytuł w ramach mikropłatności aż 1,3 mld dolarów. Kwota robi wrażenie. Z kolei kilka dni temu pisałem o rezultatach dobrze znanego Rovio - firmie ostatnio gorzej się wiedzie, ale nadal wyciska ze swoich gier i wszelkich licencji spore pieniądze: w ubiegłym roku przychody firmy wyniosły 150 mln euro. Dużo, ale suma blednie, gdy porówna się ją z wynikami innego fińskiego gracza, studia Supercell stojącego m.in. za grą Clash of Clans.
Supercell w roku 2014 osiągnęło 1,55 mld euro przychodu. Rok wcześniej było to 519 mln euro. Zysk operacyjny wzrósł z kolei z 242 mln euro do 515 mln euro. Rezultat wypracowało kilka tytułów, najważniejszy to oczywiście wspomniany Clash of Clans. Te liczby pozwoliły firmie znaleźć się w gronie największych producentów gier mobilnych. Duże osiągniecie, zwłaszcza w przypadku przedsiębiorstwa, które powstało na początku bieżącej dekady i od tego czasu nie rozrosło się do rozmiarów małej korporacji. To ciekawy wątek dotyczący Supercell: w roku 2013 zatrudniali 138 pracowników, w ubiegłym roku przybyło 12 osób. Nie trzeba zatem poważnie rozbudowywać firmy, by mocno podkręcić wyniki - to przykład dla Rovio, które najpierw zwiększało zatrudnienie, by potem masowo ciąć etaty.
Fascynujące jest to, że oba studia deweloperskie (Supercell i Rovio) to firmy fińskie. Kraj liczy 5,5 mln mieszkańców, a powstały w nim m.in. dwa przedsiębiorstwa trzęsące przez lata rynkiem gier mobilnych. Podejrzewam, że trudno tu mówić o przypadku, spory udział w sukcesie może mieć "dziedzictwo Nokii". Chociaż gwiazda legendarnego producenta telefonów nie świeci już tak mocno, jak jeszcze 10-15 lat temu, to widać wyraźnie, że Finowie są w stanie tworzyć nowe intensywne źródła światła. Godne pozazdroszczenia.
Nawet jeśli dobra passa gry Clash of Clans skończy się za parę lat, a inne tytuły nie zdobędą aż tak dużej lub przynajmniej zbliżonej popularności, to twórcy studia nie zostaną z niczym. I pomijam tu już kwestię pieniędzy zarabianych dzisiaj na grach - w roku 2013 pojawili się inwestorzy z Japonii, którzy za pakiet kontrolny udziałów w przedsiębiorstwie zapłacili 1,5 mld dolarów. Możliwe, że te pieniądze pójdą na rozkręcenie innych projektów w Finlandii, część pewnie zasiliła rozwój firmy. Szybki biznes z wielkim sukcesem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu