Niecałe dwa tygodnie temu pisałem o zwolnieniu stanowiska CFO (Chief Financial Officer) w Google - Patrick Pichette postanowił przejść na emeryturę i ...
Niecałe dwa tygodnie temu pisałem o zwolnieniu stanowiska CFO (Chief Financial Officer) w Google - Patrick Pichette postanowił przejść na emeryturę i korzystać z życia. Oczywiście nie wyjechał tego samego dnia na tropikalną plażę, by wypoczywać w słońcu, obiecał, że będzie wykonywał swoje obowiązki do chwili znalezienia następcy, potem pomoże mu przejąć obowiązki. Teraz wiadomo już kogo będzie wdrażał.
Jestem trochę zaskoczony tym, jak szybko udało się znaleźć nowego szefa finansów Google. Kilkanaście dni i już pojawia się nazwisko, dodatkowo chodzi o znaną postać z wielkiej korporacji. Możliwe, że rozmowy trwały na długo przed ogłoszeniem decyzji przez Pichette'a, potem jedynie domykano sprawę. Albo internetowy gigant złożył ofertę nie do odrzucenia - stać ich na to, jednocześnie mogli trafić na okres, w którym menedżer zastanawiał się nad zmianą pracodawcy, szukał nowych wyzwań. Przejdę do konkretów.
Nowym CFO Google będzie Ruth Porat. Osoba z bardzo dużym doświadczeniem, przez blisko trzy dekady pracowała w banku Morgan Stanley, doszła w nim do stanowiska CFO. Była jedną z osób ratujących wspomniany bank w trakcie kryzysu finansowego, ten okres był chyba niezłą lekcją, a Porat dała się wówczas poznać z dobrej strony. Menedżerka określana jest mianem jednej z najbardziej wpływowych kobiet Wall Street - można zatem dojść do wniosku, że Google pozyskało bardzo cennego pracownika.
Tematem na osobny wpis jest zauważane w amerykańskich mediach przejmowanie doświadczonych i zdolnych ludzi z branży finansowej przez firmy technologiczne. Młodzi przedsiębiorcy z Doliny Krzemowej może i mają dobre pomysły, ale często nie wiedzą, jak zbudować biznes, poradzić sobie z własnym sukcesem - ściągają więc do pomocy finansistów, następuje przepływ kadr z jednego wybrzeża na drugie, z Wall Street do Doliny Krzemowej. Ta ostatnia stała się bardzo atrakcyjnym pracodawcą dla ludzi zarządzających pieniędzmi, banki będą się musiały postarać, by przyciągnąć do siebie najlepszych ludzi z branży.
Wróćmy do Ruth Porat. Można stwierdzić, że po latach pracy w Morgan Stanley i zmaganiu się z kryzysem, praca w Google to będą wakacje. Firma nie upada, nie ma gigantycznych długów, nie mówi się o niej jako o źródle kryzysu. Sielanka? Nie do końca. Problemem nowej CFO będzie... góra pieniędzy. Dziesiątki miliardów dolarów, które korporacja posiada, ale na zagranicznych kontach. Na razie jest kłopot z ich inwestowaniem, bo przetransferowanie środków do USA będzie oznaczało utratę grubych miliardów z tytułu podatków. Porat musi zatem wymyślić jak uszczęśliwić akcjonariuszy, nie nadwyrężyć finansów pracodawcy i nie podpaść urzędnikom oraz politykom. Pisząc krótko: kreatywna księgowość mile widziana.
Porat będzie musiała zmierzyć się także z problemami Google poza granicami USA - rządy i firmy europejskie wyciągają ręce po pieniądze internetowego giganta, robi się naprawdę gorąco. Do tego dochodzi kwestia rozwoju, który mógłby się odbywać w oparciu o przejęcia, ale to wymaga m.in. zielonego światła od regulatorów, którzy nie muszą się zgadzać, jeśli Google nie dogada się w sprawie podziału zysków. Nie jest zatem tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać. Pochodząca z Kalifornii Ruth Porat podejmuje się zatem sporego wyzwania, ale skoro tak ją cenią na Wall Street, to pewnie jest w stanie spełnić oczekiwania nowych pracodawców. Google zdecydowanie jest potrzebny taki człowiek i trio z Mountain View może mieć powody do zadowolenia.
Źródło grafiki: youtube.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu