Od kilku lat mówi się o wykorzystaniu dronów w transporcie towarów, ten sprzęt ma pomóc rozwiązać problem tzw. ostatniej mili. Na niebie pojawiłaby się flota nowych obiektów wykorzystywanych przez duże i małe firmy. A gdyby tak do tych niewielkich maszyn dorzucić coś naprawdę dużego? Atmosferę podgrzewają doniesienia na temat pewnego wniosku patentowego Amazona - amerykańska korporacja rozważa możliwość wskrzeszenia... sterowców. Wyobraźcie sobie wielki magazyn zawieszony kilkanaście kilometrów nad naszymi głowami...
Sterowce mają szansę wrócić w chwale, przestaną być tylko ciekawostką, nośnikiem reklam - szanse na to rosną wraz z podejmowaniem tematu przez kolejne firmy czy nawet państwa. Pisałem już, że wątkiem zainteresowali się Rosjanie, wspominałem też o projekcie Airlander 10, który opisywano jako hybrydę sterowca, samolotu i helikoptera. W wersji bezzałogowej mógłby przebywać w powietrzu nawet kilka tygodni.
Sterowiec Airlander 10 liczy ponad 90 metrów długości, wznosi się na wysokość ponad 6 tysięcy metrów. Może unieść do 10 ton ładunku, ale już wspomina się o „większym bracie”, hybrydzie Airlander 50 zdolnej do niesienia 50 ton ładunku. To brzmi już naprawdę ciekawie. Mniejszą wersję ma wypełniać 38 tysięcy metrów sześciennych helu, poszycie ponoć odznacza się dużą szczelnością, więc straty gazu są niewielkie. Prędkość? do 150 km/h. Machinę napędzają cztery silniki diesla. Zastanawiam się, czy można je w przyszłości zastąpić silnikami elektrycznymi, które czerpałyby energię z poszycia pokrytego perowskitami rozwijanymi przez firmę Olgi Malinkiewicz?[źródło]
Projekt przypomniał mi się przy okazji przywołanego już wniosku patentowego - staje się oczywiste, że firmy pracujące nad statkami powietrznymi tego typu, nie muszą tworzyć dla samej sztuki: ich projekty mogą znaleźć zastosowanie w gospodarce. Przykładem Amazon, który jakiś czas temu złożył intrygujący wniosek patentowy. Opisano w nim system dostaw, w którym współpracują drony i sterowce. Te ostatnie pełnią rolę mobilnych, latających magazynów. Wisiałyby kilkanaście kilometrów nad ziemią i stanowiły bazę startową dla dronów. Klient składa zamówienie, na pokładzie sterowca jest ono pakowane na/do/pod drona, ten ostatni rusza. Co to daje?
Przede wszystkim ma przyspieszać proces dostarczania towaru. Wisząc nad miastem, sterowce ułatwiałyby dostęp do większej liczby klientów. Dodatkowo mogłyby się przemieszczać w zależności od tego, jak kształtowałyby się listy zamówień. Tu do gry wkracza Big Data i analityka: jeżeli firma określi, jakie towary, w jakich częściach miasta są popularne w danym czasie, może zoptymalizować dostawy. A to, jak wiadomo, leży na sercu Amazonowi, tym zagadnieniom poświęca się sporo uwagi. Sterowce mogły też pomagać z obsłudze dużych imprez: festynów, koncertów, wydarzeń sportowych. Magazyn z towarem wisiałby nad zebranymi ludźmi. W teorii brzmi nieźle, ciekaw jestem, co na to praktyka, zwłaszcza w zakresie prawa...
Mamy zatem latający magazyn. Fakt, iż nie jest on stacjonarny ma też pomagać dronom - lecąc z towarem zużywałyby mniej energii - nie byłoby wznoszenia, a opadanie. Dzięki temu maszyna może dotrzeć dalej, znika, przynajmniej ograniczony zostaje, kłopot z mizernym zasilaniem w niewielkich jednostkach latających. Na pokład dużych maszyn drony wracałyby... w mniejszych sterowcach. Te jednostki przewidziano do transportu towarów z naziemnych magazynów do latających baz. Na obrazkach i w opisach to trzyma się kupy. Chociaż pomysł wyda się niektórym oderwany od rzeczywistości, to nie można go skreślać - wystarczy, że okaże się sensowny z ekonomicznego punktu widzenia.
Póki co mamy do czynienia z wnioskiem patentowym. Uzyskanie patentu nie oznacza, że wnioskodawca zacznie szybko realizować swój pomysł. Może go wsadzić do szuflady na lata i nie zabrać się za realizację projektu. To dotyczy także tego przypadku. Warto jednak pamiętać, że kilka lat temu Amazon zapowiedział, że będzie dostarczał towary dronami i ciągle nad tym pracuje, przeprowadza nawet testy. Jeżeli uda się zrealizować ten pomysł, to i sterowce mogą być zaprzęgnięte do pracy. Jeśli przyniesie to oszczędności, Jeff Bezos pewnie powie "tak". Niedawno pisałem, że w okresie przedświątecznym korporacja dostarczyła ponad miliard przesyłek - przy takich liczbach usprawnienie systemu transportu może robić kolosalną różnicę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu