Uwielbiam strategie od Paradox Interactive. Przy każdej Europie Universalis spędzałem setki godzin, a przy innych zawsze doskonale się bawiłem. Teraz wiem, że dam się również pochłonąć Stellarisowi. Szwedzi znowu dowieźli!
Paradox Interactive już przyzwyczaił nas do tego, że robi gry rozbudowane, złożone i wyciskające z gracza ostatnie soki. Taka jest Europa Universalis, Crusader Kings czy chociażby Hearts of Iron, którego czwarta odsłona własnie zadebiutowała na rynku. Kosmos to przestrzeń, gdzie jeszcze Szwedzi nie pojawiali się. Stellaris jest zatem dla nich zupełnie nowym doświadczeniem. Obawy, że nie podołają temu wyzwaniu, były jednak całkowicie nieuzasadnione. W gatunku 4X czują się oni bowiem jak wiking na wojnie.
Jedna planeta, jedna idea
Zabawę zaczynamy od stworzenia naszej rasy. Twórcy przygotowali garść nietuzinkowych cywilizacji, ale otworzyli nam też furtkę do swobodnych modyfikacji. Możemy zatem dostosowywać ich wygląd, zmieniać cechy i ideologie. To ważne, bo podczas rozgrywki w pewnym stopniu wpłyną one na naszą ścieżkę rozwoju oraz stosunki dyplomatyczne z innymi rasami. Twórcy zadbali o to, aby spektrum możliwości było stosunkowo szerokie.
Zaczynamy w macierzystym układzie z jedną planetą. Cel? Ekspansja. Musimy zasiedlić 40 proc. wszechświata albo wyeliminować przeciwników. Sami decydujemy, jaką drogą to osiągniemy. Możliwości jest relatywnie sporo, choć niezależnie od wybranej rasy i obranej strategii, wszystko sprowadza się do tych samych, powtarzalnych czynności. Eksplorujemy, odkrywamy planety nadające się do zasiedlenia, budujemy ulepszenia, zasiedlamy i rozwijamy nowe kolonie itd. W międzyczasie tworzymy flotę, która będzie chronić naszego raczkującego imperium.
Szybko okazuje się, że gra jest bardzo rozbudowana. Właściwie na każdej płaszczyźnie czekają na nas niespodzianki. Podczas eksploracji możemy odkrywać i badać anomalie. Te prowadzą do różnego rodzaju losowych zdarzeń i w konsekwencji misji. W analogiczny sposób badamy też wraki po pokonanych flotach należących do obcych cywilizacji. Parcie na naukę i poznawanie otaczającej nas galaktyki jest tutaj szczególnie istotne. A to nie jedyny wymiar, bo nieustannie prowadzić będziemy też badania na trzech różnych płaszczyznach: socjologicznej, technicznej oraz fizycznej. Zatrudnieni przez nas naukowcy awansują na wyższe poziomy i z czasem stają się skuteczniejsi (ale też starzeją się). Co ciekawe, same badania też są podsuwane w sposób częściowo losowy, dzięki czemu rozgrywka za każdym razem wygląda inaczej.
Zarządzanie naszym imperium rozwiązano po mistrzowsku. W początkowej fazie możemy skupiać się na elementach mikro. Z czasem jednak przydaje się możliwość zautomatyzowania tego procesu poprzez wydzielenie namiestników i skupienie się na skali makro. Szkoda tylko, że w pewnym momencie pojawiają się tutaj schematy. Nagle losowe zdarzenia przestają już być takie losowe (albo nie pojawiają się w ogóle) i wkrada się delikatna nuda. Możemy wtedy dalej mozolnie inwestować w nasze imperium, albo po prostu wypowiedzieć wojnę sąsiadom i samodzielnie zapewnić sobie rozrywkę. Rozgrywka nabiera rumieńców pod sam koniec, kiedy już zarządzamy dużym imperium. Wówczas musimy stawić czoła naprawdę ciekawym kryzysom (bez spojlerów...).
Nasza flota składa się z okrętów, które sami projektujemy. Poszczególne elementy odkrywamy głównie w trakcie badań - niestety n. Cały proces często sprowadza się do kompromisu - inwestując w mocne i energożerne działa musimy zaoszczędzić na innych elementach, a większy generator też ma swoje wady. Niestety o jakiejkolwiek taktyce możecie zapomnieć, bo bitwy toczą się w stylu podobnym do innych gier Paradox - w pełni automatycznie. Ściskamy więc kciuki i obserwujemy. Wiele tutaj zależy, rzecz jasna, od dowódców - ci bardziej zaprawieni w bojach mogą łatwo przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.
A gry zawiodą lasery, przechodzimy do polityki. Ta odgrywa niezwykle istotną rolę, pozwalając nam na zawiązywanie federacji, tworzenie podległych nacji, a także anektowania słabszych cywilizacji. Spektrum możliwości jest szerokie, choć raczej daleko mu do tego z np. Europy Universalis.
Przyjemne widoki międzyplanetarne
Paradox Interactive nigdy nie słynął ze szczególnie oszałamiającej warstwy wizualnej swoich produkcji. Tutaj jest podobnie. Kosmos prezentuje się przyzwoicie - przybliżanie widoku do naszych statków i planet nie kaleczy wzroku. Modele są dość poprawne, choć oczywiście trudno je nazwać idealnymi. Widać, że grafika nie była tutaj priorytetem. Ale to ma swoje plusy, bo gra przez to powinna sprawnie działać również na nieco słabszych komputerach. Tak naprawdę w 4X atrakcyjność wizualna nie ma aż tak dużego znaczenia.
Znacznie ważniejszy jest interfejs, a ten został zaprojektowany w sposób bardzo intuicyjny, przejrzysty i praktyczny. Najważniejsze polecenia i funkcje wyciągnięto na wierzch, a te mniej wyeksponowane zawsze możemy szybko wywołać za pomocą skrótów klawiszowych - te zaprojektowano w rozsądny sposób. Mimo rozbudowanego charakteru rozgrywki nie mamy do czynienia z arkuszem kalkulacyjnym. Poszczególne okienka są ładnie zaprojektowane i potrafią też cieszyć wzrok (nie traktujcie proszę tego dosłownie).
Znacznie większe wrażenie robi oprawa audio. Instrumentalne utwory doskonale komponują się z futurystycznymi realiami i nakręcają nas do zarządzania imperium, ekspansji oraz toczenia bitew. Gra ze słuchawkami na uszach dzięki temu nabiera niesamowitych rumieńców i zdecydowanie zyskuje na jakości.
To nie jest gra na jeden wieczór
Stellaris wydaje się być fundamentem pod stworzenie najlepszej w dziejach kosmicznej strategii 4X. Paradox Interactive nie porzuca swoich gier (a przynajmniej nie robi tego zbyt prędko). Możemy zatem spodziewać się przynajmniej kilkunastu mniejszych lub większych dodatków, które w jakimś stopniu rozszerzą rozgrywkę o nowe elementy i atrakcje. To wszystko będzie szło w parze z bezpłatnymi aktualizacjami, które również zmodyfikują prędzej czy później gameplay - kto wie, czy nie radykalnie. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się obecnie z Europą Universalis IV i innymi tytułami spod ręki Szwedów. Kupując Stellaris otrzymujemy zatem tak naprawdę obietnicę czegoś więcej i to napawa sporym optymizmem.
Szczególnie, że gra nie jest idealna. Brakuje elementów związanych z wywiadem i szpiegostwem, nie ma mechaniki religii (właściwie uproszczono ją do minimum), liczba statków i komponentów mogłaby być większa, a losowe zdarzenia w pewnym momencie się kończą. Słowem, pole do popisu jest tutaj ogromne. Z przyjemnością zatem zobaczę, jaki pomysł na dalszy rozwój gry ma Paradox. Jednego jestem pewien - przez długi czas w tym gatunku Stellaris nie będzie miał konkurencji. I raczej wątpię, by zmieniły to nowy Master of Orion czy nawet Endless Space 2.
Za grę do recenzji dziękuję Muve.pl.
Ocena: 8/10
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu