Recenzja

Interaktywne, strategiczne anime. Recenzja Valkyria Chronicles Remastered

Paweł Winiarski
Interaktywne, strategiczne anime. Recenzja Valkyria Chronicles Remastered
Reklama

Oryginalne Valkyria Chronicles pojawiło się na PlayStation 3 w 2008 roku. Część z Was może jednak kojarzyć tę produkcję z 2014 roku, wtedy bowiem dotarła na PC-ty, w obu jednak przypadkach, mimo niezłych ocen, nie stała się sprzedażowym hitem. Pewnie nie stanie się nim również w odświeżonej wersji, która niedawno dotarła na PlayStation 4. Ale jeśli nie mieliście z Valkyria Chronicles styczności, wersja Remastered to bardzo dobra okazja na naprawienie tego niedopatrzenia.

Valkyria Chronicles przenosi gracza do alternatywnej rzeczywistości, do roku 1935. Świat wciąż pamięta Wielką Wojnę, której powodem od zawsze był ragnit. To surowiec wykorzystywany w każdej gałęzi przemysłu, jego właściwości pozwalają zarówno tworzyć broń, leki, jak również napędzać pojazdy i maszyny. Obok wielkich mocarstw jest sobie niezależne państwo o nazwie Gallia, które nieszczęśliwie położone jest na bogatych złożach tego surowca. Nietrudno się więc domyślić, że prędzej czy później kraina musiała stać się elementem konfliktu. 22 letni Welkin Gunther, syn jednego z bohaterów Wielkiej Wojny, staje na czele oddziału Squad 7, który spróbuje stawić czoła przeważającym siłowym wroga.

Reklama

Rasowe anime

Sam nie do końca wiem czy Valkyria Chronicles jest bardziej grą czy animowanym filmem - miałem wrażenie, że niektóre scenki przerywnikowe były dłuższe niż chociażby poprzedzające je starcie. Oczywiście nie wskazuję tego jako minus, miejcie jednak na uwadze to, że czasem trzeba będzie posiedzieć przed ekranem i swoje obejrzeć - jeśli oczywiście chcecie poznać całą historię. A warto, bowiem wielu tu charakterystycznych bohaterów ze swoimi specyficznymi humorami, dużo uczuć (zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych), a kiedy robi się naprawdę ponuro, gra w fajny sposób rozładowuje atmosferę. Jest tu też trochę wątków fantasy, ale wpleciono je zgrabnie i nie psują ogólnego odbioru gry.

Japońska strategia

Valkyria Chronicles to strategiczne jRPG, w dużym skrócie. Drużyna gracza otrzymuje określoną liczbę punktów CP, którą należy wykorzystać na poruszanie się i akcję. Warto nauczyć się oszczędności od razu, każda zmarnowana akcja może bowiem oznaczać niepowodzenie podczas misji. Do tego dochodzą punkty Akcji AP, tu jednak ich liczba różni się w zależności od klasy wybranego bohatera. Pogramy zwiadowcami, szturmowcami, snajperami, lancerami i inżynierami - ci ostatni mają możliwość naprawy czołgów, dostarczają również amunicję. Na placu boju pojawia się również sterowany przez Welkina czołg, wyposażony w działo przeciwpancerne, moździerz oraz działko przeciwpiechotne. Wygląda to tak, że otaczająca czołg piechota robi porządek na placu boju, inżynierowie oczyszczają okolicę z min, a czołg sieje zniszczenie - do czasu, aż zostanie zniszczony, wtedy kończymy zabawę.

W ciekawy, choć trochę dziwny sposób rozwiązano rozwój bohaterów, bowiem nie rozdajemy punktów doświadczenia konkretnym jednostkom, ale klasom. Oznacza to również, że zwykli bywalcy placu boju są śmiertelni - takie rozwiązanie daje graczow dość mały wpływ na rozwój postaci. “Expienie” służy więc nie do rozwoju, a do popychania do przodu opowieści, co może nie przypaść do gustu fanom klasycznych RPG-ów czy jRPG-ów.

Duży wpływ mamy natomiast na ulepszenia broni, mundurów i czołgu. Szczególną frajdę sprawia grzebanie przy pojeździe - można ulepszyć siłę rażenia broni, zainstalować elementy zwiększające statystyki czy ulepszyć odporność na wybuchy. Raczej nie zrobicie z czołgu uniwersalnej maszyny totalnego zniszczenia, przyjdzie więc moment, że będziecie musieli wybrać czy lepiej inwestować w atak, czy może w obronę.

Remaster

W Valkyria Chronicles Remastered nie zmieniono nic poza podciągnięciem rozdzielczości tekstur i upłynnieniem rozgrywki (1080p/60fps). Remaster, podobnie jak oryginał, wygląda bardzo fajnie dzięki ciekawemu i dość oryginalnemu stylowi graficznemu. Odsłona na PS4 jest też wersją kompletną, zawiera więc dodatkowe DLC, w którym udostępniono wyższy poziom trudności oraz możliwość pogrania po stronie Imperium. To jednak trochę mało jak na remaster i szkoda, że nie pokuszono się choćby o naprawienie kilku błędów występujących w grze. Chodzi mi przede wszystkim o kolizje obiektów, która nie zawsze działa tak, jak powinna. Z drugiej strony gra nie jest zbyt droga (90 zł), trudno więc za tę cenę oczekiwać przemodelowania sytemu rozgrywki, szczególnie że ten mimo wieku świetnie się sprawdza.

Werdykt

Remaster nie oferuje niczego nowego względem wersji na PlayStation 3. To tylko kosmetyczne zmiany mające na celu dostosowanie oprawy i płynności animacji do dzisiejszych standardów, szkoda tylko że nie dopracowano takich drobiazgów jak krawędzie obiektów. Dlatego Valkyria Chronicles Remastered mogę polecić tylko osobom, które nie grały w oryginał, płacenie ponownie za to samo nie ma bowiem sensu. Jeśli jednak ominęliście ten tytuł na poprzedniej generacji (a jestem prawie pewien, że ominęliście, popularność VC była raczej znikoma) i jesteście zainteresowani typowo japońskim, taktycznym RPG, bierzcie się za ten tytuł. To przynajmniej 25 godzin świetnej przygody z ciekawym systemem rozgrywki, fajnymi bohaterami i ciekawą opowieścią - grę docenią szczególnie fani anime.

Ocena: 8/10

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama