Steam

Steam Reviews, czyli kolejna lekcja crowdsourcingu od Valve

Bartosz Filip Malinowski
Steam Reviews, czyli kolejna lekcja crowdsourcingu od Valve
Reklama

Valve Corporation po raz kolejny udowadnia, że uważniej od konkurentów umie wsłuchać się w potrzeby swojej społeczności i wykorzystać jej potencjał z ...

Valve Corporation po raz kolejny udowadnia, że uważniej od konkurentów umie wsłuchać się w potrzeby swojej społeczności i wykorzystać jej potencjał z pożytkiem dla każdej ze stron. Mowa o usłudze Steam Reviews, która stanowi ewolucję dotychczasowego systemu Steam Recommendations – źródła ponad 7 milionów pozytywnych opinii na temat gier „od graczy dla graczy”. Teraz użytkownicy będą mieć możliwość pisania obszerniejszych recenzji, dzielenia się nimi, oceniania ich pod kątem użyteczności i w efekcie – budowania wspólnoty krytyków równoległej do tej profesjonalnej.

Reklama

Obecna wersja beta Steam Reviews może (i powinna!) budzić skojarzenia z serwisem Metacritic, ale drzemie w niej nieporównywalnie głębszy potencjał społecznościowy. Popularny agregator recenzji, chociaż dedykuje część swojego miejsca opiniom użytkowników, to robi z nich trudną do przełknięcia sklejkę krótkich fraszek, elegii i panegiryków, zamieszczonych na tablicy skrajnych życzeń. Brakuje też mechanizmu oceniania przydatności recenzji, a przede wszystkim – możliwości budowania swojej pozycji jako krytyka, bo i większość opinii pochodzi od bezimiennych. Steam to wspólnota bardziej zgrana i uporządkowana, a nick użytkownika to marka wymagająca inwestycji. Status mierzy się więc kapitałem zaufania i wkładem dla społeczności na kilku płaszczyznach jej funkcjonowania. To z kolei niesie ze sobą nieco savoir-vivre'u i spore pokłady rzeczywiście przydatnej treści.

Valve Corporation nie odkrywa Ameryki, a jedynie wykorzystuje siłę drzemiącą w tłumie, będącym przecież niczym innym jak zbiorem jednostek, z których każda ma garść swoich pomysłów, spostrzeżeń i talentów. Przewaga polega na tym, że Valve rozumie to od lat i tylko stopniowo integruje z kolejnymi sferami swojej działalności. Przyprawiająca o zawrót głowy ilość fanowskich modów zbudowanych na serii Half-Life, wymagała tylko jednego gestu: „hej, mamy tu dla was darmowe narzędzia do zabawy. Zbudujcie sobie z nich coś fajnego, a my chętnie popatrzymy”. Podobnie introdukcja modułu Greenlight na platformie Steam, promującego gry niezależne wybierane głosami tłumu: „hej, słyszeliśmy, że stworzyliście coś fajnego. To umówmy się tak: wy zaprezentujcie to znajomym, a jak oni dadzą Wam zielone światło, to i my was wesprzemy”. Steam Machine? „Hej, a nadal fantazjujecie o hi-endowym komputerze, na którym moglibyście grać rozwaleni na kanapie w salonie? Bo mamy taki pomysł na konsolę…”. I wreszcie Steam Reviews: „hej, my też czasem podchodzimy sceptycznie do mainstreamowych recenzji gier… może chcecie sami zacząć je pisać?”.

Steam Reviews to nie tylko kolejna ważna lekcja dla kilku zarozumiałych konkurentów, którzy trwają w kulturze korporacyjnej z zeszłej epoki. To raczej promyk nadziei na spóźnioną adaptację całej branży do zmieniającego się otoczenia biznesowego. Bo wiara w myślący tłum nie jest koncepcją wymyśloną dzisiejszego poranka – wystarczy sięgnąć po wyprzedzającą swoją epokę „Mądrość Tłumu” Jamesa Surowieckiego z… 2004 roku. Albo przejrzeć znakomite przykłady wykorzystania w praktyce crowdsourcingu autorstwa biznesowych gigantów z innych branż.

Dobrze widzieć efekty takiego stylu myślenia szczególnie teraz, kiedy inny pionier crowdsourcingu w branży gier – Blizzard Entertainment – coraz chętniej maszeruje w dokładnie przeciwnym kierunku, o czym niedawno na łamach AntyWebu pisał Filip Żyro. Pozostaje obserwować, czy inni wyciągną z tego naukę z korzyścią dla siebie i konsumentów, czy też Valve nadal będzie budować ze swoją społecznością utopijną enklawę partnerstwa w oceanie autorytarnej korporacyjności.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama