Wczoraj wieczorem rozpoczął się StartUp Weekend Poznan, czyli wielkopolska wersja imprezy dla młodych, zdolnych i ambitnych przedsiębiorców internetow...
Wczoraj wieczorem rozpoczął się StartUp Weekend Poznan, czyli wielkopolska wersja imprezy dla młodych, zdolnych i ambitnych przedsiębiorców internetowych. Idea jest prosta i pewnie większości z Was znana - najpierw ludzie prezentują swoje pomysły, z czego wybrana jest określona pula (tutaj - 22 sztuki). Pomysłodawcy szukają pośród uczestników osób chętnych do zrealizowania z nimi ich projektu - a mają na to wyłącznie 2 doby. W międzyczasie można posiłkować się know how obecnych mentorów, a na końcu realizacje poddawane są ocenie jury. Dla zwycięzców czekają oczywiście atrakcyjne nagrody. A cała reszta powinna wrócić do domów jeszcze solidniej zmotywowana do działania wraz z wianuszkiem wizytówek i kontaktów.
W chwili gdy to piszę, w auli Pałacu Działyńskich w Poznaniu trwają wytężone prace nad projektami, ale póki co wypada skupić się na tym, co działo się tu wczoraj. A pomysłów było sporo.
Po przywitaniu wszystkich zgromadzonych przez Arka Hajduka z VC SpeedUp Group, konsumpcji pizzy i pierwszy łykach piwa (serio, gdzie podziała się cola?) prezentacje rozpoczęły się na dobre. Każdy miał 60 sekund na pitcha, podczas którego miał przekonać właśnie do swojej idei jak największą część publiczności. Pomysłów pojawiło się aż 36, z czego część całkiem interesujących, a część kompletnie kuriozalnych - jak zawsze.
Przytoczenie wszystkich mija się z celem, ale warto zauważyć pojawiające się tendencje. Słowo klucz ostatnich miesięcy - grywalizacja - było oczywiście dość silnie reprezentowane, ale chyba nie aż tak, jakbym się spodziewał. Pojawiło się kilka tego typu idei, a najciekawszy wydawał mi się z... wychowaniem przez grywalizację. Dwóch młodych, pięknie wylansowanych (tak, lider czy reprezentant powinien również wyglądać dobrze - część o tym zapomina) chłopaków wymyśliło system, w którym rodzice dawali by zadania swoim dzieciom (sprzątanie?), a te za ich wykonywanie byłyby nagradzane osiągnięciami, czy to wirtualnymi czy fizycznymi. Pomysł tak przedstawiony wydaje się dość moralnie wątpliwy, ale po jego odpowiednim dopracowaniu ma, moim ojcowskim zdaniem, potencjał aby w jakiś pokrętny sposób wspomagać "nowoczesne wychowanie". Nie oszukujmy się - przed kilkoma laty pierwszym urządzeniem, którego obsługi mój syn nauczył się był iPhone. Czasy się zmieniają, metody wychowawcze zapewne również. A to po prostu nowa forma kija i marchewki.
Chłopak z powyższego zdjęcia miał pomysł na grywalizacyjną formę spożywania piwa. Pomysł osadzony jest w realiach jego miasteczka (Chodzieży), gdzie wszyscy spożywają konkretną markę tego trunku. Po konsumpcji należałoby kod z kapselka wpisać na odpowiedniej stronie, a na naszym FB pojawi się komunikat o spożyciu, a także sumarycznej ilości wypitego alkoholu. Do tego rankingi i tym podobne. Fajny pomysł, ale raczej bazujący na promocji konkretnej marki, niż szerokim rynku. Co jednak istotne - autor pomysłu obdarzony jest niesamowitą charyzmą, z której prawdopodobnie sam sobie sprawy nie zdaje. Albo temat ukrywa. W każdym razie - ma spojrzenie młodego Zuckerberga.
Na pewno interesującym pomysłem, który wkrótce doczeka się realizacji jest agregator reklam w sieci Webdeal. Małe strony będą miały szansę dodać się do takiej centrali (domy mediowe oczywiście też), potencjalni reklamodawcy (też ci niewielcy) zaś pod ręką będą mieli szeroki wybór miejsc, gdzie mogą umieścić swoje reklamy. Do tego rozmaite promocje i element zakupów grupowych - fajny, przemyślany i co ważne - praktyczny, koncept. Poza tym, tak, pojawiło się jeszcze kilka pomysłów na wspólne zakupy - już mniej jednak "odkrywczych" (np. bardzo wąska specjalizacja - kluby sportowe).
Furorę wśród uczestników zrobił pomysł na Polstars - serwis, czy też baza danych, zajmująca się rynkiem... festynów. Wartym podobno setki milionów złotych tematem, którego nikt dotychczas nie poruszył. Autor chce zebrać dane na ten temat, zbudować bazę organizatorów i dostawców, a następnie ją sprzedawać, wspomagając się systemem rekomendacji. Pomysłodawca nie dał sobie wyrwać po 60 sekundach mikrofonu i twardo dalej kontynuował wystąpienie ku uciesze gawiedzi. W pewnym momencie jego przemowa nabrała rytmu festiwalowej piosenki, a publiczność zaczęła klaskać. Zabawnie.
Pojawiło się także kilku obcokrajowców (darmowe wysyłanie wiadomości mobilnych, tłumacz w czasie rzeczywistym) oraz cała jedna dziewczyna (hurra!). Ta przedstawiła pomysł na geolokalizację znajomych, np. do znalezienia swojego chłopaku (uuu!) czy znajomych an Openerze. Tak, najwidoczniej nikt nie powiedział jej, że w nowym iOSie juz o tym pomyśleli.
Dalej, nie zabrakło pomysłów związanych ze sportem oraz muzyką czy ogólnie działalnością artystyczną. Miłośnicy tych dziedzin czują się najwidoczniej niewystarczająco reprezentowani w sieci. Idee przedstawione niekoniecznie były szczególnie błyskotliwe, ale po dopracowaniu może być jeszcze miejsce na tego typu działalność w naszej sieci.
Co do wrażeń ogólnych - mam 2 główne uwagi do uczestników. Przede wszystkim - dlaczego część pitchy była po prostu niezrozumiała? Rozumiem brak doświadczenia, ale czasu na przygotowanie się było dość. Jeśli po 60 sekundach nie mam pojęcia jaki jest pomysł (spytałem siedzących obok dziennikarzy - też nie wiedzieli) to coś nie jest w porządku. Tym bardziej, jeśli taka osoba aspiruje nie tylko do miana pomysłodawcy, ale i lidera projektu. Warto popracować nad komunikacją.
Szkoda także, że zabrakło bardziej globalnych pomysłów - praktycznie wszystkie (zapraszam do rzucania kamieniami, jeśli nie) dotyczyły naszego lokalnego rynku. Powtarzanie w kółko, że warto spojrzeć szerzej nie przynosi na razie rezultatów.
Pochwalić za to trzeba z pewnością organizatorów. Michał Romanowski i Arek Hajduk ze SpeedUp dwoją się i troją aby wszystkim pomóc, są cały czas obecni i pomocni. Lidka Cieślak z WinWin odpowiedzialna za PR dba zaś, aby i reprezentantom mediów niczego nie brakło. Catering dla wszystkich obecny jeszcze przed rozpoczęciem na dobre imprezy, stała dostawa posiłków i napojów ciepłych/zimnych, wreszcie świetnie dobrane miejsce - za to należy się szóstka.
Co najbardziej mnie zabolało? Brak koszulek w rozmiarze M. Nie można mieć wszystkiego.
A póki co - trwa robota. Wszystkim uczestnikom życzymy oczywiście wytrwałości i powodzenia!
Za udostępnienie zdjęć dziękuję Tomkowi Jurgielewiczowi z slovackistudio.com.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu