Butch Wilmore i Sunita Williams — słynna załoga pechowego Starlinera — przygotowuje się do udziału w wyborach prezydenckich w USA... z orbity! Mimo iż utknęli na ISS, planują oddać swoje głosy tak, jak każdy obywatel, tyle że z nieco większej odległości od Ziemi. Wilmore zdradził, że już złożył wniosek o kartę do głosowania, podkreślając, że nawet będąc w kosmosie, nie zapominają o swoim obywatelskim obowiązku.
NASA zadbała, by cała procedura była jak najbardziej wygodna i bezpieczna. Astronautom zostanie wysłany specjalny plik PDF z formularzem do głosowania. Plik jest zabezpieczony hasłem i umożliwia astronautom zaznaczenie swojego faworyta, zapisanie dokumentu i odesłanie go z powrotem na Ziemię, gdzie zostanie on wydrukowany i przetworzony razem z innymi kartami do głosowania. Najpierw na orbitę trafi próbna wersja dokumentu, by upewnić się, że cały proces przebiegnie bez zakłóceń. NASA, by zapewnić swoim astronautom możliwość głosowania, współpracuje z lokalnymi władzami, by zapewnić, że astronauci mogą bezproblemowo oddać swoje głosy, mimo że dzieli ich kilka tysięcy kilometrów od lokalu wyborczego.
Głosowanie z kosmosu nie jest nowością. Pierwszym Amerykaninem, który skorzystał z tej możliwości, był David Wolf, który w 1997 roku oddał głos podczas pobytu na stacji Mir. Z czasem to unikalne prawo rozszerzono, a w 2020 roku astronautka Kate Rubins zagłosowała z pokładu ISS. Warto wspomnieć, że to dzięki ustawodawcy Teksasu NASA mogła wprowadzić możliwość głosowania z orbity – specjalna ustawa uchwalona w 1997 roku umożliwiła pracownikom agencji kosmicznej oddanie głosu nawet poza Ziemią.
Wilmore i Williams przebywają na ISS od czerwca. Pierwotnie ich pobyt miał trwać osiem dni, jednak problemy techniczne ze Starlinerem sprawiły, że powrót na Ziemię przesunął się na... luty przyszłego roku. W drogę powrotną zabierze ich wtedy kapsuła od SpaceX. Pomimo dosyć niecodziennej sytuacji, astronauci zachowują dobry nastrój i — jak widać — poza pracą na ISS, spełniają również swoje typowo obywatelskie obowiązki. I trzeba przyznać, że to bardzo dobrze: dla Wilmore'a i Williams każda tego typu aktywność to namiastka tak bardzo potrzebnego im "normalnego życia".
Oddanie głosu z tak niezwykłej lokalizacji jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna to coś, co niewielu ludzi miało okazję zrobić. Stany Zjednoczone mają tak głęboko zakorzenione tradycje demokratyczne, że zapewniają możliwość głosowania również w tak szczególnych warunkach. Natomiast dla załogi Starlinera to bardzo istotna rzecz z punktu widzenia dobrostanu psychicznego astronautów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu