Swoboda, wygoda i... oszczędność. Te trzy cechy usług streamingowych są wymieniane najczęściej, ale w różnej kolejności. Prawdę mówiąc, tak bardzo przywykłem do korzystania ze streamingu muzyki, że od pewnego czasu coraz rzadziej decyduję się na zakup albumu czy utworu w sklepie fizycznym lub cyfrowym, co było dla mnie codziennością od dłuższego czasu. Postanowiłem więc sprawdzić ile wydałbym na muzykę, której odsłuchałem, gdyby nie subskrypcja w Spotify.
Jak to zrobiłem? Historię odtworzeń pobrałem z własnego profilu last.fm, gdzie nieprzerwanie od 2013 roku scrobbluję odsłuchiwaną na komputerze oraz urządzeniach mobilnych muzykę. Cała ta lista powędrowała do arkusza, gdzie usunąłem zdublowane pozycje pozostawiając jedynie pojedyncze wystąpienia każdego z utworów - po dokonaniu zakupu kawałku nie ponosiłbym przecież już żadnych dodatkowych kosztów.
Cały ten "mały eksperyment" dotyczył mojej osoby i mojej biblioteczki, dlatego pod uwagę nie wziąłem wcale najtańszego rozwiązania, a takie które faktycznie bym wybrał. Mowa o sklepie iTunes, który jest dla mnie najwygodniejszym źródłem cyfrowej muzyki. Odpowiednia jakość oraz możliwość komfortowego dostępu do wszystkich dotychczasowych zakupów (pobieranie oraz streaming) przekonały mnie już jakiś czas temu.
W zestawieniu uwzględniłem okres od początku marca do dnia dzisiejszego, czyli dwa tygodnie. W tym czasie odsłuchałem dokładnie 146 różnych utworów. Ani dużo, ani mało tak naprawdę. Zakładając, że nie posiadałbym żadnego z nich w swojej kolekcji, zaledwie w ciągu dwóch tygodni musiałbym przygotować około 730 złotych na ich zakup w iTunes Store. Skąd taka kwota? Ceny utworów w iTunes wahają się od 99 eurocentów, do 1,29 euro, można więc przyjąć, że za utwór zapłaciłbym około 5 złotych.
Nie każdego miesiąca liczba zakupów byłaby tak duża, lecz dysponując swobodą odsłuchiwania czegokolwiek sobie zapragniemy, nawet nie zastanawiamy się z jakimi kosztami wiązałaby się nasza pasja do muzyki. Oczywiście niezliczone jej ilości znajdziemy na przykład na YouTube, ale doskonale zdajemy sobie sprawę jak duża część z nich jest tam zamieszczona bez zgody autora.
Podejrzewam, że u wielu osób po nadrobieniu pewnych "zaległości" we własnej kolekcji liczba zakupów znacząco by spadła, lecz jestem pewien, że moje zamiłowanie do muzyki nie wyczerpałoby się tak szybko i wciąż pragnąłbym odnajdywać i odkrywać zupełnie nowe dla mnie dokonania. Wśród nich byłoby mnóstwo nowości, ale równie dużo muzyki sprzed kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. Zamiast kliknięcia na "Odtwórz" musiałbym wtedy klikać na "Kup teraz". Różnica pomiędzy jednym a drugim jest kolosalna, lecz bierzemy ją za pewnik do tego stopnia, że często przestajemy doceniać sprzyjające okoliczności.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu