Recenzja

Sprawdzamy NAS Synology DS415+. Idealny kandydat do biura lub małej firmy?

Tomasz Popielarczyk
Sprawdzamy NAS Synology DS415+. Idealny kandydat do biura lub małej firmy?
Reklama

Coraz częściej przekonuję się o tym, że NAS to rewelacyjna sprawa i duże udogodnienie. Dla swojego domowego serwerka z powodzeniem znalazłem dziesiątk...

Coraz częściej przekonuję się o tym, że NAS to rewelacyjna sprawa i duże udogodnienie. Dla swojego domowego serwerka z powodzeniem znalazłem dziesiątki zastosowań i stale pojawiają się kolejne. Przez minione tygodnie zastąpiłem go jednak adresowanym raczej do biznesu modelem Synology 415+. Jakie wrażenie na mnie wywarł?

Reklama

Synology DS415+ to jeden z tych sprzętów, które docenią szczególnie wymagający użytkownicy. Właśnie z myślą o takich powstało to urządzenie. Nie ukrywam, że nie byłem w stanie wykorzystać jego pełnego potencjału. Niemniej nie czułem się przytłoczony przez możliwości, jakie dzięki takiemu NAS-owi się przede mną otworzyły.

Sprzęt testowałem wraz z dwoma dyskami WD Black o rozmiarze 1 TB. Przez kilka tygodni odłączyłem całkowicie domowy NAS (Asustor AS-302T), przenosząc uprzednio wszystkie swoje dane na model testowy. Co po tym okresie mogę napisać o tym sprzęcie?

Wygląd i konstrukcja

Synology DS415+ to duża aczkolwiek lekka konstrukcja (przynajmniej do czasu umieszczenia wewnątrz dysków). Całość mierzy 165 mm X 203 mm X 233,2 mm przy wadze 2,05 kg. Wewnątrz znajdziemy kieszenie na cztery dyski twarde. Dużym plusem jest tutaj stosowany również w innych modelach Synology system mocowania, który opiera się na dwóch plastikowych szynach zastępujących śrubki. Tak naprawdę zatem do zamonotowania dysków nie potrzebujemy żadnych dodatkowych narzędzi. Cały proces trwa dosłownie chwilę. Nie odbija się to jednocześnie negatywnie na solidności i stabilności konstrukcji - zaczepy zostały odpowiednio zaprojektowane i ryzyko uszkodzenia czegokolwiek jest minimalne.

Kieszenie z dyskami zakrywa plastikowe wieko, które trzyma się dzięki gumowym bolcom. Jego zdjęcie nie stanowi większego problemu ani nie wymaga siły - podobnie zresztą jak założenie. Problemem tego elementu jest błyszczący plastik, z jakiego został wykonany. Z jednej strony wygląda to elegancko i gustownie, ale z drugiej jest po prostu niepraktyczne ze względu na pozostające odciski palców.

Tuż obok przedniej klapy, na prawej krawędzi urządzenia umieszczono rząd pięciu diod LED. Pierwsza informuje o statusie NAS-a, a każda kolejna odpowiada pojedynczemu dyskowi. Pod nimi umieszczono port USB 2.0 oraz przycisk zasilania z wbudowaną dodatkową diodą.

Z tyłu większość miejsca zajmują dwa wentylatory (każdy o średnicy 92 mm i maksymalnej prędkości 1900 RPM). Co ważne, aktywny jest tylko jeden z nich. Drugi pełni funkcję zapasową i aktywuje się jedynie w sytuacji, gdy pierwszy zaczyna niedomagać lub temperatura serwera skacze do ponadprzeciętnego poziomu.

Pod nimi w nieregularny sposób porozrzucane zostały poszczególne interfejsy. Dobrze, że producent nie trudził się, by je umieścić w jednym rzędzie. Dzięki obecnemu rozwiązaniu każde złącze ma wokół siebie dostatecznie dużo przestrzeni. Znajdziemy tutaj: wgłębiony guziczek reset, dwa gigabitowe porty Ethernet, zaczep Kensington Lock, gniazdo zasilania DC-IN, port eSATA oraz dwa porty USB 3.0. Trochę mnie dziwi, dlaczego z przodu zastosowano starszą wersję 2.0. Przecież to głównie tam będziemy podłączali pamięci flash i zewnętrzne dyski, a nie z tyłu, gdzie raczej jest miejsce na kabel od drukarki, skanera czy innych urządzeń. To nielogiczne.

Reklama

Całość stoi na czterech gumowych stopkach, które skutecznie utrzymują NAS w stabilnej pozycji. Warto zwrócić również uwagę na dodatkowe otwory wentylacyjne. Jeden ukryto na spodzie, a drugi wkomponowano w logotyp Synology na bocznej ścianie. Wygląda to rewelacyjnie. Mało tego, wewnątrz znajdziemy dodatkowe radiatory odpowiedzialne za chłodzenie pasywne. Wszystko to dopełnia mechanizm zabezpieczający przed przegrzaniem, który w razie skoku temperatury podejmuje odpowiednią reakcję.

Oprogramowanie i możliwości

Jednym z największych atutów DS415+ jest funkcja sprzętowego szyfrowania danych. Urządzenie posiada dedykowany silnik AES-NI, który odpowiada za ten proces używając 256-bitowego klucza AES. W połączeniu z czterordzeniowy procesorem Intel Atom 2,4 GHz wspieranym przez 2 GB ma to w minimalnym stopniu wpływać na ogólną wydajność całego systemu, o czym za chwilę.

Reklama

Pierwsze uruchomienie i konfiguracja NASa trwały ok. 10 minut. W tym czasie kreator pobrał i zainstalował aktualizację dla systemu DSM, a także sformatował ona dyski umieszczone wewnątrz. Przez cały czas użytkownik jest prowadzony za rękę, a więc nie ma mowy o potknięciu.


Oprogramowanie DiskStation Manager w wersji 5.1 to wzór do naśladowania jeśli chodzi o system operacyjny dla serwera NAS. Mój ADM w Asustorze wypada przy nim bardzo blado. Interfejs, jaki zastosowało Synology wykorzystuje wzorce stosowane w desktopowych systemach. Mamy zatem Górny pasek, na którym umieszczane są aplikacje oraz zasobnik z podręcznymi poleceniami wywołującymi m.in. panel zarządzania użytkownikami oraz monitor stanu serwera. Poniżej znajduje się pulpit, a na nim ikonki aplikacji oraz poszczególnych modułów systemowych. Obsługa jest bardzo prosta i intuicyjna, a całość działa szybko i sprawnie.


Synology DS415+ dysponuje właściwie wszystkim, czym powinien dysponować serwer tej klasy. Obsługa protokołów FTP, SMB2, AFP, NFS i WebDAV pozwala na wygodny transfer między dowolnym urządzeniem. Możliwa jest tutaj również integracja z folderami Windows AD i LDAP. Producent chwali się również integracją z VMware vSphere 5 i VAAI.

Reklama

Jak przystało na sprzęt biznesowy, nie zabrakło tutaj wygodnego mechanizmu kopii zapasowych z funkcją harmonogramu, a także przesyłania danych do chmur Amazon S3, Glacier, Microsoft Azure, SFR oraz hicloud.

Wszystko to dopełniają inne moduły. NAS może służyć jako serwer poczty e-mail, a także dysponuje takimi narzędziam, jak: DNS Server, Directory Server, RADIUS Server czy DHCP Server. Możemy też skonfigurować go jako chmurę (Cloud Station) dostępną z dowolnego miejsca na świecie. O takich przyziemnych funkcjach, jak DLNA czy streaming multimediów już nie wspomnę. Choć tutaj trzeba zauważyć, że nie jest to sprzęt stricte multimedialny - Synology ma bowiem w swojej ofercie model DS415Play. Tym samym DS415+ nie posiada również sprzętowego transkodowania multimediów. Poprzez DLNA na Panasonicu AS-650 byłem w stanie strumieniować wideo 720p, ale w przypadku 1080p były już problemy (których mój domowy AS-302T nie ma). Podkreślam zatem - to nie jest sprzęt multimedialny.

Wrażenie zrobiły na mnie również mechanizmy zabezpieczające. Poza wspomnianym sprzętowym szyfrowaniem mamy tutaj zintegrowany silnik antywirusowy oraz dwustopniowy system uwierzytelniania użytkowników. Nad tym wszystkim czuwa aplikacja Security Advisor, która monitoruje ustawienia systemu i powiadamia o wszelkich problemach oraz słabościach obecnej konfiguracji.


Nie można też pominąć bardzo rozbudowanego portfolio stale aktualizowanych aplikacji. mobilnych. Za ich pomocą możemy przeglądać fotografie zgromadzone na serwerze, odtwarzać wideo i muzykę, pobierać pliki, a także zarządzać większością modułów wbudowanych w NAS. Programy wyglądają ładnie i są bardzo spójnie zaprojektowane. Przytaczany przeze mnie wielokrotnie tutaj Asustor ma od kogo brać przykład.

Wydajność i kultura pracy

Jak wspomniałem, urządzenie napędza czterordzeniowy Intel Atom 2,4 GHz. To układ o TDP 15W, a zatem za jego chłodzenie odpowiada zaledwie niewielka płytka typu heatsink. Ogranicza to hałas, jaki wydobywa się z obudowy NAS-a. Zastosowana pamięć pochodzi z fabryki Samsunga - to kości DDR3 o taktowaniu 1600 Mhz.

Jak to się przekłada na rzeczywistą wydajność? Do testów użyłem mojego Acera V17 Nitro z Core i7 i 8 GB RAM-u, do którego NAS był podłączony po kabelku Ethernet. Do testów użyłem programu ATTO Disk. Po lewej stronie dyski działały w systemie RAID 0. Po prawej stronie były skonfigurowane w systemie RAID 1.


Jak widać prędkość zapisu i odczytu pokrywa się. Przy największych paczkach danych serwer osiągał zbliżał się do maksimum, jakie może wyciągnąć port Ethernet i to on stanowił pewnie tutaj wąskie gardło. Transfer z zewnętrznego dysku WD MyPassport podłączonego poprzez port USB 3.0 dał mi średni wynik 65,64 MB/s przy zapisie i 67,18 MB/s przy odczycie, co jest satysfakcjonujące. Niestety nośnika nie mogłem z poziomu DSM sformatować do systemu NTFS (mimo, że był on obsługiwany podczas odczytu i zapisu).

NAS posiada dwa złącza LAN, co służy nie tylko podniesieniu stabilności i uniknięciu problemów związanych z awarią któregoś z nich. To przede wszystkim technologia Link Aggregation, dzięki której możliwe jest osiągnięcie zawrotnych prędkości. Producent mówi tutaj średniej prędkości odczytu i zapisu odpowiednio 228 MB/s i 233 MB/s. Niestety z powodu ograniczeń technicznych nie byłem w stanie tego zweryfikować, ale wygląda imponująco.

Do kultury pracy nie mogę mieć większych zastrzeżeń. NAS działa bardzo cicho i nawet podczas przeprowadzania testów wydajności, nie zanotowałem szumu wentylatorów na tyle głośnego, by przeszkadzał śpiącej w tym samym pokoju osobie (ale kto śpi w biurze?). To samo tyczy się zapotrzebowania na energię. Mimo, że w zestawie mamy zasilacz 100 W, NAS nigdy nie zbliżył się do tego poziomu. Podczas pracy watomierz wskazywał na zaledwie 22 W, a w trybie spoczynku 11 W. Przy czym są to wyniki konfiguracji z dwoma dyskami. Po dodaniu dodatkowych dwóch mogą wzrosnąć.

Podsumowanie

Nie łudziłem się, że wykorzystam pełnię możliwości Synology DS415+. Dla mnie urządzenie to jest jedynie ciekawostką, która pokazuje, jak może wyglądać prawdziwie profesjonalny NAS. Przy nim mój Asustor AS-302T wypadał bardzo blado, choć miał pewną przewagę - wbudowany port HDMI, dzięki któremu można go podłączyć do telewizora. Szkoda zatem, że nie mamy prawdziwie wszechstronnego urządzenia, tylko musimy godzić się na takie kompromisy.

Trudno mi wskazać jakieś większe słabości tyestowanego DS415+. Większość to drobne nielogiczne wpadki, jak port USB 2.0 czy brak funkcji formatowania zewnętrznych nośników w systemie plików NTFS. To niemalże sprzęt kompletny, ale również bardzo drogi (ponad 2,3 tys. zł). Szkoda, że za tę cenę nie możemy liczyć również na pełnię multimedialnych możliwości.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama